WOŚP
Niedziela, 13 stycznia 2013
· Komentarze(3)
Kategoria W towarzystwie, tam i z powrotem, Spotkania Bikestats-owe, do 68km
Norah Jones - All A Dream
Zaległy wpis po bardzo dłuuuugiej przerwie…., ale chyba dam radę…
Niedziela, wcześnie rano, za oknem sporo lepiej niż wczoraj, tzn. przynajmniej nie sypie śnieg. Na zewnątrz jest zimno, ale „Pani kierowniczko, jak jest zima to musi być zimno, tak? Takie jest odwieczne prawo natury”. Chwila porannej rozmowy z Darkiem, w zasadzie nikt nikogo nie musiał przekonywać, po prostu, zamiast na WOŚP do Rudy Śląskiej jedziemy do Bytomia, jest bliżej, warunki są jakie są, o jeździe w terenie raczej możemy zapomnieć, trzeba będzie się tarabanić szosami.
W końcu ruszamy, ze sporym marginesem czasu, szczęśliwie jest niedziela i ruch jest symboliczny, nikt „normalny” w takie dni nie wychyla nosa na mróz, chyba, że jest się szalonym bikerem jadącym na spotkanie znajomych :).
Początkowo zjazd do Rokitnicy, później odbijamy na Miechowice i Karb, bu dotrzeć do centrum Bytomia. Drogi wąskie, jak to w zimie, brak jakiegokolwiek marginesu w przypadku problemów, jednak dzisiaj kierowcy sporo spokojniejsi niż zwykle, może to ten dzień tak ich nastraja?
Już na rynku spotykamy trochę znajomych i nieznajomych :), chwila na pogaduchy, nastawiamy się jednak na jazdę i w krótkim czasie formuje się kolumna jadąca za policją. Niektórzy już na dzień dobry łapią gumę, a szkoda, bo byłaby okazja nieco dłużej porozmawiać w trasie, a tak… No nic… pewnie będą kolejne okazje w przyszłości.
Początkowo okrążamy centralny plac miasta, by w końcu skierować się za radiowozem w trasę dookoła Bytomia. Jako, że bardzo słabo znam tą okolicę, więc z ciekawością rejestruję kolejne mijane miejsca, może trochę szkoda, że od czasu do czasu się nie zatrzymujemy, nie kwestujemy, w końcu to WOŚP…( z drugiej strony chyba każdy odczuwa uroki aury, przemoczone buty to chyba norma w tym dniu :). Niemniej przechodnie zwracają na nas uwagę , tu i ówdzie pokazując nas sobie palcami, w końcu to dość niecodzienny widok – środek zimy i ponad 50 rowerów jadących za niebieskim samochodem.
Próbuję odgadywać ile faktycznie jest ludzi z Bytomia, mam wrażenie, że nie stanowią jednak większości, najbardziej chyba widoczna jest mocna ekipa zza Przemszy, dzisiaj jednak Gorole z Hanysami jadą obok siebie.
Zastanawiam się nad jeszcze jednym, niby przejazd związany z Owsiakiem, ale czemu spore kawałki przejazdu po lesie (niedźwiedzie raczej się do nas nie dołączą)? Nie zmienia to faktu, że wolę ciszę spokój, las, a nie rozwrzeszczane centra naszych miast.
Mniej więcej od połowy trasy Policja zaczyna mocno spowalniać nasz przejazd, zastanawiamy się czemu, może chodzi o dołączenie się , do naszej kolumny kogoś „ważnego” o określonej godzinie. Może…
W końcu jednak wracamy do śródmieścia, tam czeka na nas ciepły poczęstunek, trochę gadżetów rowerowych, kalendarz…, no i w końcu można spokojnie zamienić kolejne kilka słów… .
Tyle, że czas biegnie nieubłaganie i pora wracać na Helenkę, a przed nami jeszcze kilkanaście km przez leśne ostępy. Może przesadzam, las był, ale przejazd po asfalcie, prawdę powiedziawszy, dzisiaj nie mam ochoty na teren, nie w takich warunkach, nie z przemoczonymi już butami.
