Koniec miesiąca, koniec wakacji, coś się kończy...
Koniec miejsiąca skłania do reflekcji, na dokładkę, powoli kończy się lato, nawet nie wiem kiedy to wszystko było mineło... . Czas coraz bardziej zap...a, nie patrzy się na nas, nie czeka na nas, po prostu płynie, płynie coraz szybciej, wypadają kolejne kartki z kalendarza, jeszcze chwila i będzie Zima... Shit.
Miesiąc nietypowy dla mnie, po pierwsze nie udało się dokręcić 2000 km w tym czasie, ale było to związane z fantastycznym urlopem, ze zdobyciem Śnieżki, z niesamowitym galopem po Francji, Paryżu, Normandii (do dzisiaj się nie orząsnąłem po tym).
Zawaliłem tylko jedną sprawę, brakło niestety na nią czasu, tzn Katowicka Masę Krytyczną, może uda się coś z tym zrobić teraz, gdy będę na miejscu. Kolejne 3 weekendy są jednak dość mocno obciążone i co z tego wyjdzie nie wiem.
Dzisiaj również przypada kolejna rocznica śmierci księżnej Diany, kolejny powód do zastanowienia się nad ulotnością życia, tym jak szybko mija, co po sobie zostawimy, jak nas zapamiętają....
Ech, chyba pora się napić, idę do szwagra.
Pomnik w miejscu w którym zginęła księżna Diana© amiga