Rajd w Zabrzu i obite gary

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(14)
Guns N' Roses - November Rain


Niedziela, 9:00, po wczorajszym after&before; party, budzimy się ok. 9:00, w zasadzie to dużo powiedziane, zwlekamy się powoli i zaczynamy powoli się przygotowywać do wyjazdu na rajd szosowy w Zabrzu. Idzie nam to wyjątkowo niespiesznie i niesprawnie, większość z nas ma drobne problemy z błędnikiem ;P, ale jakoś dajemy radę. Na szczęście zawody rozpoczynają się o 13:00 więc jest troche czasu aby doprowadzić się do stanu używalności.
Jest grubo po 11:00 gdy wraz z Tomkiem i Moniką jedziemy na start.
Trochę ludzi już jest © amiga

Na miejscu dokonujemy zapisów i czekamy na resztę ekipy, przy okazji rozmawiając ze spotkanymi znajomymi. Chwilę później dojeżdżają Darek, Aneta, Wiktor, Igorek, Olek i Ania.
Jako pierwsi na starcie stają najmłodsi, wygląda to niesamowicie, gdy takie małe szkraby dają z siebie wszystko, gdy pędzą, gdy widać na ich twarzach malujący się uśmiech i zadowolenie z osiągnięcia, z tego, że pokonali całą trasę.
Jako pierwszy z naszej grupy startuje Igorek,
Jak oni pędzą © amiga

daje z siebie wszystko, pokazuje większości dzieci jak się powinno jeździć, wyprzedzają go w zasadzie tylko szosowcy. Góral niestety średnio nadaje się na wyścigi szosowe, chociaż, czasami można się nieźle zdziwić patrząc, co ludzie potrafią zrobić z tym sprzętem (np. Igorek).

Chwila przerwy i startuje Wiku z Aniutą, już na starcie, już czekają na sygnał…
Wiktor i Aniuta na starcie © amiga


Ruszają i pędzą, ile sił w nogach, po niedługim czasie wpadają na metę ze świetnymi czasami. Ania zdobywa nawet pudło, gratulacje.
Aniuta - już niedaleko © amiga


Wiktor już prawie na miecie © amiga

Znowu przerwa i w końcu na starcie staje spora część naszej ekipy – Monika, Tomek, Olek i Ja. Monia ma przed sobą jedno kółko, reszta po 3. Masakra. Niby trasa jest prosta jednak „drobna” górka na półmetku daje siwe znaki, może jeszcze nie na pierwszym nawrocie, jednak już za 2 i 3 razem wyraźnie ją czuję.
Pędząca po wygrana Kosma © amiga


Latający Tomek.... © amiga

It's Mła gnający do mety © amiga

Już na mecie czuję, że płuca nie palą, to być może efekt przeziębienia, mam nadzieję, że nie będę musiał z nim walczyć w kolejnym tygodniu. Średnio mam ochotę na jazdę z temperaturą (a wszystkie 7 kamyków zużyłem już na leczenie).

Olek na luzaka © amiga


Pozostał jeszcze Darek, z racji „sędziwego” wieku jedzie nieco później ale i on daje sobie świetnie radę na tej niby „prostej” trasie.
Walczący Darek © amiga

W rzeczywistości wszyscy mamy podobne spostrzeżenia, niby prosto, niby łatwo, ale…
Miło się tak spotkać... © amiga

Numerki startowe zdajemy, a w zamian dostępujemy zaszczytu losowania „prezentów”, mnie się trafia plecak, inni dostają książki, breloki, zawieszki, długopisy itd…
Świetny pomysł, genialne przygotowanie, jest to przykład jak zachęcić ludzi do uczestnictwa w takich imprezach rowerowych, jak przyciągnąć całe rodziny, duże brawa.
Pozostało już tylko odczekać na koronację Ani i Moniki, ta pierwsza nie mogła jednak odebrać osobiście nagród – „drobne problemy” ze zdrowiem.
Królowa jest jedna... © amiga

W końcu pora się pożegnać, Monika i Tomek pędzą w swoją stronę, a my powoli i lekko okrężnie ruszamy na Helenkę, zgarniając po drodze Aniutę. Rowerowo jedziemy jednak tylko w trójkę: Wiktor, Olek i ja, reszta postanawia odpocząć w samochodzie ;P
Wiku prowadzi nas swoim singletrackiem, częściowo jechałem nim już tydzień temu jednak dzisiaj coś poszło nie tak, na łagodnym zjeździe na którym jest paskudny korzeń z uskokiem ok. 15-20cm zaliczam solidne OTB, chyba po raz pierwszy w życiu tak gwizdnąłem. Najazd na przeszkodę z prędkością ok. 25-30km/h, później krótki lot trzmiela zakończony efektownym przyziemieniem amortyzowanym lewą częścią twarzy.
Tuż po przyziemieniu © amiga

