Dzień 4 - Na Jurajskim szlaku cz.1

Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Poranek wita nas słonecznie, chociaż chłodno. Musimy podjechać do pobliskiego sklepu po coś do zjedzenia. Wczoraj sklep był już zamknięty. 15 minut w sklepie i wracamy na kwaterę. Śniadanie, kawa, uzupełnienie bidonów... i możemy powoli wyjeżdżać. Jest 8:09 gdy żegnamy się z właścicielką. Planowana trasa ma niecałe 100 km, ciut krócej niż wczoraj, tyle, że będzie sporo górek, w końcu będziemy jechali przez jurę :)

Niedaleko miejsca gdzie nocowaliśmy znajduje się jeden z fortów okalających Kraków, postanawiamy go odwiedzić, tym bardziej, że nie zmienia nam to specjalnie kierunku jazdy. Po 5 minutach jesteśmy na miejscu... Wewnątrz znajdują się pomieszczenia firmowe. Ciekawa adaptacja tego miejsca :), dobrze, że żyje, że coś tutaj się dzieje. Idący do pracy pracownicy coś mówią, że tutaj jest zakaz fotografowania? Dziwne bo żadnego takiego znaku nigdzie nie ma... Nie jest to już obiekt wojskowy... więc czemu? Pewnie im się wydawało ;)
Fort 47a Węgrzce
Fort 47a Węgrzce © amiga
Przy forcie w Węgrzcach
Przy forcie w Węgrzcach © amiga
Po kilku minutach ruszamy dalej w kierunku czerwonego pieszego szlaku Orlich Gniazd. Zastanawiam się czy w coś się nie wpakujemy, bo słynie z tego, że do łatwych nie należy. Na piasek raczej nie trafimy, przynajmniej nie w tej części jury. Zobaczymy co będzie.. .
Co jakiś czas mapa twierdzi, że powinny być bunkry tuż obok ulicy, kilka z nich widzimy, zaskoczyły te na terenie cmentarza. Jeden z nich został zaadoptowany na miejsce spoczynku kapłanów. 
Bunkier na terenie cmentarza w Bibicach
Bunkier na terenie cmentarza w Bibicach © amiga
Z taką adaptacją bunkra jeszcze się nie spotkałem
Z taką adaptacją bunkra jeszcze się nie spotkałem © amiga
Fotografując kolejny bunkier przed Zielonkami
Fotografując kolejny bunkier przed Zielonkami © amiga
Ledwie widoczny bunkier
Ledwie widoczny bunkier © amiga
Okolicę widać jak na dłoni
Okolicę widać jak na dłoni © amiga
Od samego początku cieszymy się z podjazdów ze zjazdów, z niesamowitych widoków dookoła. Poranek nie jest zbyt ciepły, ale za to przyjemny. W wielu miejscach poruszamy się szczytami wzniesień,  jest niesamowicie, to jedno z najpiękniejszych miejsc, które do tej pory odwiedziliśmy. Przed Giebułtowem szlak staje się mocno terenowy, prowadzi przez lasek, jest wąski i trzeba uważać na drzewa. Podłoże jest wzmocnione siatką, jednak trzeba uważać. Czasami lepiej zejść z rowera niż walczyć ze zjazdami, pewnie bez sakw byłoby prościej, ale takiej opcji nie przewidujemy dzisiaj ;)
Pagórki widoczne z okolic Pękowic
Pagórki widoczne z okolic Pękowic © amiga
Piękna asfaltówka, a to niby szlak pieszy
Piękna asfaltówka, a to niby szlak pieszy © amiga
Zaskoczył mnie ten znak :) ale dobrze wiedzieć po czym się jedzie
Zaskoczył mnie ten znak :) ale dobrze wiedzieć po czym się jedzie © amiga
Może być ślisko
Może być ślisko © amiga
W Giebułtowie zatrzymujemy się przy kościele, góruje nad okolicą, szkoda, że jest zamknięty... , długo jednak tutaj nie bawimy. Nieco dalej zaczyna się szlak wzdłuż doliny Prądnika prowadzący do Ojcowa i Zamku na Pieskowej Skale :) 
Giebułtów kościół św. Idziego
Giebułtów kościół św. Idziego © amiga
Flagi wiszą już rok
Flagi wiszą już rok © amiga
Moskwa przy szlaku w dolinie Prądnika
Moskwa przy szlaku w dolinie Prądnika © amiga
Kapliczka pod skałą, niestety dostępu broni do niej płot
Kapliczka pod skałą, niestety dostępu broni do niej płot © amiga
Ptaki nieźle poimprezowały ;)
Ptaki nieźle poimprezowały ;) © amiga
Jaka piękna droga
Jaka piękna droga © amiga
Do góry też jest na co popatrzeć
Do góry też jest na co popatrzeć © amiga
Dom pielgrzyma
Dom pielgrzyma © amiga
Sam szlak jest początkowo asfaltowy, później szutrowy, ale w idealnym stanie, jedzie się przyjemnie, co jakiś czas zatrzymujemy się by cyknąć jedno, 2 lub 3 zdjęcia.... Ciut dłuższa przerwa dopiero przy bramie Krakowskiej. Pora na banana :)
Brama Krakowska
Brama Krakowska © amiga
Karolinie uśmiech nie znika z twarzy :)
Karolinie uśmiech nie znika z twarzy :) © amiga
Rowerki odpoczywają
Rowerki odpoczywają © amiga
Wejście do jaskini
Wejście do jaskini © amiga
Aż szkoda, że mamy tak mało czasu na przejazd przez tą część jury, jest niesamowita, nie za często mam okazję jeździć po dolinkach podkrakowskich... Docieramy do Ojcowa, do zamku i pobliskiej kaplicy, za każdym razem kilka minut przerwy... Warto... 
Widać zamek w Ojcowie
Widać zamek w Ojcowie © amiga
Zamek w Ojcowie
Zamek w Ojcowie © amiga

