Dopracowo i Odyseja Jurajska Epilog....
Pierwszy wyjazd dopracowy w tym tygodniu, pogoda średnia, ale nia pada, nie leje jak wczoraj na Odysei. Drofga w zasadzie mignęła, specjalnie nie było nad czym się rozczulac, po prostu trzebab było lecieć i tyle... . Z domu wyjechałem znowu dość późno, w okolicach 7:20 ale nie czuję jakiegoś parcia. Wstając o 6:00 było jeszcze ciemno, a ja jednak wolę słońce, nienawidzę ciemnicy, lodu, śniegu a to wszystko czeka nas już niedługo.
Po wczorajszej Odysei czuję jeszcze lekkie zmęczenie, ale nie jest to zmęczenie fizyczne, to ustąpiło dość szybko, zresztą nie mogło być inaczej. Jednak pewnie miną 2-3 dni zanim zupełnie dojdę do siebie. Niemniej "imprezka" genialna, pomimo kilku drobnych potknięć organizatorów należy się wielki plus za przygotowanie, za fantastycznie miejsce, za tony ciastek, które pochłonąłem. Nie pamiętam kiedy tak obżarłem się ciasteczkami, ale cóż w końcu Balsen był jednym ze sponsorów :) więc trzeba było skorzystać.
W trakcie spotkania panował niesamowity klimat, co prawda byli zawodnicy którzy nastawiali się tylko na rywalizację, stosowali specjalne diety, napoje przygotowania, chodzili spać z kurami, ale chyba nie o to chodzi na takich spotkaniach. "My" siedzieliśmy do późna, była okazja aby pogadać o wszystkim, napić się piwa w miłym towarzystwie, a jeżeli ktoś miał parcie tylko na złoto, to cóż... .
Przeżyliśmy dwa zupełnie różne dni, pierwszy ciepły, suchy, gdzie jazda była przyjemnością, i drugi gdy lało od rana do wieczora, gdy do bazy wróciliśmy przemarznięci, przemoczeni, wymęczeni jazdą w błocie, w lepkim kiesielu leżącym na podjazdach, ścieżkach, oblepiający nasze buty spodnie, rowery. Po kilku godzinach jazdy przerzutki odmawiały współpracy, piasek i błoto było wszędzie.
Nie zmienia to fakty, że była to fantastyczna przygoda, piszę się na kolejną, kiedy? zobaczymy..., ale będę korzystał z okazji.
Poważne rozmowy z Mirosławem© amiga
Łomża nie zachwyca, ale przyszła z kolegami....© amiga