Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Do pracy

Wtorek, 15 maja 2018 · Komentarze(0)
Wyjazd o poranku znów z opóźnieniem. Jest chłodniej niż wczoraj, wiatr słabszy, ale dalej ze wschodu.
Spore korki w Piotrowicach, dobrze, że tylko tutaj. Po wyjeździe z Katowic jest już nieźle... 

Prace trwają w najlepsze
Prace trwają w najlepsze © amiga

Jazda idzie ciężko, 4 litery dalej dają znać o sobie. Siadanie i wstawanie z siodełka stwarza problemy. Jeszcze pewnie kilka dni i będzie dobrze. Pora planować kolejne wyjazdy. Choć planowanie średnio mi wychodzi. Najlepiej wychodzą wyjazdy ad hoc... bez planu.

W Zabrzu w centrum
W Zabrzu w centrum © amiga


Boję się trochę Zabrza, jest po ósmej, ale jest pusto, mimo tego kieruję się przez lasek Makoszowski. Lubię to miejsce. Po drugiej stronie są już Gliwice, ostatnie kilka km staram się mocniej naciskać. 

Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga

Przejazd przyjemny, szkoda tylko, że zrobiło się chłodno, gorzej że na wieczór zapowiedziane są opady.

Powrót do domu

Wtorek, 15 maja 2018 · Komentarze(0)
Z firmy ruszam po 17, wieje, leje, słońca nie ma. Jest chłodno. 
Na drogach jakby więcej samochodów, do domu daleko. Trzeba jednak się postarać i wrócić do domu. 

Nie mam ochoty na jazdę dookoła, sprawdzanie czegoś więcej. Praca dzisiaj wykończyła. Może odreaguję w drodze?

Po minięciu Zabrza jest spokojniej, niestety deszcz mocniejszy, buty przemoknięte. robi mi się nieprzyjemnie. Mogłem zabrać te zimowe, są odporne ta takie hece ;)

Od Kochłowic odliczam km do końca. Za to na Ligocie coś dziwnie strzela i słyszę, że coś się dzieje w tylnym hamulcu. Na chwilę się zatrzymuję i widzę zgiętą sprężynkę. Spiłowałem już okładziny? Kiedy?  Sprawdzę w domu, za kilkanaście minut. 

Po powrocie pierwsza myśl to gorąca kąpiel... 
Dopiero później zaglądam do hamulców. Okładziny jeszcze powinny wystarczyć. czemu sprężynka się zgięła? Nie mam pojęcia, ale zapas klocków jest w domu. Szybka wymiana, mała regulacja i na jutro rower gotowy :)

Szybko coś uszkodziła się sprężynka. Okładziny jeszcze w normie..
Szybko coś uszkodziła się sprężynka. Okładziny jeszcze w normie.. © amiga

Do pracy po długim czasie

Poniedziałek, 14 maja 2018 · Komentarze(0)
Minęło dobre 5 tygodni gdy ostatni raz jechałem do pracy by.... pracować... z drobną przerwą w trakcie majówki. ;) Teraz to już powrót na całego :) 

Ostatni tydzień był dość intensywny rowerowo, był czas na odreagowanie choroby, na spotkanie z Karoliną... 
Jest dobrze po 7 gdy w końcu ruszam. Z rana okazało się, że wypadła mi podczas ostatniego dnia wyprawy śruba z przedniego hamulca...  kiedy? jak? Nie mam pojęcia. Była też pora na zdjęcie bagażnika i zmianę łańcucha. Teraz trzeba dojechać do pracy. Wiatr w plecy, ale zaskakuje chłód... tego nie było w planie.