Kapliczka pw. Św. Józefa Robotnika
Kapliczka pw. Św. Józefa Robotnika © amiga
Wewnątrz kaplicy
Wewnątrz kaplicy © amiga
Jadąc dalej w kierunku Pieskowej Skały po prawej stronie naszym oczom ukazują się stare zabudowania, pierwotnie nie planujemy tam podjeżdżać, ale gdy jesteśmy po drugiej stronie... odbijamy... Przynajmniej na szybką fotę ;) Na miejscu okazuje się, że to Boroniówka Osada Młynarska. Wejście kosztuje 10zł od osoby... W głowie rodzi mi się myśl, chyba ich po...o... Za to... 
A to okazuje się chwilę później...  Cała osada to 4 budynki. Z tego 2 dość ważne to młyn i tartak. Oba zapędzane kołami wodnymi :). Najciekawsze jest to, że to działa... Po chwili właściciele zwołują turystów... będziemy odpalać Młyn... Pierwszy raz w życiu miałem okazję zobaczyć to na własne oczy... Działa, jest w świetnym stanie, a jak ktoś ma ochotę, to może zakupić świeżo zmieloną mąkę :)
W komplecie z prezentacją snuta jest opowieść o historii tego miejsca, braciach którzy podzielili majątek, o mieleniu mąki nocami by uniknąć podatków, o upadku tego miejsca i... jest renowacji, doprowadzenia do stanu aktualnego... Jeszcze nie ochłonęliśmy po młynie, a już jesteśmy zapraszani obok do tartaku... Woda już płynie na koło... piła w akcji... niesamowite... kolejna opowieść. Po dobrych kilkudziesięciu minutach i niezliczonych zdjęciach udajemy się do kafejki w jednym z budynków. W komplecie z kawą mamy ciastka czekoladowo-orzechowe. Słodkie, ciężkie... i strasznie zapychające ;) Spoglądamy na zegarki... Minęła godzina. Nie żałuję ani złotówki wydanej na wstęp... Warto było... Miejsce jest niesamowite, godne polecenia... więc jak ktoś z was tam trafi to zatrzymajcie się na chwilę, pozwiedzajcie, napijcie się kawy, zjedzcie ciastko... 