Uderzenie czegoś w splot słoneczny pozbawia mnie oddechu na kilka długich chwil, ciągnących się w nieskończoność. Pierwszy raz nie sprawdzam na wejściu stanu roweru, tylko testuję moje uszkodzenia, gęba obita i lekko napuchnięta, szczeka boli, lewy nadgarstek też boli przy nacisku, a dokładkę odbił się na nim pulsometr :). Podrapane łokcie, kolana, ramię, klata, przerysowana twarz, ale żyję, nic nie złamałem. Kilka min później znów siedzę na rowerze i jadę dalej, najgorzej jest z nadgarstkiem, nawet trzymanie kierownicy sprawia mi ból. W końcu dojeżdżamy na Helenkę i jest okazja znowu chwilę porozmawiać, pośmiać się. Jednak dzień się kończy trzeba do domu. Czeka mnie jednak wyjątkowo nierowerowy powrót, Darek odwozi Anię, a w drodze powrotnej odstawia mnie do domu.
Dzięki, za wspaniały weekend, dzięki za pokazanie mi ciekawego wariantu single tracka, zapamiętam go na zawsze :).

Komentarze (14)

noibasta Najważniejsze to się nie łamać... ;P

amiga 08:38 czwartek, 4 października 2012

wyłączyłem się na 7 kamyków, a tu takie atrakcje ;) aś se pan narobił ;) ale dobrze jest - każda blizna +50 do charakteru ;) grunt, że kości całe :) pzdr

noibasta 19:58 środa, 3 października 2012

Kajman Czy ja wiem? Poza glebą zdarzyło się całkiem sporo ciekawych rzeczy.

amiga 08:19 środa, 3 października 2012

Kajman Czy ja wiem? Poza glebą zdarzyło się całkiem sporo ciekawych rzeczy.

amiga 08:19 środa, 3 października 2012

Hm, to nie był dobry dzień:(

Kajman 08:11 środa, 3 października 2012

kosma100 Wiesz, że zawsze tam samo reaguję na gleby, jestem niebezpieczny tylko dla siebie :) nagdarstek jest raczej tylko mocno stłuczony, odbity mam na nim pulsometr i z jednej strony jest siniak z ranką a z drugiej mały krwiak :)
Nie pierwszy i pewnie nie ostatni w mojej karierze :)

amiga 08:48 poniedziałek, 1 października 2012

Kuruj się i daj znać co z nadgarstkiem.
Oby nie był pęknięty albo złamany :(
A fota "po glebce" wymiata :-)
Pozdrawiam!

kosma100 08:45 poniedziałek, 1 października 2012

t0mas82 Z olkiem podjechaliśmu do najbliższego baru, było "tylko" Tyskie, ale i tak działało

amiga 08:21 poniedziałek, 1 października 2012

Poobijany i poobdzierany ale szczęśliwy jak rasowy biker - i tak ma być :) Kuruj się szybko i skutecznie! Na bóle i stłuczenia podobno dobry jest Kasztelan, ktoś mi tak doradzał jak wykonałem podobny lot zjeżdżając z jednej ścianki w Siemianowicach :-)

t0mas82 08:06 poniedziałek, 1 października 2012

Bod10 Liczę na to, że szybko się wykuruję

amiga 07:58 poniedziałek, 1 października 2012

Źle nie wyglądasz. Będzie dobrze.

Bod10 07:33 poniedziałek, 1 października 2012

Aniuta :), Dzięki i nawzajem
Limit Limit, dalej mnie to śmieszy, jakim cudem..., ale to tylko ja potrafię... :) Dopiero dzisiaj zaczynam czuć resztę uszkodzeń szczęka, szyka, prawe kolano, i lewy nadgarstek to największe problemy, reszta to błachostka. Tylko siniaki i przerysowana skóra

amiga 07:31 poniedziałek, 1 października 2012

Dobrze, że tylko takie "straty". Przy 30 km/h można było się dużo poważniejszych urazów nabawić. Zdróweczka.

limit 07:11 poniedziałek, 1 października 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa epatr

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]