Remont na skrzyżowaniu AK i Kościuszki
Remont na skrzyżowaniu AK i Kościuszki © amiga
Nie wygląda to dobrze
Nie wygląda to dobrze © amiga
Wspomagający wiatr dodaje sił, ale 4 litery i tak bolą, pewnie minie dobre kilka dni zanim wszystko się ustabilizuje. Choć nie zamieniłbym, ani kilometra wyprawy i czasu spędzonego na rowerze wspólnie z Karoliną :)
Dziwnie pusto na drogach.... zacząłem się zastanawiać czy nie ma jakiś ferii, wakacji... ale nie... Kolejno mijane miasta są puste... no prawie. W firmie jestem w dość dobrym czasie... Powrót za to będzie ciężki
Przymusowy postój w Zabrzu
Przymusowy postój w Zabrzu © amiga

Powrót do domu

Poniedziałek, 14 maja 2018 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z pracy trochę przed 17, jest znowu dziwnie chłodno, upały gdzieś zniknęły... Wiatr w twarz, niewiele samochodów. Cóż... powrót nie będzie lekki. 
Rower dobrze się spisuje, choć dalej boję się usiąść na siodełku...jednak gdy już pokonałem strach jest nie najgorzej. Zmęczenie daje też o sobie znać... do domu 30 km... jednak nie przeraża mnie to. Jadę dość spokojnie, nie chcę przegiąć, organizm dojdzie do siebie w ciągu kilku dni. Ale musi dostać na to trochę czasu. 
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Gdy docieram do Katowic zastanawiam się czy nie zaliczyć myjni stacji benzynowej, jednak... chyba to nie ma sensu. Na jutro zapowiedziane są jakieś opady... Mycie mija się z celem... 
W Piotrowicach koło Famuru
W Piotrowicach koło Famuru © amiga

W poniedziałek do pracy...

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Dzień niby mam wolny, ale... muszę podjechać do firmy, muszę coś załatwić, nie da się tego zrobić online... trudno. Jest za to okazja by pojechać rowerem. Wczoraj dam sobie niezły wycisk, teraz to czuję... boli... boli... Pierwsze kilka km nie wiem jak się usadowić na siodełku ;)

Na dokładkę wiatr robi psikusa i nie chce pomagać... Jednak dość szybko i tak pakuję się do lasu, nie muszę być na konkretną godzinę, pojadę trochę dłużej, ale za to z dala od cywilizacji. Uwielbiam las... Uwielbiam po nim jeździć... tym bardziej, że mamy wiosnę,. te kolory, te zapach... 

Jeszcze trochę i korki w tym miejscu będą wyjątkowo długie
Jeszcze trochę i korki w tym miejscu będą wyjątkowo długie © amiga
W lasach Panewnickich
W lasach Panewnickich © amiga

I niestety ta wycinka, mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat się wzmogła, a może to tylko złudzenie. 
Znowu wycinka
Znowu wycinka © amiga
W Kończycach wyjeżdżam na asfalt, jest jeszcze lasek makoszowski, tyle, że to niewielki fragment. Już w Gliwicach na drogach ruch prawie nie istnieje :) Jeżeli mi się uda to jeszcze podejdę do rowerowego, suport powoli diabli biorą. słychać walnięte łożysko... 
Trochę nierówno i ten śmietniczek...
Trochę nierówno i ten śmietniczek... © amiga
W Gliwicach...
W Gliwicach... © amiga
Do firmy docieram jakoś przed 9:00 mam cichą nadzieję, że uda się to szybko załatwić i przed południem wrócę do domu..

Powrót do domu

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Miało być krótko w pracy, a wyszło jak zawsze... czas gdzieś uciekł... Wyjeżdżam w okolicach 16... Jest gorąco upalnie, a ja jestem gdzieś po 18 umówiony muszę dotrzeć do domu przebrać się i lecieć dalej. Powinienem zdążyć... ale dla zasady jadę szosami... 
Gorąco... upalnie... to dobrze, lekarz kazał mi siedzieć w ciepłym... ;) w kożuchu... ubawił mnie tym... 

