po terenie i pierwsza zimowa glebka :)

Wtorek, 11 grudnia 2012 · Komentarze(5)
BRACIA FIGO FAGOT - Bożenka


Poranek, jakoś dobrze mi się wstaje, nie mam problemu z pozbieraniem się, mam sporo czasu żeby się przygotować :)
W końcu wyjeżdżam chwilę przed 7:00 - jest to spora odmiana po wyjazdach po 7:30 z ostatnich dni...
Na drogach ślisko jak diabli, sporo lodu, śniegu, ciągłe opady nie wpływają specjalnie na komfort jazdy, może inaczej wpływają, ale w sposób negatywny. Główne drogi przejezdne, szaleństwa nie ma, ale coś mnie podkusiło, gdzieś ten diabełek jednak siedzi... w Panewnikach wjeżdżam w las... dzisiaj teren... zobaczymy jak będzie... początkowo dobrze, wszystko pod kontrolą, czuję, widzę, że prędkość spada... niby tego śniegu nie ma wiele, ale te 5-6cm przykrywające ścieżki skutecznie spowalnia przejazd...
Przed Kończycami koło wpada mi w koleinę, której nie widzę pod warstwą śniegu, w efekcie zaliczam delikatną glebę, przy stosunkowo niewielkiej prędkości (ok 20km/h) i ląduję na miękkim podłożu, jednak śnieg może się przydać do czegoś :) Przekręcił mi się jedynie lewy róg na kierownicy i w zasadzie to wszystkie straty..., ruszam dalej, tym razem już ostrożniej, dojeżdżam do Zabrza Makoszowy i... znowu diabełek dał o sobie znać, zamiast pojechać szosą pakuję się na hałdę, spodziewam się co mogę tam zastać, na co trafię, z czym przyjdzie mi się zmierzyć... Patrząc na ślady (w zasadzie to ich brak) jestem tutaj pierwszy, przecieram zimowy szlak innym bikerom ;P. Sporo zamarzniętych kolein, błota uprzyjemnia mi powolną wspinaczkę na górę, ostatnie kilkanaście metrów podjazdu/podejścia z buta... mocne wypiętrzenie plus sporo czegoś pod śniegiem uniemożliwia jazdę. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wpychałem tu rower...
Zjazd z hałdy również asekuracyjny przez wąskie ścieżynki zasypane białym puchem, prawie niewidoczne, jeszcze kawałek i w końcu docieram do cywilizacji, jestem w Gliwicach, wyczerpała mnie ta jazda, teren dał mi dzisiaj popalić... Docieram do firmy, na rowerze kilka kg przylepionego śniegu. Zostawiam bike-a w magazynie idę się wykąpać i przebrać, wszystko trafia do suszenia, jest przepocone...
Wracam za magazyn, rower się "rozpuścił", trzeba zetrzeć to jezioro ;P

Rowerowa zima :) © amiga


Dzisiaj jestem tutaj pierwszy.... © amiga


Ps. Miłego dnia.

Komentarze (5)

Jurek57 Tym razem obyło się bez konsekwencji...

amiga 07:57 środa, 12 grudnia 2012

Gleba to pikuś gorsze konsekwencje !

Jurek57 17:32 wtorek, 11 grudnia 2012

Franek810 Coraz mniej nas (bikerów) zostaje na placu boju..., gleba jest wpisana w ten sport..., po prostu trzeba być na nią przygotowany, niestety przewidzieć jej się nie da...
Tymoteuszka Bo to piękne Imię

amiga 12:53 wtorek, 11 grudnia 2012

To imię: Bożenka.

Tymoteuszka 11:54 wtorek, 11 grudnia 2012

Z wzajemnością ,miłego i udanego dzionka.
Znaczy się przeszedłeś "chrzest zimowy" i obcowanie z śnieżną kołderką.
Ja na razie robię co mogę żeby się od tego "chrztu" jakoś wymigać ale to chyba kwestia czasu ,dziś już było bardzo blisko do pocałowania Matuchny Ziemi.

Pozdrówka Rowerowe.

Franek810 10:46 wtorek, 11 grudnia 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ulatk

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]