Sobota nieco inna niż początkowo myślałem. Wolny czas mam dopiero po 14, zastanawiałem się nad rowerem, ale boję się, że znowu jeden przejazd a później 7 dni leczenia się. Wieje zimny wiatr, w końcu wychodzę z kijkami, kieruję się do lasu, trochę obawiam się, że roztopiony śnieg będzie tworzył rozlewiska, że będzie masa błota. Gdy docieram do lasu okazuje się, że jest nieźle, wiec pcham się dalej wpierw w kierunku Murcek, później odbijam na Giszowiec i tam zawracam do domu. W między czasie dostaję esa z informacją że Kamil Stoch jest 3 po pierwszej serii :) Nieźle...
Zaczyna się ściemniać, najkrótszą drogą gnam do domu. Gdy docieram na Ochojec lampy są już zapalone, dzień się skończył, ale mam okazję zobaczyć ostatnie 10 skoków 2-giej serii :)
Praca strasznie mnie zniszczyła dzisiaj, potrzebuję się lekko zmęczyć, w planie mam kije, 6 km do przejścia, niewiele, ale w tygodniu na więcej specjalnie nie ma szans.
Odpalam Endomondo, Polara i ruszam. Pogoda się zmienia, śnieg się topi, chodniki w większości w niezłym stanie poza okolicami parku Kościuszki, początkowo wpakowałem się centralnie do parku, jednak po kilkuset metrach uciekam na ul Kościuszki, tam jest nieco lepiej.
Po około godzinie docieram do domu, było mi to potrzebne :)
Wracając z pracy, trzeba było zaliczyć kilka km z buta, pomimo lekkich opadów śniegu w ciągu dnia, nie było źle, tyle że w wielu miejscach leżało błoto pośniegowe, w kilku innych był lód. Za to temperatura dość wysoka 2 stopnie na plusie, przyjemnie ;), chyba trochę odreagowałem, tylko nie za bardzo wiem po czym, puls w końcu nieco wyższy niż w ostatnich czasach. Bluza po powrocie nadawała się tylko do prania :)
Po raz ostatni w tym miesiącu idę na kijach z Dworca PKP do domu, wkrótce pogoda ma się poprawić, jest szansa na normalne jeżdżenie na rowerze. Temperatura lekko na plusie, w ciągu dnia w Gliwicach padał śnieg. W Katowicach po tym nie ma śladu, za to miejscami ślisko jak diabli. Po dotarciu do domu ciuchy lądują w praniu, wszystko przepocone :)
Po weekendowej przerwie w końcu udało się przejść kilka km, tym razem tylko 6. Chociaż ochota była na więcej. Szkoda mi weekendu, ale cóż. Nie zawsze się da. Wieczorem pogoda podobna jak w poprzednich dniach, tyle tylko, że smog wyraźnie wyczuwalny, drapie w gardło, jutro może być jeszcze gorzej :(
Kolejne przejście na kijach, być może ostatnie w tym tygodniu, w sobotę mam plany nie kijowe i nierowerowe, za to w niedzielę, może jeżeli wszystko zagra, wyjadę na rowerze? A dzisiaj? Z Dworca do domu idę na kijkach :), droga jest mi już dobrze znana :), po przeziębieniu niewiele śladów zostało. Wydaje mi się, że jest ciepło, ale termometr pokazuje -2... W ciągu dnia była lekka odwilż, są miejsca gdzie jest ślisko. Na szczęście nie musiałem testować telemarku :). Rowerzystów nie spotkałem, Pewnie pojechali wcześniej, a może dopiero pojadę. Niebo bezchmurne to zapowiada mroźną noc... a brak wiatru to przepis na smog. Oby nie.
Wieczorne przejście z dworca PKP Katowice do domu, Drogi w niezłym stanie, bez wiatru, bez słońca, bez opadów, za to se smogiem. Ten niestety znowu gęstnieje. Sama wycieczka dość przyjemna. nawet nieco dłuższa niż zwykle, za to centralnie przez park Kościuszki :)
Przeziębienie powoli, ale jednak znika, męczy jedynie kaszel. Dojazd do pracy pociągiem, za to powrót od dworca z buta z kijami, przynajmniej część drogi. W między czasie odbieram telefon... gadu-gadu i kilometr minął :). Pogoda dopisuje, lekko na plusie, bez wiatru, gdyby jeszcze smogu nie było...
Wieczorne przejście z dworca do domu, pogoda dopisywała, temperatura w okolicach zera, lekki wiatr, smogu nieco mniej, nawet drogi wczoraj oblodzone jakby w nieco lepszym stanie, co dziwi, bo w ciągu dnia trochę popadał deszcz, trochę śnieg... Przejście dość przyjemne i na luzie... Zmęczenie po niedzieli powoli mija, choroba chyba też...