Dzisiaj święto, wiele do roboty nie ma, za to całkiem niezłe warunki, walczę ze sobą, jechać na rowerze, czy może przejść się z buta?
Postanawiam jednak skorzystać z kijków, rower zostaje w domu, wieczorem może zajmę się jego serwisem, do wymiany jest kilka drobiazgów, a rak przynajmniej nie będę go musiał myć po raz kolejny. Obieram kierunek na Giszowiec, a później się zobaczy.
Po drodze, widzę jakiś gości w pomarańczowych koszulkach... myślę, leśnicy, tylko czemu dzisiaj? Podchodzę bliżej, to... siepacze ministra Szyszki, dzisiaj mordują okoliczne dziki. Słychać psy, słychać wystrzały, ciekawe ilu rowerzystów dzisiaj załatwią. Miejsca na polowanie jest do bani... z jednej strony droga z drugiej główny ciąg pieszo-rowerowy, to przepis na problem. Ale chyba ktoś musi zginąć by coś się zmieniło.
Przez ścieżkę którą podążam kilka razy przebiegają dziki, sarny, mam nadzieję, że ci bandyci ich nie dorwali.
Staw Janina © amiga
Gdy doszedłem na wysokość stawu Janina odbijam na Murcki, warunki dość przyjemne, ale tam gdzie pojawia się teren jest sporo wody, błota. Cóż... taki dzisiaj mój los. Po ponad 2 godzinach wracam do domu, ciuchy przepocone, obłocone. Ja zmęczony jak diabli. Marzę o gorącej kąpieli.
W okolicach Murcek © amiga
Dzisiaj przetestowałem nowy plecak z bukłakiem. W końcu to rozwiązanie chyba zaczęło się sprawdzać. Już wiem czemu tanie bukłaki są tanie. Wziąłem ze sobą 2l picia. Niewiele zostało po powrocie ;). Na szczęście okoliczne sklepy w razie czego pootwierane :)