Trening #1
Niedziela, 1 lipca 2012
· Komentarze(4)
Kategoria do 68km, tam i z powrotem, W towarzystwie
Survivor - Eye Of The Tiger
Czasu dla siebie dzisiaj miałem niewiele, rano sporo zajęć, od południa walka z panelami u siostry i przy okazji z elektryką. Dopiero grubo po 16:00 udaje mi się wsiąść na rower i pojechać na Starganiec na spotkanie z... siostrą i szfagrem ;) Rozmawiamy tam kilkadziesiąt minut i rozstajemy się, oni jadą samochodem do Mikołowa, a ja zmykam w kierunku Ochojca, jadę do qmpla może uda mi się go wyciągnąć na mały wyjazd po okolicy. Darek, to taki mały harpagan rowerowy, mam wrażenie, że urodził się na rowerze. Chcę od niego wyciągnąć jak najwięcej nauki, chcę żeby mnie "przeciorał" po hałdzie i okolicy. Wyjeżdżamy gdzieś po 18:00 i dostałem to co chciałem. Od samego początku narzucił niesamowite tempo, tylko od czasu do czasu schodziliśmy poniżej 30. Jedynie podjazd na hałdę był nieco wolniejszy, na górze byłem już wykończony, on spojrzał na mnie tylko oz góry i powiedział, sam chciałeś. ;)
I miał rację, sam tego chcę, bez ciężkiej pracy nie osiągnę sukcesu, nie pokonam Śnieżki.
Dalsza część trasy równie urozmaicona, sporo podjazdów ale i sporo zjazdów z różnym stopniem trudności. Już w domu czuję, że żyję, czuję, że to jest to, pomimo tego iż sam "trening" trwał około godziny jestem przepocony, sponiewierany, ale nie wykończony.
Przy okazji na hałdzie złapałem pierwszą panę na Manfredzie, a wieczorem czeka mnie regulacja zmieniarek. Kierownica i mostek są zamontowane już niżej, ale chyba wrócę do prostej kierownicy, będzie nieco niżej.
Roki też miał ciężkie początki ;P
Fot tym razem nie ma :(
Czasu dla siebie dzisiaj miałem niewiele, rano sporo zajęć, od południa walka z panelami u siostry i przy okazji z elektryką. Dopiero grubo po 16:00 udaje mi się wsiąść na rower i pojechać na Starganiec na spotkanie z... siostrą i szfagrem ;) Rozmawiamy tam kilkadziesiąt minut i rozstajemy się, oni jadą samochodem do Mikołowa, a ja zmykam w kierunku Ochojca, jadę do qmpla może uda mi się go wyciągnąć na mały wyjazd po okolicy. Darek, to taki mały harpagan rowerowy, mam wrażenie, że urodził się na rowerze. Chcę od niego wyciągnąć jak najwięcej nauki, chcę żeby mnie "przeciorał" po hałdzie i okolicy. Wyjeżdżamy gdzieś po 18:00 i dostałem to co chciałem. Od samego początku narzucił niesamowite tempo, tylko od czasu do czasu schodziliśmy poniżej 30. Jedynie podjazd na hałdę był nieco wolniejszy, na górze byłem już wykończony, on spojrzał na mnie tylko oz góry i powiedział, sam chciałeś. ;)
I miał rację, sam tego chcę, bez ciężkiej pracy nie osiągnę sukcesu, nie pokonam Śnieżki.
Dalsza część trasy równie urozmaicona, sporo podjazdów ale i sporo zjazdów z różnym stopniem trudności. Już w domu czuję, że żyję, czuję, że to jest to, pomimo tego iż sam "trening" trwał około godziny jestem przepocony, sponiewierany, ale nie wykończony.
Przy okazji na hałdzie złapałem pierwszą panę na Manfredzie, a wieczorem czeka mnie regulacja zmieniarek. Kierownica i mostek są zamontowane już niżej, ale chyba wrócę do prostej kierownicy, będzie nieco niżej.
Roki też miał ciężkie początki ;P
Fot tym razem nie ma :(