wieczorne zabawy z kasetą....
Przed wyjazdem dokręcam luźną kasetę i zbieram się powoli.
Wychodzę raczej standardowo i lecę po szosach do domu, klasycznie paskudny przejazd przez plac budowy w Sośnicy, ale specjalnie innej opcji nie ma. Po prostu muszę się wpakować przez to zwężenie na wiadukcie i tyle. Profilaktycznie na tyle zrzucam 2 przełożenia, nie wiem czego się spodziewać, nie wiem co jest przyczyną kolejnego już rozkręcenia się kasety.
W domu zabieram się za czyszczenie rowerka, napędu itd... . Zdejmuję kasetę i mogę w końcu zobaczyć co jest grane. Całość lśni więc widać wszystko..., mam wrażenie, że czegoś mi brakuje, z czeluści archiwum wyciągam starą kasetę SLX-a 11-28 i nie mylę się, brakuje jednej podkładki - blaszki pod nakrętką. Pytanie tylko czy w serwisie o niej zapomnieli przy przekładaniu koła, czy po prostu ją zmieliłem. Podejrzewam raczej to pierwsze, myślę, że mogła to być główna przyczyna.
Całość jest już skręcona, napęd czyściusieńki, łańcuch umyty, naoliwiony, podobnie przerzutki, ale.... jutro tego raczej nie sprawdzę, skoro świt czeka mnie wizyta u lekarza i za diabła rower mi się w nią nie chce wpisać. Na ul Mickiewicza nie zostawię Manfreda, a do środka raczej mnie z nim nie wpuszczą. Więc czeka mnie jazda koleją, trudno, podróż do pracy będzie dłuuuuuga..., pewnie dodatkowe 20-30 min będę w plecy. Ech..., ale za to będzie czas na książkę :)
Moje miasto... - efekt zabawy z FotoSketcherem© amiga
Miłego wieczora...