Po południu wyjazd ok 17:00, pogoda rewelacyjna, jest ok 15 stopni, jedzie się przyjemnie, ale na 10 km wyczuwam jakieś dziwne bicie tylniego koła, kilka razy zsiadam i sprawdzam, wszystko wydaje mi się w porządku. Jadę więc dalej i kombinuję, uszkodzona szprycha, uszkodzona piasta, złamana ośka, ale nic z tego. Na 20 km mam wrażenie, że powietrze zeszło z tylniej opony, kolejne oględziny, tym razem z obu stron i dużo dokładniejsze, przyczyna znaleziona - szlag trafił oponę. Zatrzymuję się na hałdzie w Rudzie Śląskiej i prowizorycznie łatam oponę, pierwszy raz widzę, takie uszkodzenie w 4 miejscach. Pół godziny później ruszam powoli w dalszą drogę, nie szaleję bo i po co, najważniejsze to dojechać. Na jutro zainstaluję jaką starą oponę, w końcu trzeba na czymś jeździć, a powoli muszę zainwestować w nowe oponki. Ech, życie… Dzisiejsze fotki:
amiga, jaka wojna??? o_O Dyskusja chyba, i to merytoryczna nawet... Nie lubisz dyskusji na argumenty? O_O
Pidzej: a) GT 600; b) średnio 850g, zważyłem kilkanaście sztuk; c) nadmiar masy równoważę brakiem kluczy, łyżek, dętek, pompek... i to chyba z nawiązką. Poza tym przy trasach lokalnych, powiedzmy do 30km, 200g w te czy we wte to raczej nie jest problem. Ja na swoich "klocach" zrobiłem nawet traskę 201km. Da się. :)
No i najważniejsze: święty spokój, który nie ma ceny. Jadę po czym chcę i wiem że wrócę bez niespodzianek. I bez straty czasu (też bezcenne) ;D .
Krzychu22 Jeszcze się rozejrzę, ale widze, że na BS jest wielu miłośników Schwalbe ;), poza tym w weekend, chyba zajmę się lekkim przeserwisowaniem roweru. Mors i Pidzej Kolejna święta wojna ?
Mors, też kiedyś jeździłem na legendarnych Dębica GT500, ale to ważące chyba z kilogram kloce a nie opony. Osobiście wolę wymienić opony co sezon czy co dwa, zamiast męczyć się na czymś takim "dla idei".
tomasz82 (to także moje parametry ;) ): no właśnie Dębica już nie produkuje rowerowych opon - od 2005r. Widocznie były zbyt tanie i trwałe. Jak widać, ludzie wolą łatać i wymieniać co roku, no i zapłacic tyle, żeby to poczuć. ;)
Uzbieralem ich zapas, prawie 30 szt.(!) - większośc używana, więc... wystarczy mi na jakieś 150 lat :))) I wiem, że jak za 30 lat będę zmienial po raz trzeci swoje opony, to uplyw czasu będzie na nich mniej znaczący, niż na 2 letnich szwalbach...
Ja na Albertach zrobiłem prawie 9kkm. W niedługim czasie będę kupował Alberta na allegro to jak coś to może być wspólna przesyłka. Mają tam też inne modele Schwalbe. http://allegro.pl/opona-schwalbe-albert-26x2-35-i2239748099.html
t0mas82 Kusisz..., a właśnie chciałem się pożeganć z Schwalbe. Rocker Ron - w terenie jest świetny, ale co z tego jak pierwszy poleciał po 200km (rozcięcie na tulipanie), drugi wczoraj się zmielił. Michelin odpada, Wild Racer-y się nie sprawdziły, nie trzymają trakcji i szybko się zużywają. Do Dębicy jakoś nie pałam miłością, zobaczymy.
t0mas82 Gommitalia CAYMAN 26x1,90 - Jak będą tragiczne, to nie będzi mi ich żal wywalić, Kosma może do woli kłuć laleczkę mojego rowera po oponach. Potrzebuję czegoś co nie boi się błota, bo tego mam pod dostatkiem w ostatnim czasie :) + pasek + kamienie i oczywiście szosa.
W najgorszym wypadku mogę opony przełożyć z drugiego roweru. Tam są Hutchinson-y Cameleon 1.95
mors Bo Schwalbe to jest Schawlbe :) Nie wyobrażam sobie jechać w jakiś cięższy teren i założyć coś z Dębicy (chyba, że robią jakiś terenowy model o dobrym trzymaniu o którym nic nie wiem). Nobby Nic-i mnie nie zawiodły a kolega używa Albertów i też sobie chwali. Dętki (odpukać) nie przebiłem odkąd mam je założone, narazie nieco ponad 5k km. Nawet na asfaltach tak nie nikną. Klocki potężne, w błotku w Beskidach nie ma strachu.