Drogi puste, dopiero na wysokości Zabrza jakby ciaśniej... na szczęście udaje się jakoś przejechać. 
Puste drogi
Puste drogi © amiga
Na Wirku  ktoś do mnie dzwoni... czekałem na ten telefon... schodzę z roweru i idę kawałek pieszo... mija dobre 20 minut na rozmowie. Wiem co będę robił jutro. :)
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Wsiadam ponownie na rower, chcę przejechać dość stromy podjazd przed Kochłowicami to dobry test na kondycję. Przed chorobą podjeżdżałem to bez większych problemów, chyba, że padało wcześniej. Dzisiaj na suchym gruncie... staję... masakra... Sporo straciłem... będzie co robić. Za miesiąc wyjazd firmowy, będę musiał trochę nad tym popracować.
Po miesiącu przerwy jadę na nieco bardziej stromy podjazd... - jest ciężko...
Po miesiącu przerwy jadę na nieco bardziej stromy podjazd... - jest ciężko... © amiga
Do domu docieram około 18 - w zasadzie tak jak miało być... tak więc szybka kąpiel i jadę załatwić jeszcze jedną rzecz :)
Jeszcze minuta i będę w domu
Jeszcze minuta i będę w domu © amiga

Testowanie fragmentu trasy....

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · Komentarze(3)
Dziś niedziela, miałem nadzieję, że inaczej ten dzień będzie wyglądał... ale... trudno. Z rana jeszcze coś do zrobienia, czas uciekł. Wybiło południe... dopiero się uporałem. Ruszam po obiedzie, jest coś przed 14 gdy ruszam...  Początkowo myślę o Chudowie, ale... jadę na Gliwice ;)... Jest okazja by sprawdzić fragment trasy, do Zakopanego... 
Zaskakuje mnie coś dziwnego... zupełnie nie planowane burze. Od Rudy Śląskiej  w wielu miejscach jest mokro. niedawno lało... 

Dolina Jamny...
Dolina Jamny... © amiga
W lesie... jest pięknie, ale duszno
W lesie... jest pięknie, ale duszno © amiga
Niedawno przeszła tędy burza
Niedawno przeszła tędy burza © amiga
Docieram do Zabrza, część Gliwicką znam, tam nie powinno być problemów, za to interesuje mnie część Ornontowic, Orzesze i dalej aż do Kobióra... 
W Przyszowicach dopada mnie burza, chronię się w Kościele... 5 minut później wychodzi słońce, kilka zdjęć, banan, picie i mogę ruszać dalej. 
Wnętrze kościoła pw. św. Jana Nepomucena w Przyszowicach
Wnętrze kościoła pw. św. Jana Nepomucena w Przyszowicach © amiga
Przyszowice - drewniany spichlerz plebański z 1829 roku - szkoda, że nie ma w tej chwili tam dostępu
Przyszowice - drewniany spichlerz plebański z 1829 roku - szkoda, że nie ma w tej chwili tam dostępu © amiga
Pałac w Pszyszowicach
Pałac w Pszyszowicach © amiga
Przyszowice - stacja PKP
Przyszowice - stacja PKP © amiga
Co jakiś czas zatrzymuję się, kilka fot... sprawdzam mapę... i jadę dalej... kombinuję... kluczę to tu to tam... ale... z grubsza układa się wszystko nieźle... 
Ornontowice - Kościół pw. św. Michała Archanioła
Ornontowice - Kościół pw. św. Michała Archanioła © amiga
Miejsce postojowe
Miejsce postojowe © amiga
Kościół pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela
Kościół pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela © amiga
Przed Kobiórem fragment leśny, to dopiero 45 km... ale temperatura mnie zabija... czuję jak odparowuje ze mnie woda..., kolejny postój przy stawach... 
Tablica Informacyjna przy stawach w Kobiórze
Tablica Informacyjna przy stawach w Kobiórze © amiga
Pomnik w Kobiórze przy stawach
Pomnik w Kobiórze przy stawach © amiga
Nad stawami w Kobiórze
Nad stawami w Kobiórze © amiga
Pora zakręcić w kierunku domu..., wydaje się, że powinienem dotrzeć ma miejsce w 1.5 godziny... tylko ta temperatura... Zastanawiam się czy nie stanąć w knajpce w Żwakowie... jest jeszcze trochę drogi do tego miejsca, ale może warto się gdzieś zatrzymać, coś wypić? Kola... powinna postawić na nogi... 
Widok w kierunku Pszczyny
Widok w kierunku Pszczyny © amiga
W Kobiórze na stacji
W Kobiórze na stacji © amiga
Koń padł...
Koń padł... © amiga
Tyle, że w Żwakowie widzę kolejkę... do baru... to nie ma sensu, stracę masę czasu, cóż jadę dalej, ale wiem, że kolejny sklep jest dopiero na Podlesiu. Kieruję się przez lasy, jest wyraźnie chłodniej... jednak nie mam zupełnie siły... na dokładkę stuka łożysko w suporcie... W szaraku chyba zmieniałem go rok temu... więc ma prawo. Nawet nie pamiętam jaki mam wkręcony suport...  muszę w domu to sprawdzić...
Wieża obserwacyjna w lesie
Wieża obserwacyjna w lesie © amiga
Przymusowy postój
Przymusowy postój © amiga
Docierając w okolice domu podjeżdżam jeszcze na chwilę na myjnię... pora zedrzeć trochę błota z szaraka... 
Czyściutki  rowerek :)
Czyściutki rowerek :) © amiga
Pić się strasznie chce... w domu 2 litry wody mineralnej szybko znikają... Czuję zmęczenie, czuję opaleniznę... 

