Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2018

Dystans całkowity:1090.31 km (w terenie 209.00 km; 19.17%)
Czas w ruchu:53:23
Średnia prędkość:20.42 km/h
Maksymalna prędkość:48.37 km/h
Suma podjazdów:4823 m
Maks. tętno maksymalne:166 (90 %)
Maks. tętno średnie:141 (76 %)
Suma kalorii:41464 kcal
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:31.15 km i 1h 31m
Więcej statystyk

Poranny przejazd do pracy

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(1)
Zbieranie się dzisiaj nie idzie mi zbyt żwawo. Na zewnątrz jestem około 7:10, poranek nie za gorący, jest około 14 stopni, na dokładkę chyba mamy dzień świra... Samochodów jak mrówków... Wszędzie pełno. Korki ciągną się przy każdym skrzyżowaniu. W Piotrowicach jedyna sensowna opcja to chodnik... Nieco luzuje się przy wyjeździe z Katowic, niestety centrum Kochłowic wygląda tragicznie, od wiadukty A4 stoją już samochody. Odbijam w bok, mijam całe centrum, kieruję się na polną, gdzie ruch nie ma ;)

Słońce schowane za chmurami
Słońce schowane za chmurami © amiga
Dopiero na Wirku wracam na drogi, jest chyba lepiej. Aż do Zabrza wszystko jest w jak najlepszym porządku. Niestety dojazd do Centrum Południe to również walka z samochodami, mimo, że jest po ósmej...  swoje na skrzyżowaniu musiałem odstać. Ech... mogłem skręcić na Kończyce i Makoszowy. Nie spodziewałem się jednak tutaj takich problemów. 
W Zabrzu na rondzie jakiś debil w samochodzie prawie nie wjechał mi w 4 litery... Szkoda gadać... Słyszałem hamowanie i to że zgasł mu silnik... gdzie mu się tak spieszyło... Mam trochę dość, wiec jadę przez Lasek Makoszowski... mogę odpocząć. 
Ścieżki w Lasku Makoszowskim
Ścieżki w Lasku Makoszowskim © amiga
Jest niesamowicie przyjemnie w lesie
Jest niesamowicie przyjemnie w lesie © amiga

Po drugiej stronie jestem już w Gliwicach, jest spokojniej... Dopiero przy wyjeździe z bł.Czesława postanawiam nieco inaczej przejechać. Remont Zabrskiej skutkuje objazdami i korkami. Na szczęście do pracy niedaleko... 
Mimo problemów poranek jest dobrze wykorzystany. Na wieczór zapowiedziane są burze... oby to się nie sprawdziło... 

Zdążyć przed deszczem

Wtorek, 4 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam trochę po 17, prognozy wskazują, że może coś popadać, radary pokasują chmury gdzieś daleko na wschodzie, chyba więc będzie dobrze. Wiatr od wschodu, na drogach niewielki ruch. Jest ciepło i przyjemnie, choć od rana przez kilka godzin lało. 

Początkowo chcę jechać najkrótszą możliwą drogą, by jak najszybciej być w domu, jestem wieczorem umówiony z kumplem, ale... na wysokości parku Pileckiego w Zabrzu rower sam wbija się do parku... wyjeżdżam w Pawłowie, tak jest początek nowej DDRki wczoraj widziałem jej kontynuację gdzieś na Wirku, cóż... trzeba sprawdzić jak to wygląda. 

W Zabrzu przy lasku Makoszowskim
W Zabrzu przy lasku Makoszowskim © amiga
Park W Pileckiego w Zabrzu
Park W Pileckiego w Zabrzu © amiga
Nowa piękna DDRka w Rudzie Śląskiej
Nowa piękna DDRka w Rudzie Śląskiej © amiga
Spory odcinek jest już otwarty, ale od granicy z Czarnym Lasem drogę zagradzają znaki zakazu ruchu... oczywiście ignoruję je. Jak się okazuje po 200 m droga kończy się w polu. Jakoś tak trochę t bez sensu... Wydaje mi się, że powinno to prowadzić gdzieś na wysokość Bielszowickiej i być może dalej w kierunku węzła z A4. To góra kilometr do tego pierwszego miejsca i jakieś 2 więcej do węzła. Czemu przerwano? Brak funduszy? Dobra zmiana? 

