Słoneczny powrót do domu
Przejechałem 100m i już mały korek © amiga
Pogoda dopisuje :) © amiga
Całkiem sporo rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, spacerowiczów, trochę trzeba uważać w lasku Makoszowskim, jednak nie jest źle :). Boje się przejazdu przez Zabrze, droga na Kończyce źle mi się kojarzy od tygodnia... jednak dzisiaj i tutaj jest niespodzianka, na całym odcinku minęły mnie może 3-4 samochody :)...
Strasznie mu koło latało © amiga
W lasku Makoszowskim © amiga
Już się rwała by ruszyć, obtrąbiłem i pomogło © amiga
Na Wirku odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, jadę dość spokojnie, mam czas, gdzieś pod koniec jakiś biker walczy z rowerem, chyba reguluje siodełko... zauważa mnie, mówię cześć i jadę dalej, zdaje się, że wsiadłem mu niechcący na ambicję, nie obserwuję co robi, jadę do ul Wireckiej, tuż przed przejazdem widzę, że wyjeżdża z lewej strony z wąskiej ścieżki... gna jak szalony... trochę mnie to bawi, ale nie zamierzam go gonić... na spokojnie jadę do centrum Kochłowic. Trafiam na czerwone światło, kilkadziesiąt sekund z głowy, gość gdzieś pojechał, ale nie wiem czy na Radoszowy, czy na Panewniki, czy na Bykowinę, a może na Halembę?
Wzdłuż Potoku Bielszowickiego © amiga
Coś się stało? © amiga
Chyba gościa wkurzyłem, pojechał krótszą trasą, tyle że nieco bardziej stromą :) © amiga
Cieszę się niezłą pogodą i czystą rowerówką, gdy jednak zbliżam się do lasu widzę gościa.. jedzie na Panewniki... hmmm.. zwolnił? Cóż, trochę zaczynam go gonić, tak naprawdę to pcha mnie wiatr... z tyłu... rower gna prawie 40 km/h :) dojeżdżam go Owsianej, w okolicach Bałtyckiej jestem może 20m za nim. On wjeżdża w Bałtycką, wiem, że jak skręcę, to będzie wyścig... to nie ma sensu... jadę dalej Panewnicką, chociaż nie lubię tego odcinka w kierunku Katowic, to tutaj mi nie odbije... :)
Na tą chwilę podoba mi się ta rowerówka... gdy jest posprzątana i nie ma rowerzystów © amiga
Autobusów Ci u nas dostatek ;) © amiga
Także i tutaj jest niewiele samochodów, jadą w sporych odstępach... w kierunku domu odbijam dopiero na skrzyżowaniu z medyków, mam tylko nadzieję, że gość gdzieś mi z boku nie wyjedzie... mam 4 km do domu, szkoda się zarzynać... Nie wyjechał... ufff... W Piotrowicach za to Korek jak diabli, skrzyżowanie z Kościuszki to jeden wielki koszmar... mi jednak się udaje... tyle, że z buta po pasach i kawałek po chodniku ;) 3 minuty później jestem już w domu... jest jeszcze jasno... szok... Może jutro też tak wyjadę ;) ?
Na Zbożowej, jeszcze chwila i będę w domu © amiga