Nie ma, nie ma śniegu na pustyni

Sobota, 25 lutego 2012 · Komentarze(3)
Kategoria do 136km


Piątek - przygotowania
Po dłuższej przerwie w pedałowaniu trzeba było zająć się rowerem. Kilka dni wcześniej wymiana tylnej przerzutki zakończyła się porażką. Stara linka była zbyt krótka i coś trzeba było z tym zrobić. W piątek dotarły nowe linki i późnym wieczorem wybrałem się do znajomego. Skończyło się na wymianie linek do obu zmieniarek, przy okazji zainstalowana została przednia przerzutka. Zobaczymy jak będzie się spisywać... Wymianę kasety i łańcucha zostawiłem na później, jeszcze nie ma tragedii.

Sobota - kierunek pustynia
Wyjazd na miejsce spotkania ok 10:30. Pogoda całkiem ciekawa - świeci słońce, jest względnie ciepło, więc zamiast wpakować się do pociągu postanowiłem przejechać cały dystans rowerem. Pierwsza część trasy prowadzi przez las pomiędzy Ochojcem a Giszowcem, i ... masakra. Całe 6 km to jazda po lodzie, wodzie i błocie, 2 razy musiałem się asekurować nogami. W Giszowcu mam już solidnie przemoczone buty, rokowania nie są najlepsze, ale jak się przejechało 6 km to kolejne 30 też dam radę ;). Jadę jednak szosami, nie ładuję się do lasów, jest zdecydowanie lepiej. Prawie zero śniegu i lodu, jedynie jeziora i dziury w jezdni sprawiają problemy. Mijam kolejne miasta, Mysłowice, Sosnowiec i jadę w kierunku Łośnia. Zatrzymuję się tylko raz, uzupełniam poziom płynów i po kolejnych kilkudziesięciu minutach docieram na miejsce. Witam się z Kosmą i Mustą, chwila odpoczynku przy ciepłej herbacie i pora ruszyć dalej. W końcu dzisiejszym celem jest zdobycie pustyni Błędowskiej.

Kościół w Błędowie © amiga


Błędowski wielbłąd © amiga


Jedzie się przyjemnie. Od czasu do czasu pojawia się słońce ogrzewając nas. Drogi jakiś dziwnie suche, w końcu zbliżamy się do pustyni ;) ,zatrzymujemy się kilka razy, focąc okolicę. Docieramy w pobliże pustyni i ... ostatnie 400m to jazda ekstremalna po lodzie i śniegu. Miejscami nie ma mowy o jakiejkolwiek jeździe. Jednak po dotarciu na miejsce szok ... na pustyni praktycznie nie ma śniegu ?? Leo Why ?

Nie ma, nie ma śniegu na pustyni © amiga


Powrót do Łośnia
Po kilkunastu minutach spędzonych na pustyni zbieramy się. Chmury nie wróżą nic dobrego. Na dokładkę buty mam już masakrycznie przemoczone, ważą chyba kilka kg więcej, nie czuję nóg, ale jadę. Zrywa się silny „wmordę’ wiatr, nawet jazda z górki wymaga wysiłku, a moja kondycja po zimowej przerwie nie jest najlepsza. Na dokładkę na 10km przed metą siadają mi baterie, jazda nie sprawia mi przyjemności, męczę się, w efekcie poddaję się na jednej z górek. W najbliższym otwartym sklepie za radą Moniki kupuję batony, może pomogą. Niestety drugi kryzys dopada mnie jakieś 400m przed domem Kosmy. Ponownie walczę ze słabością. Ech, chyba trzeba będzie przeprosić się z rowerkiem treningowym.

Epilog.
Już na miejscu szybka kąpiel, jest lepiej, siły powoli wracają, czuję się dobrze. Wieczór kończymy grając w Scrabble, składając przy okazji biżuterię (w zasadzie Monika składa, ja kibicuję :).

Hator, hator, hator © amiga


Relacja Moniki

Komentarze (3)

djk71[b] Wtedy była masakra, dawno tak się nei czułem.
[b]Mors
Pięknie tam jest. Warto zobaczyć

amiga 07:04 środa, 30 maja 2012

Rademenes ;) aż mnie wystraszył. ;)
Pustynia też, ale pozytywnie. ;) Uwielbiam pustynie suche, ale mroźne. ;]

mors 21:41 wtorek, 29 maja 2012

Oj wiem co znaczą rozładowane baterie. Masakra, ale tak czasem bywa. Fajnie, że udało CI się w końcu pojeździć. Ja wczoraj pod koniec taż miałem dość... ale cieszyłem się, że choć trochę pojeździłem...

djk71 18:16 niedziela, 26 lutego 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa uporo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]