Zupełnie nowa droga, jeszcze zamknięta
Zupełnie nowa droga, jeszcze zamknięta © amiga
DDRka prawie idealna, prawie, bo zamiast kostki powinien być asfalt
DDRka prawie idealna, prawie, bo zamiast kostki powinien być asfalt © amiga
A to niespodzianka, droga urywa się w polu
A to niespodzianka, droga urywa się w polu © amiga
Ciekawe czy ktoś tutaj wypadł...
Ciekawe czy ktoś tutaj wypadł... © amiga
Na samym Wirku też trochę niespodzianek, przejeżdżam przez plac budowy miasteczka ruchu drogowego. W tej chwili jeszcze masa błota, ale gdzieniegdzie pojawiają się jednak namiastki dróg, ścieżek... Wydaje się, że ma to sens... Chwilę później jestem na Bieszowickiej, jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego aż do Kochłowic. Tam wyjeżdżam na asfalty... Pora pognać do domu, robi się późno... na dokładkę od wschodu widać nadciągające ciemne chmury... Nie wygląda to zbyt dobrze. 
Budowa miasteczka ruchu drogowego na Wirku
Budowa miasteczka ruchu drogowego na Wirku © amiga
W końcu pojawiło się słońce
W końcu pojawiło się słońce © amiga
W Panewnikach na rondzie
W Panewnikach na rondzie © amiga
Gdy docieram do domu lekko kropi... udało się... Mija pół godziny ma przebranie się i na wyjazd do kumpla. Na zewnątrz leje... 
Ciekawe jak będzie jutro... meteo straszy... 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga






Uciekając przed burzą

Wtorek, 4 września 2018 · Komentarze(1)
Jest 7:10 gdy ruszam, drogi suche, wiatr od wschodu. Dwie rzeczy które mnie niepokoją to ruch na drogach i burza idąca od wschodu, mam nad nią jakieś 15 minut przewagi na starcie, pytanie czy uda mi się dojechać na sucho? 

Już na starcie leciutko kropi, z oddali słychać grzmoty, nie wróży to zbyt dobrze porannemu przejazdowi. Gnam ile sił w nogach, tyle, że już w Piotrowicach muszę odstać na światłach. Kropienie nie ustaje.  

Na Ligocie odbijam na skrót przez Bałtycką, dzisiaj każdy zaoszczędzony km jest ważny. Wiem, że muszę poruszać się na zachód i na północ, w zasadzie to w kierunku do pracy by jakoś uniknąć zlania. Deszcze raczej powinien mnie minąć od południa, tyle, że cały czas jestem gdzieś na granicy. 

Gdy docieram do Kochłowic widzę wielkie rozlewiska, niedawno lało, z górek płyną wartkie strumienie, odbijam na ul.Polną, nieco z dala od samochodów, staję, szybkie zdjęcie, sprawdzam radary. Te zaskakują, bo teraz mam burzę przed sobą, za sobą i od południa. Jestem w dziurze między tym wszystkim. 

Jeszcze kilka minut temu musiało tutaj lać
Jeszcze kilka minut temu musiało tutaj lać © amiga

Niby na mnie nie pada nic z nieba, ale woda spod kół robi swoje. Dobrze, że wziąłem błotniki, ostatni raz miałem je założone chyba w czerwcu, może w lipcu...Długa przerwa, przed wyjazdem musiałem ich poszukać ;) Na Wirku i w Bielszowicach jeszcze więcej wody... Na Bielszowickiej decyduję się na wjazd na znienawidzoną DDRkę, jest powyżej lustra wody. A w kilku miejscach rozlewiska są na całą szerokość drogi. W butach wilgotno ;), choć nie marznę, nie przy tej temperaturze. 