Boroniówka - osada młynarska
Boroniówka - osada młynarska © amiga
Płynąca woda
Płynąca woda © amiga
Szopa na terenie osady
Szopa na terenie osady © amiga
Suszą się :)
Suszą się :) © amiga
Mój Aniołek :)
Mój Aniołek :) © amiga
Rękodzieło
Rękodzieło © amiga
Idziemy do młyna
Idziemy do młyna © amiga
Woda zaczęła płynąć
Woda zaczęła płynąć © amiga
Trwa uruchomienie koła
Trwa uruchomienie koła © amiga
Koło zaczęło się obracać
Koło zaczęło się obracać © amiga
Sypiące się ziarno
Sypiące się ziarno © amiga
Przesiewanie mąki
Przesiewanie mąki © amiga
Takie stare, a działa
Takie stare, a działa © amiga
Rowery czekają na nas
Rowery czekają na nas © amiga
Miejscówka gosposi
Miejscówka gosposi © amiga
Stare gazety
Stare gazety © amiga
Działający tartak
Działający tartak © amiga
Koło napędzające piłę
Koło napędzające piłę © amiga

Miło spędziliśmy godzinę z osadzie, jednak przed nami jeszcze sporo kilometrów do przejechania. Ruszamy, jednak po kilku km jesteśmy już przy Maczudze Herkulesa i zamku na Pieskowej skale, kolejna sesja... zaskakuje mała ilość turystów... chociaż to może i dobrze... przynajmniej dla nas :)

Maczuga Herkulsa
Maczuga Herkulsa © amiga
Zamek na Pieskowej Skale
Zamek na Pieskowej Skale © amiga
Lilie wodne?
Lilie wodne? © amiga
Zamek górujący nad okolicą
Zamek górujący nad okolicą © amiga

Wyjeżdżamy w kierunku Wielmoży, dalej Milonki i Zadroże. Tam krótki postój przy kościele, miały być tylko zdjęcia z zewnątrz, ale trafiliśmy na faroża ;) Otwiera nam kościół, wchodzimy przez zakrystię i możemy zwiedzić wnętrze. Czaszki nie ma... Ksiądz tez gdzieś pojechał, cóż... zamykamy drzwi i odjeżdżamy w kierunku Trzyciąża i dalej Wolbromia. 
Kościół pw. Św. Marcina w Zadrożu
Kościół pw. Św. Marcina w Zadrożu © amiga
Ołtarz w kościele
Ołtarz w kościele © amiga
Piękne wnętrze
Piękne wnętrze © amiga
Droga  794 jest obrzydliwa, pędzące samochody, trochę tirów, zero przyjemności z jazdy, w końcu nie wytrzymujemy i w Chełmie skręcamy na nieco bardziej boczne drogi... Uspokajamy się, tylko podjazd dodatkowy mamy gratis. Wolę jednak podjeżdżać, niż jechać wśród Tirów... Dzięki temu zabiegowi trafiamy na drewnianą kaplicę. Zauważa ją Karolina, na zjeździe skupiłem się na tym by nie fiknąć kozła ;) nie rozglądałem się... a szkoda. 
W drodze do Wolbromia
W drodze do Wolbromia © amiga
Kapliczka Matki Boskiej Częstochowskiej w Wolbromiu
Kapliczka Matki Boskiej Częstochowskiej w Wolbromiu © amiga
Wjeżdżając do Wolbromia, w oczy rzuciła nam się reklamę Gospody pod lasem, udaje nam się je odszukać, miejsce... dziwne, tuż przy ośrodku sportowym, tyle, że gdzieś z tyłu, przy budynkach gospodarczych. Już myślałem by zawrócić, nie wyglądało to dobrze, jednak gdy dotarliśmy pod drzwi... już nieco inaczej to się przedstawiało. W środku przyzwoicie. Jesteśmy głodni, zamawiamy Schabowego z frytkami i surówkami. Dostajemy obiad po 5 minutach :) Szok... Może kucharz nie należy do światowej czołówki, ale wszystko było świeże i smaczne, w kotlecie było mięso :) Porcje jak dla słoni...

Najedzeni po uszy ruszyliśmy dalej, dość długi odcinek przelotowy, aż do Bydlina, gdzie odwiedzamy ruiny zamku i Kaplicę cmentarną :) 

Bydlin - Kaplica cmentarna pw. Pocieszenia NMP
Bydlin - Kaplica cmentarna pw. Pocieszenia NMP © amiga
Ruiny zamku w Bydlinie
Ruiny zamku w Bydlinie © amiga
Ruiny zamku w Bydlinie
Ruiny zamku w Bydlinie © amiga

