Do pracy w poniedziałek
Poniedziałek, 27 sierpnia 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Trochę dłuższa przerwa w dojazdach rowerowych, 2 dni stracone u mechaników, później jakieś przeziębienie gdy lało mi się z nosa, a i dzisiaj nie jest jeszcze idealnie. Coś czuję, że czeka mnie zabawa z zatokami...
Niemniej strasznie ciągnęło mnie do roweru, gdy spoglądam na termometr za oknem ten pokazuje, że jest 8 stopni. Chłodno. Ubieram wiatrówkę, powinno starczyć.
Gdy ruszam jest 7:24 strasznie późno, chcę jechać szosami, jednak coś mnie strasznie ciągnie do lasu... więc w Panewnikach skręcam na leśne ścieżki :) Trochę obawiam się kałuż, błota po 2 dniach opadów. Zaskakuje jednak prawie kompletny wody w lesie. Wsiąkła, odparowała, zniknęła... po prostu nie ma. Kałuże pojawiają się z rzadka.
Myślałem, że wiatrówka to będzie za mało, ale po kilku km jest mi nawet za ciepło ;) czuję, że pod spodem leje się ze mnie ;)
Okolice hałdy w Panewnikach © amiga
Na szosy wyjeżdżam na chwilę na Halembie, ruchu na drogach praktycznie nie ma, podobnie było w Katowicach. Ale już za tydzień będzie się działo. Oj .... przynajmniej poranek będzie niebezpieczny.
Za Halembą znowu pakuję się w las, docieram do skrzyżowania z Chudowską, zastanawiam się chwilę czy polecieć dalej na Makoszowy, czy może odbić nieco bardziej na Kończyce. Wygrywa ta druga opcja, choć nie do końca, bo w sumie zamiast centralnie przez wiadukt nad A4 pakuję się na drogę serwisową wzdłuż autostrady, dalej ul. Wiosenną i jestem na granicy z Makoszowami ;) Droga ciut dłuższa, jednak z zerowym ruchem. Od czasu gleby kilka lat temu strasznie nie lubię przejeżdżać tym wiaduktem...
Okolice Halemby © amiga
Lubię to miejsce fotografować © amiga
Krótki odcinek w Makoszowach szosami, dalej lasek Makoszowski i jestem w Gliwicach. Specjalnie pokombinować się nie da, muszę jechać szosami, tyle, że samochodów nie ma ;) Dzięki temu ostatnie 6 km jadę bez zatrzymania. W firmie jestem nieco później niż myślałem, ale warto było przejechać się lasem...
Lasek Makoszowski o poranku © amiga
Oby cały tydzień był taki jak ten poranek, oczywiście nie chodzi mi o temperaturę ;)
Niemniej strasznie ciągnęło mnie do roweru, gdy spoglądam na termometr za oknem ten pokazuje, że jest 8 stopni. Chłodno. Ubieram wiatrówkę, powinno starczyć.
Gdy ruszam jest 7:24 strasznie późno, chcę jechać szosami, jednak coś mnie strasznie ciągnie do lasu... więc w Panewnikach skręcam na leśne ścieżki :) Trochę obawiam się kałuż, błota po 2 dniach opadów. Zaskakuje jednak prawie kompletny wody w lesie. Wsiąkła, odparowała, zniknęła... po prostu nie ma. Kałuże pojawiają się z rzadka.
Myślałem, że wiatrówka to będzie za mało, ale po kilku km jest mi nawet za ciepło ;) czuję, że pod spodem leje się ze mnie ;)
Okolice hałdy w Panewnikach © amiga
Na szosy wyjeżdżam na chwilę na Halembie, ruchu na drogach praktycznie nie ma, podobnie było w Katowicach. Ale już za tydzień będzie się działo. Oj .... przynajmniej poranek będzie niebezpieczny.
Za Halembą znowu pakuję się w las, docieram do skrzyżowania z Chudowską, zastanawiam się chwilę czy polecieć dalej na Makoszowy, czy może odbić nieco bardziej na Kończyce. Wygrywa ta druga opcja, choć nie do końca, bo w sumie zamiast centralnie przez wiadukt nad A4 pakuję się na drogę serwisową wzdłuż autostrady, dalej ul. Wiosenną i jestem na granicy z Makoszowami ;) Droga ciut dłuższa, jednak z zerowym ruchem. Od czasu gleby kilka lat temu strasznie nie lubię przejeżdżać tym wiaduktem...
Okolice Halemby © amiga
Lubię to miejsce fotografować © amiga
Krótki odcinek w Makoszowach szosami, dalej lasek Makoszowski i jestem w Gliwicach. Specjalnie pokombinować się nie da, muszę jechać szosami, tyle, że samochodów nie ma ;) Dzięki temu ostatnie 6 km jadę bez zatrzymania. W firmie jestem nieco później niż myślałem, ale warto było przejechać się lasem...
Lasek Makoszowski o poranku © amiga
Oby cały tydzień był taki jak ten poranek, oczywiście nie chodzi mi o temperaturę ;)