Krótko załatwić kilka spraw

Sobota, 28 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Dzień nietypowy, z rana kilka rzeczy do zrobienia, po południu zdzwaniam się z kumplem pod Mikołowem, on ma coś co ja potrzebuję, ja mam coś co on potrzebuje. Wsiadam na rower i jadę. Jest gorąco i wieje wiatr.... silny wiatr. Za to po drodze trochę górek będzie okazja się zmęczyć... 
Panorama z okolic Mikołowa
Panorama z okolic Mikołowa © amiga
Na miejscu schodzi nam dobre kilka godzin, sprawy pozałatwiane, jest coś koło 19 gdy ruszam w drogę powrotną. Słońce jest już nisko. Robi się trochę chłodno. Gnam ile sił w nogach, tych niestety niewiele, ponad 3 tygodnie wyłączenia z jazd zrobiły swoje. Każda górka i ledwo żyję ;)
Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga
W domu jestem po 20.... Mam nadzieję, że jutro uda się więcej pojeździć....

Krótko po okolicy

Środa, 25 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Jest coś koło 14 gdy  ruszam, mam 2 godziny czasu dla siebie, trzeba to wykorzystać. Muszę podjechać do paczkomatu, ale pojadę trochę dookoła. Plan minimum 20km. Ruszam przez lasy na Murcki, kluczę trochę po lesie, strasznie wieje wiatr. Coś czuję, że powrót będzie ciężki... będę się chciał ukryć pomiędzy drzewami. 

Stary dworzec w Murckach
Stary dworzec w Murckach © amiga
Rowerki miejskie w Murckach
Rowerki miejskie w Murckach © amiga
W Murckach wpadam na pomysł by pojechać na Lędziny, może Imielin, zobaczymy co z tego wyjdzie. Gnam przez Hamerlę, dzisiaj pustko na szlakach, mogę się na spokojnie zatrzymać to tu to tam. Przy Hamerlii staję kilka razy, w końcu mogę zrobić fotę dębowi, w weekendy jest tutaj sporo turystów. Zaskakuje mnie za to tabliczka. Teraz to dąb Tadeusz :)

Parking leśny
Parking leśny © amiga
Miejsce postojowe
Miejsce postojowe © amiga
Kwiatku przy kapliczce
Kwiatku przy kapliczce © amiga
Na rozstaju dróg...
Na rozstaju dróg... © amiga
Dąb Tadeusz
Dąb Tadeusz © amiga
Tabliczka informacyjna
Tabliczka informacyjna © amiga
W Imielinie szybko odbijam w kierunku Lędzin, tyle, że wszystko bokami... a dalej.... Mysłowice, miejsca do których rzadko zaglądam, powinienem wylądować gdzieś w okolicach Kopalni. Jeszcze kawałek i będę na Wesołej... 
Pogoda wymarzona
Pogoda wymarzona © amiga
Tego tutaj nie było gdy ostatnio jechałem
Tego tutaj nie było gdy ostatnio jechałem © amiga
Zalew Wesoła Fala
Zalew Wesoła Fala © amiga
Wieje strasznie, męcząca przeprawa. Ostatni postój na Giszowcu w samym centrum, moją uwagę zwraca kwitnące drzewo :)... 
W centrum Giszowca
W centrum Giszowca © amiga

Docieram w końcu po 2 godzinach do paczkomatu, paczka odebrana i... wracam do domu. Jest kilka minut po 16 :)... Jutro wolne od rowera, ma lać...


