Skleroza nie boli...
Już nie pada :) © amiga
Drogi powoli wysychają po przedpołudniowych ulewach, czuć wilgoć, chłód, wiatr z południa. Gorzej że ciuchy do końca nie wyschły, tyle że po 15 minutach jest mi ciepło :)...
Chmury jednak straszą © amiga
Pomimo większego ruchu jedzie się dość przyjemnie, nie zauważam idiotów za kółkiem, nawet przy wyprzedzaniu wszyscy raczej trzymają dystans... Czyli się da...
Mały autobus ;) © amiga
Na Bielszowickiej zaskakują mnie skute pozimowe garby, szkoda tylko, że nie został położony asfalt, uskok jest wyraźnie wyczuwalny, chociaż garb był niebezpieczny, po tym da się przejechać nawet przy 30 km/h :)
Skuli hopki na Bielszowickiej... mam nadzieję, że tego tak nie zostawią © amiga
Na Wirku pustki :) co mnie cieszy udaje się bez zatrzymania odbić na mrówczą górkę :)... Liczyłem na to, że może posprzątali DDRkę w Kochłowicach, ale chyba za dużo by było na raz.
Autobus do Katowic © amiga
Osiedle na Bałtyckiej © amiga
Jazda pod prąd © amiga
Docieram w okolice domu, zastanawiam się czy nie wejść, ale nie... nie ma już czasu, gnam dalej do przychodni.... jeszcze 1,5 km, na miejscu melduję się około 16:40 - przed czasem, ale udaje się wszystko załatwić. Po 5 minutach wsiadam znowu na rower i jadę na myjnię, chociaż trochę spłukać piach. Słyszę, że z tyłu mam spiłowane klocki, myślę, że sprężynkę diabli wzięli... Gdy rower będzie czysty będę miał szansa na wymianę klocków i nieutytłanie się ;)
DDRka na Jankego - niby ok, ale drugie miejsce za ilość potrąceń w Katowicach ma © amiga
Zamiatarka? O tej porze? © amiga
Dojeżdżam do domu, udało się wszystko załatwić... uffff