Powrót ciężki, chyba czuję zmęczenie dnia 3 ;) . Po prostu nie chciało mi się kręcić, ale jak jest się kilkadziesiąt km od domu to trzeba :) Nie pomagają wspomagacze (woda z sokiem i wcześniej kawa), ale muszę, daję radę. Tym bardziej, że jutro czeka mnie dzień 4 na rowerze w tym tygodniu, na dokładkę to w zasadzie weekend. Będzie pięknie ;), muszę tylko wypocząć
Kolejny w tym tygodniu wyjazd do pracy, częściowo po lesie. Dzisiaj wyjątkowo zatrzymałem się na chwilę w środku jednego z lasków przez które przejeżdżam. Jak tam pięknie, jak spokojnie, co nie oznacza, że cicho. Dziesiątki ptaków wkoło zajmujących się własnymi sprawami, kwilącymi, śpiewającymi o poranku. Te 5 min. które tam spędziłem było niesamowite. Życzę więc wszystkim zatrzymania się dzisiaj na 5 min i posłuchania co w lesie piszczy :)
Powrót identyczną droga jak ta poranna. Tzn. bezpieczniejszymi ścieżkami leśnymi i bocznymi szosami. pogoda wymarzona do wieczornego przeciągu :) Na miejscu wita mnie siostra i ... zaprasza do składania mebli. Ech ... jeszcze kilka dni i będzie prosta, mam taką nadzieję.
Dzisiaj droga dopracowa częściowo po lesie. Po tygodniu przerwy zdecydowałem się sprawdzić ile pozostało tam błota i ... okazuje się, że jest do przyjęcia. Rower nie zatrzymuje już się w szlamowatej mazi jak przed tygodniem. Większość jeziorek na ścieżkach jest wyschnięta. Prawie idealnie. Trasa dodatkowo wybrana po wczorajszym OTB w Rudzie Śląskiej, ścieżki leśnie są chyba bezpieczniejsze. Dodatkowo boli mnie bark, przedramię i łokieć oraz prawe udo tam gdzie wbił mi się róg kierownicy. Pierwsze kilka km były małą męczarnią, później gdy obolałe miejsca rozruszały sie to jazda była zdecydowanie przyjemniejsza.
Dzisiaj wyjazd a pracy ok 17:00, znowu późno, ale cóż zrobić - życie. Trasa szosami, niby wszystko było ok ale .... w Rudzie Śląskiej Halembie Zygfryd dorobił się kolejnych szlifów, a ja siniaka i lekko zdartą skórę na udzie. Po raz kolejny w mojej krótkiej karierze zaliczyłem OTB bez wyraźnego powodu. Chyba jestem niebezpieczny sam dla siebie, jadąc jakieś 35/h z górki chciałem zdążyć przejechać na zielonym świetle na skrzyżowaniu i oczywiście światło zmieniło się ciut za wcześnie. Ostre hamowanie, skończyło się fiknięciem przez kierownice :), musiało to wyglądać komicznie. Straty niewielkie, zadrapania na Zygfrydzie, lampach, dzwonku, zbiornikach wyrównawczych hydrauliki, rogach a ja dorobiłem się solidnego siniaka na udzie :) Jutro gdy będzie miał piękne kolorki to może zrobię mu fotkę :) Kilka dzisiejszych zdjęć:
Po wczorajszej niedyspozycji dzisiaj ponownie dosiadłem rumaka i ruszyłem w kierunku mojej ulubionej pracy :) w Gliwicach. Poranek chłodny, ale nie zimny, za to słonecznie. Wyjazd dość późno 7:10 i na foty nie było już czasu :( Odrobię to wieczorem podczas powrotu.
Zaktualizowałem w końcu parametry Zygfryda. W ciągu zimy zmieniły się: Korba, obie przerzutki, kaseta, łańcuch, linki przerzutek. Wróciłem też do pedałów Crankopodobnych (look 4x4) - to przy okazji wymiany korby. Shimanowskie PD-520 dalej są wkręcone w resztki poprzedniej korby.
Wpis trochę nietypowy bo ... w zasadzie kilka połączonych wyjazdów.
W sobotę wyjazd do Łośnia. Cele dwa - zepsucie Notebooka Kosmy oraz pofocenie kolczyków. Wyjazd dość późno około 17:00 jest ciepło więc w końcu można zrzucić zbędne kurtki i dodatkowe ocieplacze. Trasa szybka przyjemna, bez lodu, bez błota na drodze i silnego wmodręwiatru.
W ciągu ok 1:40 dotarłem do Łośnia, krótkie powitanie i zabieramy się za robienie backupu Danych z Notebooka. Włączamy opcję przywracania ustawień fabrycznych i po 40 min okazuje się, że coś idzie nie tak, po resecie nie ma systemu, nie ma nic. Oż ty w modrę … . Nie byłem przygotowany na taką niespodziankę. Miało być prosto łatwo i przyjemnie, a wyszło … jak wyszło.
Uruchomiliśmy zastępczy komputer stacjonarny i tyle. Rankiem zamiast zająć się foceniem kolczyków, bezskuteczne poszukiwania płyt instalacyjnych z systemem. Więc szybka decyzja o powrocie pociągiem do Katowic z komputerem Moniki, na miejscu reanimacja komputera. I ok 16:00 wyjazd do Sosnowca gdzie umówiliśmy się na przekazanie właścicielce laptopa Dzisiaj czemuś, zmęczony, zamiast na rowerze wybrałem wersję pociągiem do Katowic. I na koniec 2 kolejne zdjęcia autorskiej biżuterii rodem z Rowerowej Norki Gadgety na Allegro Więcej na blogu Kosmy100
Powrót z pracy standardowy. jedynie drogę znam już na pamięć i nie muszę wspomagać się GPS-em czy innym tałatajstwem. Temperatura rewelacyjna, wręcz nie do uwierzenia że to jeszcze zima (kalendarzowa). Słonko pięknie przygrzewało, aż chciało się jechać. Jutro miał być dłuższy wyjazd, ale jak to zwykle bywa z młodszymi siostrami i szwagrami czeka mnie pracowity dzień. Plan obejmuje wizytę na giełdzie elektronicznej w Katowicach. Aby nie zmarnować całego dnia pewnie wieczorem gdzieś się wyrwę.
Dzisaj temp. o 7:00 wyższa niż wczoraj, jest pięknie. Po wczorajszych dościadczeniach ruszam wolno i sąduję drogę, sucho ..., nie ma lodu, można jechać, jest bezpiecznie. Tyle, że trzeba zwracać uwagę na baranów za kierownicą. W Kochłowicach debil w autobusie wyprzedzał mnie na gazetę. Masakra. Korzystając z komunikacji miejskiej widzę często jak kierowcy tych pojazdów łamią przepisy, począwszy od wymuszenia pierwszeństwa, przejeździe na czerwonym świetle - można by mnożyć takie przypadki. Nie jestem obudowany stalowym pancerzem aby mnie wyprzedzać w tak małej odegłości. To nawet nie masakra to masakracja.
Powrót z pracy podobną trasą jak poranna. 100% po szosach. Tyle, że nie było już lodu, wilgoci a i temperatura zdecydowanie wyższa. Dobrze się jechało. Trochę boli poranny siniak i miejsce zdarcia skóry ale jakoś sobie dam radę. Jutro kolejny wyjazd rowerowy. Już się na cieszę z tego powodu. Foty przy kolejnym wyjeździe.