Mokro na Bielszowickiej
Mokro na Bielszowickiej © amiga
W centrum Zabrza kolejne zaskoczenie, drogi suche, tutaj nie padało, mam chwilę czasu i sprawdzam jeszcze raz radary, wygląda na to, że nieco wyjechałem z dziury na północ, za to za mną kroczy wielgaśna chmura...  Mogę mieć tylko cichą nadzieję, że mnie nie dogoni. Skracam drogę przez lasek Makoszowski, w zasadzie nie ma tutaj żywej duszy. Jestem na granicy z Gliwicami, oglądam się za siebie, nie widzę jeszcze chmury deszczowej... chyba zdążę, powinienem być w firmie za jakieś 15 minut. 
Czekając na zielone
Czekając na zielone © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Przejazd przez Gliwice na szczęście bez większych problemów, jakiś wariat wymusza pierwszeństwo, dobrze, że jestem w bezpieczniej odległości. W firmie melduję się w takim sobie czasie. Najważniejsze, że mnie nie zlało. Uciekłem przed ulewą... 

Wieczorny powrót do domu

Poniedziałek, 3 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam o 16:50, jest przyjemnie ciepło, wiatr chyba od wschodu, zastanawiam się czy wjechać w las czy może pociągnąć drogami. Mam trochę czasu, nawigacja pokazuje mi jakąś dziwną alternatywę, jest nieco dłuższa, jednak co z tego. Nie muszę przecież korzystać cały czas z podpowiedzi. 

Wyjazd z Gliwic raczej bez niespodzianek, za to już w Zabrzu proponuje mi ciekawą opcję, wpierw przy stadionie Górnika, a później przez osiedla, na tych krótkich jednokierunkowych drogach miałbym problem by się odnaleźć, ale Mio daje radę. Wyjeżdżam na granicy z Bielszowicami, tam mimo opcji standardowej postanawiam pojechać w kierunku osiedla Ficinus. 


Rowerówka zupełnie bez zapowiedzi skręciła, bez znaku, bez ostrzeżenia
Rowerówka zupełnie bez zapowiedzi skręciła, bez znaku, bez ostrzeżenia © amiga
Kościół św. Józefa w Zabrzu
Kościół św. Józefa w Zabrzu © amiga
Stadion Górnika Zabrze im. Ernesta Pohla, a jeszcze kilka lat temu im. Adolfa Hitlera ;)
Stadion Górnika Zabrze im. Ernesta Pohla, a jeszcze kilka lat temu im. Adolfa Hitlera ;) © amiga
DDRka w Zabrzu - to chyba żart
DDRka w Zabrzu - to chyba żart © amiga

Po drodze kilka niespodzianek, nowe drogi, ścieżki, nowe alternatywy przejazdu. Wiele miejsc zaskakuje, próbuję to jakoś połączyć ze starą mapą tego miejsca... i po chwili z grubsza wiem gdzie jestem i co tutaj było jeszcze rok czy dwa lata temu. Myślę, że jeszcze kilka razy tutaj podjadę sprawdzić kilka ścieżek rowerowych, wyglądają zachęcająco, tyle, że trzeba to sprawdzić. Za jednym przejazdem raczej to niemożliwe. 
Kawałek nowego węzła na Wirku
Kawałek nowego węzła na Wirku © amiga
Kilka lat temu ten schron wyglądał zupełnie inaczej
Kilka lat temu ten schron wyglądał zupełnie inaczej © amiga
Kolonia Robotnicza Ficinus
Kolonia Robotnicza Ficinus © amiga
W Rudzie Śląskiej
W Rudzie Śląskiej © amiga
Będąc na Ficinusie przypominam sobie o informacji o nowych Muralach, są niedaleko, jadę na czuja, choć przez chwilę chodzi mi po głowie by sprawdzić adres. Gdy jednak widzę sklep rowerowy na Wirku wiem gdzie jestem i gdzie szukać murali, są może 100 m dalej. 
Nowy mural na Wirku
Nowy mural na Wirku © amiga
Kolejny mural na Wirku
Kolejny mural na Wirku © amiga
Pora odbić do Panewnik, jednak nie za szybko, jeszcze chwilę kręcę się po Rudzie, po nowych rowerówkach, gdyby wszędzie były tak rozwiązane. Brakuje tego praktycznie w każdym mieście, coś podobnego jest chyba tylko w Warszawie. 
W Kochłowicach wjeżdżam już na drogę do Katowic, myślę, by pociągnąć do końca szosami. jednak to co się dzieje w Panewnikach zniechęca mnie do tego planu. Wjeżdżam w las i kieruję się częściowo na ścieżkę na Starganiec, dopiero przy jednym z pomników skręcam na Piotrowice i dom... 
Piękna DDRka - gdyby wszędzie takie były
Piękna DDRka - gdyby wszędzie takie były © amiga
W lasach Panewnickich
W lasach Panewnickich © amiga
Wieczór był niesamowicie przyjemny :) Jechało się rewelacyjnie, a przy okazji co nieco  zobaczyłem :)