Do Goczałkowic

Niedziela, 22 kwietnia 2018 · Komentarze(3)
Niedziela, dochodzi 10, jest około 15 stopni, pora gdzieś pojechać, wybór pada na Goczałkowice-Zdrój, o 12 otwierają tam niby komisy samochodowe, pora sprawdzić co tam ciekawego stoi. A przy okazji pojadę kawałek rowerem. 
Mam max 4-5 godzin czasu. Wiele i niewiele. Dużo bo na taką trasę starczy i to z lekkim zapasem, a mało... bo może go braknąć na zwiedzanie. Obieram najkrótszą trasę, na krechę przez Tychy, Kobiór,  wzdłuż wodociągu :) Głupio to zabrzmi ale jadę tam w tym roku po raz pierwszy. Ostatnie 2-3 tygodnie to dla mnie katastrofa... Choroba jeszcze trochę męczy, ale z każdym wyjazdem jest coraz lepiej, tyle, że powinienem unikać kontaktu z ludźmi. Oczywiście Goczałkowice-Zdrój to idealne miejsce na unikanie ich ;)

Początkowo jest trochę chłodno, ale jedzie się przyjemnie, za to czuję wiatr, wiem, że powrót będzie męczący, 40 km po wiatr, bądź z bocznym wiatrem jeżeli nic się nie zmieni w ciągu dnia. 
Droga na Paprocany
Droga na Paprocany © amiga
Widać już góry
Widać już góry © amiga
Mimo że trasa jest mało atrakcyjna pod kątem zwiedzania, jednak przyjemność z jazdy, z dala od samochodów robi swoje, dodatkowo sporo lasów i widoki na góry :) . Do Goczałkowic docieram w niezłym czasie, jestem nawet nieco za wcześnie, kręcę się po okolicy dobre 45 minut, co nieco pooglądałem i... teraz trzeba wrócić do domu. Czas mocno się skurczył... już wiem, że na 14 nie zdążę, ale przed 15 będę w domu... 
Kapliczka na ul Wiosennej w Goczałkowicach-Zdroju
Kapliczka na ul Wiosennej w Goczałkowicach-Zdroju © amiga
Goczałkowice Zdrój
Goczałkowice Zdrój © amiga
W tle Beskidy :)
W tle Beskidy :) © amiga
Ptasia wyspa
Ptasia wyspa © amiga
Kaplica Rzymskokatolicka Pw. św. Anny
Kaplica Rzymskokatolicka Pw. św. Anny © amiga
Tak jak się spodziewałem wiatr daje popalić :), dobrze, że domu zabrałem banany i 2l wody, szkoda jednak, że tak mało. Gnam na wariata, aż do Kobióra to droga którą mam nadzieję wykorzystamy z Darkiem za około miesiąc, w drodze do Zakopanego. Kilka elementów się zmieniło, ale na plus. Zaskoczyła mnie rowerówka od Goczałkowic do Pszczyny. Nie ma się do czego przyczepić... 
Mostek po remoncie
Mostek po remoncie © amiga

Od Kobióra droga zbliżona do tej porannej, z kilkoma drobnymi korektami. Na jednej ze stacji robię przerwę na kolę, czuję zmęczenie. Wiatr i palące słońce zrobiły swoje...  Do domu pozostało około 15 km. Staram się mocniej nacisnąć, ale... nie potrafię, a może nie chce mi się. 

Gdy dojeżdżam do domu, marzy mi się kąpiel :) i strasznie che mi się pić... 3l to chyba za mało...  
Jutro leje... tak więc rower ma wolne :)