Krótki wypad do nie tak bliskiej piekarni... obok siebie mam przynajmniej kilka punktów sprzedaży chleba... w tym 2 piekarnie, jednak Co Kuczera to Kuczera... warto tam się wybrać ;)
Pink Floyd - High HopesPo pracy zbieram się i jadę na Helenkę, Darek wyjechał sporo wcześniej, ja musiałem zostać... coś dokończyć... odpalam OSMAnd-a ciekawe którędy mnie poprowadzi... Już po chwili wydaje mi się, że wykreślona trasa pokrywa się z tą z której zwykle korzystam... A miałem nadzieję, że znajdę coś nowego... coś ciekawszego. Pędzę do Zabrza... Jedzie się dość przyjemnie, chociaż nie mogę jakoś zmusić się do większego wysiłku... kolano daje się we znaki... Na Rokitnicy krótka przerwa na mycie roweru w ręcznej myjni... 2 minuty starczają by rower jakoś wyglądał. :) Jadę dalej i na Helence przy Biedronce jeszcze raz staję... tym razem przy bankomacie, jutro gotówka może się przydać... W końcu nie każdy wiejski sklep jest zaopatrzony w terminal do kart płatniczych...
Krótka przejażdżka makrokeszem, znalazłem mu nowy dom... przyda się kuzynce. Dla mnie jest zdecydowanie za mały, a jakbym chciał wymienić wszystko ci mi w nim nie pasuje to musiałbym włożyć w niego 1000zł bez sensu... przynajmniej nie będzie się kurzył... Powrót już normalnie busem...
Dość nietypowy wypad... Normalnie pewnie gnałbym do domu a dzisiaj mała odmiana. Z Darkiem jadę na Helenkę samochodem, a stamtąd już rowerami do Miechowic do Jacka. Dynio chce porozmawiać o przygotowaniach do Harpagana... planowałem kiedyś też na nim się pojawić, ale ramię skutecznie mnie blokuje... Hmm. Gdy lekarz mi wspominał o tym, że będzie bolało pół roku patrzyłem na niego jak na wariata, w tej chwili minęły już 2 miesiące i... dalej nie widać specjalnie poprawy, może już tak nie rwie, ale dalej pewne czynności są poza moim zasięgiem... Pewnie gdybym powiedział ortopedzie, że dalej jeżdżę na rowerze to by mnie zabił ;)
U Dynia w miłym towarzystwie spędzamy dobrą godzinę, może dłużej, jednak trzeba wrócić... którędy? Boję się wjeżdżać z ciężki teren, jednak jeszcze bardziej nie podoba mi się droga z Miechowic do Stolarzowic... Chyba wolę trochę pocierpieć... nawet zjeżdżając z Krajszyny ;)
Po intensywnym weekendzie pora na zwykły szary wyjazd do pracy, wariant skrócony bo z Helenki... do pokonania jedynie ok 16km... w większości z górki, ale w nocy padało, przez głowę przechodzi mi myśl o jeździe szosami... jednak szybko zmieniam plan, w końcu błotnisty odcinek leśnej to jedynie 300-400m... w najgorszym przypadku przeprowadzę rower.
Myślałem że będzie mi się gorzej jechać...ale jest nieźle... nic mnie nie boli, nie dolega... szok... Na leśnej... okazuje się, że jest całkiem przyzwoicie... Fakt, że trzeba zwolnić ale to wszystko... Końcówka to szosy i we względnie szybkim czasie docieram na miejsce..., do pracy... :)
Turning Ever Towards the Sun - Wolves In The Throne Room
Czuję wczorajszą 300kę... czuję ogólne zmęczenie, na pytanie czy jadę samochodem, odpowiadam nie... rowerem... W końcu to niedaleko, dzisiaj trasa do... jest skrócona, bo z Helenki. Boję się tylko jednego... że 4 litery będą dawać znać o sobie...
Początkowo jadę na stojąco, bo co będzie jak usiądę i zaboli?
Jednak już na zjeździe siedzę i... nic... jest dobrze... myślałem, że gorzej będzie..., Jednak dzisiaj zupełnie nie mam ochoty na jadę szosami, nawet gdybym miał się kapać w błocie na leśnej to i tak tamtędy pojadę. Na miejscu okazuje się, że jest trochę wody kałuż, ale całość jest przejezdna. Muszę lekko zwolnić, bo to nie są idealne warunki dla Slicków. Jednak to tylko 400m, dalej znowu szosy i szuterki. Po 35 minutach jestem w firmie... jest nieźle, chociaż podejrzewam, że cały dzisiejszy dzień będzie ciężki... oczy same się zamykają.. :)
ANCIENT BARDS - TO THE MASTER OF DARKNESS
Wyjazd z firmy nieco później niż planowałem, za to... i tak jadę do Darka, na Helenkę, jutro wyjazd na BikeOrient. A teraz zostało mi się zmagać z dojazdem. Ruszam tyłami, przez leśną, chociaż wiem, że nie będzie tam sucho, w końcu ostatnie kilka dni to deszcze. Cóż... Rower i tak nie do końca jest czysty.
Na leśnej jest dokładnie tak jak myślałem, w wielu miejscach nie ma innej możliwości, trzeba przejechać centralnie przez kałuże. Dobrze, że to jedynie kilkaset metrów. Za do dalej mam w planie jeszcze kilka miejsc do zaliczenia, po pierwsze myjnia w Rokitnicy. Wypadałoby dojechać na czystym rowerze ;), później bankomat i odwiedziny sklepu. Docieram na miejsce dopiero po 50 minutach... ale chyba warto było ;) Wieczór minął nam szybko :)
Rammstein - Rosenrot Dojeżdżamy do Jordanowa, jest sporo czasu, organizatorzy też dopiero się rozpakowują, w bazie jedynie 2 znajome osoby..., zamieniamy kilka zdań i idziemy przygotować rowery do jutrzejszego wyjazdu. Dość sprawnie to idzie, zastanawiam się co teraz? Może mała przejażdżka po okolicy? Będziemy wiedzieli z czym jutro przyjdzie nam się zmierzyć... 30 minut to może nie jakoś specjalnie dużo, ale jedno jest dla nas oczywiste, lekko to jutro nie będzie :) Przy okazji zauważam, że zapomniałem pasa do pulsometru, ech... chyba za szybko się zbierałem w firmie...