Poniedziłkowy poranek

Poniedziałek, 3 września 2018 · Komentarze(1)
Poniedziałek jak zwykle pokręcony, szybkie zbieranie, wychodzenie i... powrót... skleroza nie boli, dobrze, że zrobiłem rachunek sumienia przed ruszeniem, w firmie nie miałbym w co się przebrać ;)
W efekcie ruszam dopiero około 7:25.... strasznie późno, na dokładkę ruch na drogach jest spory, dużo większy niż to co było przez ostatnie kilka tygodni... zaczął się rok szkolny, 10 miesięcy walki o życie z kierowcami... tymi niedzielnymi głównie. 
Szkoły otwierają się około 9... niby więc mam sporo czasu by dotrzeć do pracy, ale po co kusić los... pojadę przez las... Odbijam tuż za granicą z Rudą Śląską, nad stawami unoszą się poranne mgiełki :) Muszę stanąć.... 

O poranku nad jednym ze stawów księżycowych
O poranku nad jednym ze stawów księżycowych © amiga
Wczoraj i w nocy długo lało, wszędzie widać po tym ślady, na ścieżkach leśnych w wielu miejscach trzeba mijać kałuże czy błoto, nie wszędzie się da. Czasami muszę w to wjechać... będzie wieczorem co prać ;). Po krótkim odcinku leśnym wyjeżdżam na Halembie tyle, że z nieco innej strony niż zwykle, spoglądam na nawigację, zainteresował mnie jej wariant. Korzystam z niego, "skrót" przez osiedla jest intrygujący, być może do wykorzystania na kolejnych wycieczkach. W sumie wjeżdżam na leśną ścieżkę prowadzącą, aż na Makoszowy :)
Mokro w lesie
Mokro w lesie © amiga
Na starej hałdzie w Makoszowach
Na starej hałdzie w Makoszowach © amiga
Przejazd przez hałdę na Sośnicy sobie daruję, po ulewach ścieżki zmieniają swoją konsystencję, kształt, zawartość. Często jest tak że coś się obsunie, wolę nie ryzykować, bo jak znam siebie to zamiast zawrócić, ryzykując nadrobienie kilku km, to pewnie bym się w to pchał dalej, po kolana w błocie... tracąc kilkadziesiąt minut. Lepiej więc nieco bardziej dookoła, ale bezpieczniej. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wyjeżdżam na granicy z Gliwicami, tutaj też widać zwiększony ruch... Samochodów kilka razy więcej... nawet z wyjechaniem z lasu mam problem. Muszę odczekać kilka aut... 
W firmie jestem w nie najlepszym czasie, mam na sobie całkiem sporo błota, zresztą rower jest nim solidnie pokryty... ;) Dzień za to zapowiada się całkiem ciepły, mam nadzieję, że powrót będzie równie przyjemny jak dojazd do pracy.