Amiga Zwijki to do jazdy w maratonach i tylko po terenach. Mieszanka EVO się ściera niemiłosiernie ale właściwości trakcyjne lepsze niż wersja drut. Miałem Racing Ralph-y i zrobiły tylko 3k km (opona całkiem wyłysiała) - dużo po asfaltach śmigałem. Smart sam to dobry kompromis pomiędzy terenem a asfaltem. Ważne tez są opory toczenia, sam mkną po asfaltach jak przecinaki :) Z ciekawości co zakupiłeś ?
Ja tam się nad oponami nie rozczulam. Biorę jakieś za 30-parę zetów i cioram aż się nie zedrą. Do kosza i następne. Średnio jedna tak ze 2 lata służy. Z takich co pamiętam, to miałem Maxxis-y m. in. Dębicę chyba też. Jakoś wielkiej różnicy w tym przedziale cenowym jeśli chodzi o trwałość to nie zauważyłem. Jak się trafi na tulipana albo sterczące gwoździe to podejrzewam, że nawet taka za 200 zetów nie pomoże. A jak się taka za te 30-40 rozleci to nie żal wywalić i kupić nową.
t0mas82 Mam chwilę czsu więc się jeszcze rozejrzę. Dzięki za info morsObawiam się, że Dębica w moim przypadku też by niewiele pomogła. W każdym bądź razie, zanim kupię kolejne opony to dobrze to przemyślę, te cienkie są chyba nie dla mnie, może wrócę do drutówek ? agima Tym razem to przetarcie na oplocie. Chyba muszę założyć solidniejsze opony.
, a wystarczyło napompować logicznie dętkę teren i asfalt to dwie rożne rzeczy, zważywszy na cienkiego schwalbe''''a. Za to do ujęć masz dobre spojrzenie .... Udanego każdego dnia.
Amigos ;) i reszta, dlaczego Wy tak wszyscy ciągle z tymi szwalbe??? Ja używam wyłącznie poczciwych Dębic, i nikt i nic nie namówi mnie na nic innego. A upór ten wynika z prostych faktów: - tylna opona: 24,5kkm, i to zawsze na niskim ciśnieniu, - przednia opona: 27kkm (też na niskim, wymieniona przed zużyciem, mogłaby przekroczyć 30kkm gdyby nie zaczęła się nierównomiernie ścierać); - przednia dętka: wymieniłem po 27kkm, 1 raz przebita, ale nic z tym nie robiłem - przejechałem z drutem na wylot ostatnie 2,5kkm, także w górach); - tylna dętka: 29,3kkm/13 lat i nadal hula, nigdy nie przebita i jeszcze bezczelnie trzyma ciśnienie jak nowa.!
A to wszystko za symboliczne pieniążki!
I NIGDY, przez 13lat/29,3kkm nie brałem zapasowych dętek, pompek czy łatek, nawet jadąc na 3 dni w góry z przebitą oponą!
t0mas82 Myślałem o Kendach Karma od jakiegoś czasu. Co do terenu to lubię czasami poszaleć. Na codzień po drodze mam w większości ścieżki leśne i szosy, ale np. hałda w Sośnicy to ostre kamienie. limit To nie mój pierwszy raz z łataniem opony. Tyle, że wcześniej rozwaliłem 2 opony na tulipanach z potłuczonych butelek, które jakiś kretyn wrzucił do trawy. Iwa ;)
Weź coś w drucie. Tańsze i opona dłużej pożyje. Te kevlarowe zwijki i wyczynowe mieszanki EVO to nic dobrego jak sporo po asfaltach szurasz to nikną w oczach :) Do takiej jazdy (stosunkowo mało wymagający teren i sporo asfaltów) to idealne byłyby Smart Sam-y z rodziny Schwalbe (moje zrobiły 13.5k km zanim przeciąłem jedną z nich w górach, drugą jeszcze mam na zapasowym kole założoną).
No to witam w klubie...dziś około 10 minut przed wyjściem rozmawiałem z kumplem na temat opon i dętek. Stwierdziłem filozoficznie że mnie raczej kłopoty z kapciami na drodze nie trapią. Tak było do godziny 16 kiedy to w Siemianowicach Śl. złapałem kapcia :/ 12 kilometrów spaceru do domku. Aby tego było mało to w trakcie oględzin wyszło na jaw że poszła kolejna szprycha...wymieniam jutro wszystkie. Fatum cholera czy co !?
Kosma100 Dętka cała, opona poszatkowana, nie mam zielonego pojęcia ani jak, ani gdzie. Po niczym dziwnym nie jechałem poza... laskiem Makoszowskim w Zabrzu (to tam w zeszłym roku złapałem prawie wszystkie gumy i rozwaliłem 2 opony).
To się trochę poczepiam ;-) "Na 20 km mam wrażenie, że powietrze zeszło z tylniej opony, kolejne oględziny, tym razem z obu stron i dużo dokładniejsze, przyczyna znaleziona - szlag trafił oponę."
Chyba nie miałeś samego wrażenia :-) Tylko powietrze faktycznie uszło ;-) I poproszę o wyjaśnienie "Co żeś zrobił chłopie z tą opona???" Sam szlag jej nie trafił ;-) Co ją pocięło?