Miałem sen....
Budzę się wcześnie rano, za oknem jeszcze ciemno lecz nie chce mi się już spać, czuję się wypoczęty, czuję, że mam dość energii by zmierzyć się z kolejnym dniem, dniem świstaka, by po raz kolejny odbębnić 8 godzin w pracy.
Zbieram się dość, szybko, znoszę rower, zaczyna świtać..., mgła jak diabli, widoczność ograniczona do 50m... szaleństwo... Odpalam wszystkie dostępne lampki, zakładam odblaski i ruszam.
Początkowo ul. wilcza, zbożowa, mam wrażenie że coś jest nie tak, wytężam wzrok, ale nie mogę przebić się przez tą chmurę, ten smog...
Dookoła panuje kompletna cisza, nawet ptaków dziś nie słychać...., nie pamiętam kiedy po raz ostatni słyszałem taką ciszę, przygnębia mnie to.... dojeżdżam do Panewnik, dostrzegam jakieś dziwnie poskręcane samochody, chyba był wpadek, ludze krzątają się dookoła, nie ma więc potrzeby zatrzymywania się... pędzę dalej.... przyspieszam, tutaj jest gdzie przycisnąć, na poboczach dostrzegam sylwetki mijanych osób, coś wzbudza we mnie niepokój, nie wiem jeszcze co, może ubiór, może sposób poruszania...
Kochłowice.... kościół, dookoła kręci się spora ciżba, biją dzwony, znowu dostrzegam rozbite samochody, co się dzieje, robi się coraz dziwniej...., czeka mnie teraz długi 2km podjazd..., staję na pedałach i próbuję pocisnąć..., cudem unikam kolizji z gościem, który ni stąd ni zowąd wskakuje mi pod koła..... Jasny gwint, nie wiem jak go wyminąłem... chwilę później sytuacja powtarza się jeszcze raz, może się zatrzymać, może zwrócić uwagę..., średnio mam na to ochotę, w końcu pędzę do pracy, pędzę do Gliwic, mam za sobą dopiero 1/3 drogi...
Długi zjazd, trochę obawiam się go, mgła gęstnieje, przy >40km/h nie będę miał czasu na reakcję... staram się jechać wolniej... na poboczu widzę jakieś dziwne scenki rodzajowe, sylwetki nachylające się nad czymś..., a może nad kimś..., nie jestem w stanie określić tego dokładnie.
Zastanawia mnie coraz bardziej brak ruchu na drogach, czyżby święta, jakiś dzień wolny, o którym zapomniałem, o którym nie pamiętam... .
Z zamyślenia wyrywa mnie pożar, łuna jest widoczna z dobrych kilkuset metrów, coś się dzieje w pobliżu stacji na Wirku... chyba pali się skład pociągu...., może jakieś chemikalia, paskudny czarny dym zasnuwa okolicę, dusi mnie, dookoła kręcą się ludzie, pewnie strażacy, policja....
Dziwnie zaczyna się ten dzień, wymijam to miejsce jadę dalej pustymi ulicami, chcę skrócić drogę po terenie, po tym krótkim fragmencie który jest obecnie akceptowalny.... który nie spowolni mnie zbytnio... Trochę błota, resztki lodu lecz nie jest źle, wyjeżdżam na szosę, jeszcze kawałek i będę w Bielszowicach, na skrzyżowaniu światła szaleją, jest prawie jak na dyskotece, zielone, czerwone, pomarańczowe, znowu czerwone,... Cholera chyba coś się zepsuło, nie czekam na zielone, droga i tak jest pusta... Skręcam w kierunku Kończyc, czeka mnie przejazd przez rozkopany kawałek drogi... staram się zbytnio nie zwalniać, spoglądam na licznik, średnia w okolicach 26km/h... nie jest to moja życiówa. Na wysokości cmentarza chwila nieuwagi i przednie koło wpada do jakiegoś doła, zaliczam OTB, uderzam o coś twardego, tracę świadomość.... budzę się chwilę później, ktoś się nade mną pochyla, kolejnych dwóch dołącza do niego, coś bełkoczą, nie rozumiem ich, dziwnie wyglądaja: wyłupiaste oczy, trupia cera, obszarpane ubranie... jeden podnosi wielki kamień..., o żesz k..., widzę szybki ruch jego dłoni, tracę przytomność....
Budzę się zlany potem..., to był sen, tylko sen.... muszę ochłonąć... spoglądam za okno, jest ciemno, chyba wisi gęsta mgła...., znowu.... nieeeeee....
Coś co mnie dzisiaj ucieszyło, widać słońce :)© amiga
Na boisku nic się nie dzieje, tylko krety mają radochę....© amiga
Ponioslo mnie dzisiaj we wpisie, ale to pewnie przez komentarze Limita z ostatnich kilku dni :)
Droga na szczęście nie taka hardcorowa, ruch wyraźnie większy, chyba wszyscy dzisiaj wsiedli do swoich samochodów i pędzą. Im bliżej 8:00 tym gorzej. W samych Gliwicach w wielu miejscach zrobiły się korki, więc spore fragmenty pokonuję po chodnikach...., jakoś udaje się dotrzeć do firmy. Chwila na kawę i do pracy :)
Miłego dnia...