Z firmy wyszedłem trochę przed 17, mam nadzieję, że to ostatni przejazd pociągiem w tym miesiącu. Jutro w planach rower... tym bardziej, że wiatr ma zaniknąć a później ma zmienić kierunek, wygląda na to, że idzie przedwiośnie :)
Wieczorem niby chłodno -3, ale przyjemnie, nie ma tego zimnego wiatru który towarzyszył nam przez ostatni tydzień, a może i dłużej. Przejście takie sobie. testuję nowe buciki do kijków :) Ciekawe na ile wystarczą. Pierwsze oryginalne z kijów trekingowych starczyły na 18 km po asfalcie i zdarły się. Te z kijów NW starczyły jak dotąd na 30 km i jeszcze żyją, być może kolejne 30 jeszcze dadzą radę. Dzisiaj dotarło kilka kompletów nowych gumek - różnych trzeba potestować co ma sens...
Udało się wyjść z firmy nieco wcześniej, szybko do pociągu, w Katowicach krótka wizyta w Galerii i z buta do domu :). Z buta i na kijach oczywiście. Pogoda zdecydowanie lepsza niż ostatnio, w końcu było widać słońce w ciągu dnia, wiatr słabnie, temperatura idzie do góry. Lód na chodnikach nieco odtajał, tyle, że temperatura była za niska by zniknął, po zachodzie słońca wszystko na nowo zamarzło.
Dzisiejsze przejście bardzo podobne do wczorajszego, niby ciut cieplej, ale wredny zimny wiatr został, z rękawiczkami jednak jest zdecydowanie lepiej. Idę wzdłuż ul Kościuszki i to prawie od jej początku, chcę zahaczyć o sklep biegacza, może będą mieli tajle do kijków :) Gdy podchodzę to sklepu okazuje się, że dzisiaj robią inwentaryzację. I diabli wzięli plany. Stan chodników różny, większość w stanie idealnym, ale są też krótkie odcinki gdzie szedłem po lodzie, szkoda, że w ostatni weekend nie wszystko spłynęło.
Klasyczne przejście z dworca PKP do domu, pogoda hmmm... ciężko ją określić, bez słońca, sporo chmur, zimny wiatr i niby tylko -3, jednak ręce marzły, przynajmniej przez pierwsze 20 minut. W domu obowiązkowa gorąca kąpiel :)
Klasyk wyjściowo-kijowy :) Od dworca PKP w Katowicach do domu. Pogoda wyraźnie się zmienia, jest mroźniej, wiatr wyraźnie wschodni, zimny, nieprzyjemny. słońca w ciągu dnia nie było. Dobrze, że nie pada, niemniej i tak w wielu miejscach trafiłem na łaty zmrożonego czegoś, a to błota pośniegowego, a to wody, niewiele brakowało a skończyło by się to pięknym telemarkiem :), w ostatniej chwili się wybroniłem :) W domu obiad, kąpiel... i wpis ;)
Z rana wczesna pobudka, gdy jednak się pozbierałem okazało się, że trochę przesadziłem do pociągu mam ponad godzinę czasu, siedzieć w domu tez mi się nie chciało. Gdyby nie to, że z firmy mam wypad w okolice Krakowa, to pewnie pojechałbym rowerem. Niestety plany dzienne na takie cuda nie pozwalają. Idę więc na dworzec PKP, na pociąg. Z powodu tego, że w plecaku musiało się znaleźć nieco więcej gratów, więc kijki zostały w domu. Wyszedł Nordic Walking bez Nordic ;) Poranek ciepły, przyjemny, 5 stopni na plusie, śnieg po niedzielnych opadach znikł prawie zupełnie. Nie spieszę się, mam spory zapas czasu. Na dworcu jestem dobre kilkanaście minut przed pociągiem.
Sobota nieco inna niż początkowo myślałem. Wolny czas mam dopiero po 14, zastanawiałem się nad rowerem, ale boję się, że znowu jeden przejazd a później 7 dni leczenia się. Wieje zimny wiatr, w końcu wychodzę z kijkami, kieruję się do lasu, trochę obawiam się, że roztopiony śnieg będzie tworzył rozlewiska, że będzie masa błota. Gdy docieram do lasu okazuje się, że jest nieźle, wiec pcham się dalej wpierw w kierunku Murcek, później odbijam na Giszowiec i tam zawracam do domu. W między czasie dostaję esa z informacją że Kamil Stoch jest 3 po pierwszej serii :) Nieźle...
Zaczyna się ściemniać, najkrótszą drogą gnam do domu. Gdy docieram na Ochojec lampy są już zapalone, dzień się skończył, ale mam okazję zobaczyć ostatnie 10 skoków 2-giej serii :)
Praca strasznie mnie zniszczyła dzisiaj, potrzebuję się lekko zmęczyć, w planie mam kije, 6 km do przejścia, niewiele, ale w tygodniu na więcej specjalnie nie ma szans.
Odpalam Endomondo, Polara i ruszam. Pogoda się zmienia, śnieg się topi, chodniki w większości w niezłym stanie poza okolicami parku Kościuszki, początkowo wpakowałem się centralnie do parku, jednak po kilkuset metrach uciekam na ul Kościuszki, tam jest nieco lepiej.
Po około godzinie docieram do domu, było mi to potrzebne :)
Wracając z pracy, trzeba było zaliczyć kilka km z buta, pomimo lekkich opadów śniegu w ciągu dnia, nie było źle, tyle że w wielu miejscach leżało błoto pośniegowe, w kilku innych był lód. Za to temperatura dość wysoka 2 stopnie na plusie, przyjemnie ;), chyba trochę odreagowałem, tylko nie za bardzo wiem po czym, puls w końcu nieco wyższy niż w ostatnich czasach. Bluza po powrocie nadawała się tylko do prania :)