Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:1119.57 km (w terenie 237.00 km; 21.17%)
Czas w ruchu:56:00
Średnia prędkość:19.99 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:5733 m
Maks. tętno maksymalne:171 (92 %)
Maks. tętno średnie:146 (79 %)
Suma kalorii:45267 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:33.93 km i 1h 41m
Więcej statystyk

Powrót do domu

Poniedziałek, 2 lipca 2018 · Komentarze(2)
Ruszam około 17:15, wiatr chyba silniejszy tyle, że mam go z tyłu, ale podmuchy wyraźnie odczuwalne. Nie jest za ciepło, trochę żałuję, że nie ubrałem wiatrówki... choć po kilku km kręcenia powinno być już mi cieplej. 
Nieco większy ruch na drogach... zupełnie nie mam pojęcia czemu...

Myślałem, że pojadę lasami, ale jutro mam wizytę u klienta, muszę się jeszcze do tego przygotować w domu, tak więc wybieram wariant szybki i krótki. Słońce grzeje, ale to nie to co powinno być latem, raczej sprawia wrażenie jakby była to jesień... 
Wylało ze studzienek...
Wylało ze studzienek... © amiga
Unikam głównych dróg tam gdzie się da, na Wirku... odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, tak więc choć trochę terenu zaliczę. Zaskoczyła mnie tutaj liczba rowerzystów. Na tych kilku km minąłem ich może kilkadziesiąt. Najczęściej to rodziny, 3-4 czy nawet 5 osobowe. :) Miejsce to jest oddalone od ruchliwych dróg, wygląda uroczo, pod warunkiem, że nie wieje od wody... a raczej od tego ścieku... 
Szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego
Szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Przy potoku Bielszowickim
Przy potoku Bielszowickim © amiga
Na drogi wyjeżdżam w Kochłowicach, ostatnie 10 km szosami, w domu jestem w przyzwoitym czasie, choć musiałem odebrać telefon od znajomego. Ważna sprawa... Trochę jednak czasu zleciało... 
Wąska ścieżynka ;)
Wąska ścieżynka ;) © amiga






Po weekendzie do pracy

Poniedziałek, 2 lipca 2018 · Komentarze(3)
Jest 7:12 gdy ruszam, poniedziałkowy poranek nie należy do moich ulubionych, wszystko w proszku... Na szczęście zbieranie i tak poszło wyjątkowo sprawnie. Tylko niewielki poślizg ;)

Wyjątkowo chłodny letni poranek, spory ruch samochodowy i... paskudny wiatr z północnego-zachodu, nie zapowiadają szybkiego i bezbolesnego przejazdu.   

Po przepchnięciu się przez zaciski w Piotrowicach i Panewnikach dalej jest już nieźle, mało tego, w zasadzie udało mi się nigdzie nie stanąć. Poza światłami w Piotrowicach przy Famurze. 
W Kochłowicach w centrum trafiam na okienko między samochodami, tak więc szybko pokonuję i tą przeszkodę, za to podjazd przed Wirkiem daje się we znaki, wiatr próbuje mnie zmęczyć, ale się nie poddaję... Z górki jest lepiej, jednak jazda i tak jest wolniejsza niż powinna. Spoglądam na zegarek, jest nieźle. Wydaje mi się, że o ósmej będę w okolicach Centrum Południe w Zabrzu... 

Gdy tam docieram jest za 2 ósma... poszło sporo szybciej niż się spodziewałem, mało tego prawie nie ma samochodów, przejazd ul Winklera nie dość że szybszy, to na dokładkę krótszy... Kilka minut zaoszczędzone.  

Pozostał przejazd przez Gliwice, nie spodziewam się cudów, będzie jak zwykle, bez samochodów ;) Docieram do firmy... czas przyzwoity, choć wiatr zrobił swoje... szczególnie na ul bł. Czesława, gdzie tunel między zabudowaniami pod wiatr mnie wykończył ;) Za to powrót z wiatrem... zapowiada się ciekawie. Tyle, że z pracy już nie mam takiego parcia by dotrzeć jak najszybciej, by pędzić, gnać... Wracając być może wpakuję się w las, ale czas pokaże... 
DDRka w Zabrzu
DDRka w Zabrzu © amiga

Po okolicy z Kuzynką

Niedziela, 1 lipca 2018 · Komentarze(0)

Niedziela płynęła sobie spokojnie.... co 13:00, gdyż o tej godzinie jestem umówiony z Kuzynką, miała z nami jeszcze jechać młoda, ale lekko zaniemogła. Może i dobrze, bo pogoda dzisiaj płata czasami psikusy, a to powieje, a to przygrzeje, a to popada... 

Trasa na około 25 km, tyle, że z daleka od ruchliwych dróg, oczywiście nie wszędzie da się tego uniknąć, ale myślę, że w 95% warunek będzie spełniony. Początkowo gnam niecałe 4 km pod dom kuzynki. Szybkie powitanie i jedziemy na małą wycieczkę po okolicy. Kierunek Panewniki, Kokociniec, tam wjeżdżamy do "lasu właściwego" ;) Większość tych ścieżek znam, oczywiście nie wszystkie, sam się na tym łapię, że jak przyzwyczaję się do jakiegoś schematu, to czasami strasznie trudno go złamać. ;) Co do Uroczyska Buczyna to chyba pierwszy raz jadę w tym kierunku ;), zawsze odwiedzałem to miejsce jadąc z Gliwic ;)
Kładka na Kokocińcu
Kładka na Kokocińcu © amiga
Uroczysko Bukowina
Uroczysko Bukowina © amiga
Zaczyna lekko kropić, na szczęście chmura nie jest specjalnie wielka, pada, a raczej kropi może 5 minut. Wychodzi słońce i zaczyna przyjemnie grzać. Co jakiś czas wjeżdżamy w boczne ścieżki, staram się opowiedzieć gdzie prowadzą, bo można pojechać dziesiątkami wariantów w tej okolicy, czasami warto wiedzieć jak skrócić wycieczkę, przejazd, bo coś się dzieje, np idzie burza i trzeba uciekać... szukać jakiegoś schronienia. 

Dojeżdżamy w okolice stawów Księżycowych, kilak krótkich postojów i  pora na przejazd nad Starganiec, droga dość wąska, wije się, wiem, że na niej jest sporo piasku, liczę na to, że opady nieco utwardziły grunt, z drugiej stromy mam nadzieję, że nie będzie błota bo i takie fragmenty się zdarzają w tej okolicy. 
Przy Rybaczówce w okolicach Kochłowic
Przy Rybaczówce w okolicach Kochłowic © amiga
GDy wylatujemy nad jeziorem zaczyna nieprzyjemnie padać, trwa to dobre 10 minut... gdy się nieco uspokaja, wracamy do cywilizacji. Opady towarzyszą nam, aż do akademików gdzie robimy krótki postój przy Panoramie. 
Nad Stargańcem
Nad Stargańcem © amiga
Tyłami przez Zadole i tereny pokolejowe docieramy mniej więcej zaczęliśmy wyjazd. Po krótkim odpoczynku wracam do domu. Te 4 km mijają dość szybko. Dzień miło spędzony... pogoda mogła jednak być nieco lepsza. Szkoda, że młoda nie mogła jechać... cóż... będą kolejne wyjazdy, mam taką nadzieję.