Środa, poranek, leje, masakra, ale ubieram się i wyejeżdżam przed czasem jest 6:50. Niby jestem ubrany we wdzianko przeciwdeszczowe, ale chyba producent nie przewidział ich na 30km jazdy w ulewie. W firmie nie było na mnie suchej nitki. Po raz chyba drugi jak długo tu pracuję wlazłem w całości pod prysznic i dopiero tam mogłem ściągnąć łachy. Klapnęły o kafelki i tyle. Mam nadzieję że przynajmniej częściowo wyschną do wieczora.
Ps. Fota zastępcza, ale nie miało sensu zatrzymywanie się :)
Twardziel :-) Dziś odpuściłem jazdę rowerkiem do pracy. Byłem już spakowany i przebrany do jazdy, upychałem klucze do kieszeni jak zaczęło padać. Równy, jednostajny deszcz. Zwrot, zmiana ciuchów na "cywilne" i z buta na autobus. Padało całą drogę. Czasem mocniej, czasem słabiej. A na popołudnie prognoza jest jeszcze gorsza.
sssuja ;) też się tego spodziewam i w zasadzie jest mi wszystko jedno czy łachy wyschną czy nie ;P kosm100 Zastanawiałem się nad wersją leniwą, ale po prostu musiałem, inaczej wieczorem czekałby mnie bieg :), a tak mogę wykurować kolano (mam nadzieję, że do jutra przejdzie)