Po raz kolejny „zaliczamy” Miechowice i ostatecznie lądujemy w Darkowym domu, można chwilę odsapnąć, odtajać i pobawić się z Bajką
Zaległy wpis po bardzo dłuuuugiej przerwie…., ale chyba dam radę…
Niedziela, wcześnie rano, za oknem sporo lepiej niż wczoraj, tzn. przynajmniej nie sypie śnieg. Na zewnątrz jest zimno, ale „Pani kierowniczko, jak jest zima to musi być zimno, tak? Takie jest odwieczne prawo natury”. Chwila porannej rozmowy z Darkiem, w zasadzie nikt nikogo nie musiał przekonywać, po prostu, zamiast na WOŚP do Rudy Śląskiej jedziemy do Bytomia, jest bliżej, warunki są jakie są, o jeździe w terenie raczej możemy zapomnieć, trzeba będzie się tarabanić szosami.
W końcu ruszamy, ze sporym marginesem czasu, szczęśliwie jest niedziela i ruch jest symboliczny, nikt „normalny” w takie dni nie wychyla nosa na mróz, chyba, że jest się szalonym bikerem jadącym na spotkanie znajomych :).
Początkowo zjazd do Rokitnicy, później odbijamy na Miechowice i Karb, bu dotrzeć do centrum Bytomia. Drogi wąskie, jak to w zimie, brak jakiegokolwiek marginesu w przypadku problemów, jednak dzisiaj kierowcy sporo spokojniejsi niż zwykle, może to ten dzień tak ich nastraja?
Rowerowy WOŚP w Bytomiu© amiga
Już na rynku spotykamy trochę znajomych i nieznajomych :), chwila na pogaduchy, nastawiamy się jednak na jazdę i w krótkim czasie formuje się kolumna jadąca za policją. Niektórzy już na dzień dobry łapią gumę, a szkoda, bo byłaby okazja nieco dłużej porozmawiać w trasie, a tak… No nic… pewnie będą kolejne okazje w przyszłości.
Niektórzy wiedzą jak przypozować....© amiga
Początkowo okrążamy centralny plac miasta, by w końcu skierować się za radiowozem w trasę dookoła Bytomia. Jako, że bardzo słabo znam tą okolicę, więc z ciekawością rejestruję kolejne mijane miejsca, może trochę szkoda, że od czasu do czasu się nie zatrzymujemy, nie kwestujemy, w końcu to WOŚP…( z drugiej strony chyba każdy odczuwa uroki aury, przemoczone buty to chyba norma w tym dniu :). Niemniej przechodnie zwracają na nas uwagę , tu i ówdzie pokazując nas sobie palcami, w końcu to dość niecodzienny widok – środek zimy i ponad 50 rowerów jadących za niebieskim samochodem.
Próbuję odgadywać ile faktycznie jest ludzi z Bytomia, mam wrażenie, że nie stanowią jednak większości, najbardziej chyba widoczna jest mocna ekipa zza Przemszy, dzisiaj jednak Gorole z Hanysami jadą obok siebie.
Zastanawiam się nad jeszcze jednym, niby przejazd związany z Owsiakiem, ale czemu spore kawałki przejazdu po lesie (niedźwiedzie raczej się do nas nie dołączą)? Nie zmienia to faktu, że wolę ciszę spokój, las, a nie rozwrzeszczane centra naszych miast.
Mniej więcej od połowy trasy Policja zaczyna mocno spowalniać nasz przejazd, zastanawiamy się czemu, może chodzi o dołączenie się , do naszej kolumny kogoś „ważnego” o określonej godzinie. Może…
Będą do nas strzelać© amiga
W końcu jednak wracamy do śródmieścia, tam czeka na nas ciepły poczęstunek, trochę gadżetów rowerowych, kalendarz…, no i w końcu można spokojnie zamienić kolejne kilka słów… .
W końcu chwila na pogaduchy© amiga
Tyle, że czas biegnie nieubłaganie i pora wracać na Helenkę, a przed nami jeszcze kilkanaście km przez leśne ostępy. Może przesadzam, las był, ale przejazd po asfalcie, prawdę powiedziawszy, dzisiaj nie mam ochoty na teren, nie w takich warunkach, nie z przemoczonymi już butami.
Po raz kolejny „zaliczamy” Miechowice i ostatecznie lądujemy w Darkowym domu, można chwilę odsapnąć, odtajać i pobawić się z Bajką
A to już zupełnie inna Bajka....© amiga