Kierujemy się na Ogrodzieniec, a raczej Podzamcze, kierunek przez Krzywopłoty i dalej na krechę na Ryczów... To najcięższy odcinek z jakim przyszło nam się zmierzyć, początkowo jedziemy po bardzo zniszczonym asfalcie, wyszukując resztek bardziej prostych łat... Za to dalej dobre 3 km po kopnym piasku i pod górkę... Tracimy dobre kilkadziesiąt minut wpychając rowery... Gdy docieramy do Ryczowa odpuszczamy strażnicę... Zmęczenie dało znać o sobie. Do Podzamcza już nie kombinujemy, zero skrótów, tylko asfalt... W pobliżu zamku trwają remonty dróg... niedobrze, szybkie zdjęcie, jeszcze zakupy w pobliskim sklepie i możemy udać się na Bzów i Kromołów, to jeden z najfajniejszych odcinków dzisiaj :) widoki... wow... chociaż kilka górek było ;) A może właśnie dlatego? 
Zamek w Ogrodzieńcu
Zamek w Ogrodzieńcu © amiga
Szlaki jurajskie w okolicach Ogrodzieńca
Szlaki jurajskie w okolicach Ogrodzieńca © amiga
Oj piękna okolica
Oj piękna okolica © amiga
W Kromołowie obowiązkowy postój przy źródłach Warty, kilka razy przejeżdżałem tuż obok, ale nigdy nie było okazji by podjechać w to miejsce. 
Kromołów - Źródła Warty
Kromołów - Źródła Warty © amiga

Do Włodowic gdzie mamy kolejny nocleg, już niedaleko, jednak mojej przerwie związanej ze złamaniem ręki, odczuwam dyskomfort, co jakiś czas muszę rozprostować dłoń, ale nie to jest najgorsze... 4 litery mnie uwierają, najchętniej już bym zszedł z roweru. Powolutku jednak docieramy na miejsce. Co ciekawe jest jeszcze jasno, otwarte są 3 sklepy, knajpka... Odnajdujemy nasz nocleg u Niny... Trochę nas zaskoczył budynek. Widać informację o dofinansowaniu z UE.. wchodzimy do knajpki na parterze. Okazuje się, że dobrze trafiliśmy. Miła gospodyni prowadzi nas na komnaty, jest czyściutko, dostęp do kuchni, właścicielka udostępnia nam pralkę, rowery też mają swoje miejsce :) Rewelacja. Po szybkim rozpakowaniu jedziemy jeszcze do "centrum" zaliczyć kilka atrakcji i zrobić zakupy... 
Stary młyn we Włodowicach
Stary młyn we Włodowicach © amiga
Ruiny pałacu we Włodowicach
Ruiny pałacu we Włodowicach © amiga
Przez bramę na teren kościoła
Przez bramę na teren kościoła © amiga
Kościół Bartłomieja Apostoła we Włodowicach
Kościół Bartłomieja Apostoła we Włodowicach © amiga
Włodowice - Kaplica Cmentarna
Włodowice - Kaplica Cmentarna © amiga
Słońce już zachodzi
Słońce już zachodzi © amiga
Słońce powoli zachodzi gdy wracamy. Wieczorem jeszcze pranie, późna kolacja i knujemy plany na jutro :)
To był długi ale bardzo przyjemny dzień... 

Opis Karoliny: Tymoteuszka.bikestats.pl

Komentarze (4)

Tymoteuszka Trochę żałuję, że nie zrobiliśmy zdjęcia tej piaskownicy, ale wtedy chyba o tym nie myśleliśmy...

amiga 12:33 czwartek, 24 sierpnia 2017

Ten dzień był chyba najpiękniejszy. Obfitujący w różnorakie widoki, niespodzianki po drodze, jak ten szlak leśny - niebezpieczny :) I na koniec Nina :)
Żyć, nie umierać.

Tymoteuszka 12:18 czwartek, 24 sierpnia 2017

Anvi Gdybyśmy byli samochodem, bądź pieszo prawie na 100% byśmy to pominęli. Z samochodu niewiele widać, a pieszo trzeba zejść ze szlaku... niewiele ale jednak... Rower jest tam idealny

amiga 07:39 poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Że te okolice są piękne i ciekawe to wiem dobrze, jednak o osadzie młynarskiej Boronówka czytam po raz pierwszy. Warto będzie kiedyś tam zajrzeć.

anwi 19:56 sobota, 19 sierpnia 2017
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa czaso

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]