Poniedziałek rano
Poniedziałek, 23 listopada 2015
· Komentarze(4)
Kategoria W jedną stronę, Solo, Do/Z Pracy, do 34km
7:24... a ja dopiero ruszam... późno jak diabli, a tak sobie obiecywałem, że wstanę godzinę wcześniej, że wyjadę na spokojnie, przy małym ruchu... Ale oczywiście zaspałem... ;P
Gdy znalazłem się już na zewnątrz... czuję, że nie będzie lekko, przez myśl przeszło mi by się wrócić... przebrać za cywila i na spokojnie pojechać pociągiem... jednak rower dawał przyczepność... kółka się kręciły... jechałem i tak wolniej niż zwykle... chyba po to by wybadać teren... w zasadzie asfalt... Jednak nocne deszcze zrobiły swoje... w komplecie z przymrozkiem...
Drogi zmrożone...po wczorajszych opadach jest diabelnie ślisko © amiga
Na ligocie na ul Medyków, w zasadzie na jej bocznej odnodze.... widzę, że coś nielicho się szkli... zwalniam... ale na łuku nie ma szans... zaliczam glebę.... to pierwsza tej jesieni... i oby ostatnia... trochę, żałuję że nie wziąłem górala... chociaż na lodzie i tak by nie dał rady... ale chyba czułbym się pewniej... oczywiście do pierwszej gleby ;P
Chwilę trwa zbieranie się... sprawdzam siebie i rower... chyba jesteśmy kompletni... więc ruszam dalej... jeszcze ostrożniej i jestem pewny, że ucieknę do lasu.... na dzisiaj mam dość asfaltów...
I za chwilę złapię zająca ;P © amiga
Nie tylko ja jestem wariatem © amiga
Piękne poranne lodowisko © amiga
Wjeżdżam do lasu w Starych Panewnikach.. jest dość sucho w lesie, nie licząc kilku kałuż... więc do Gliwic pojadę terenowo.... trochę nietypowo... alternatywą jest rowerówka w Kochłowicach na której mogę się spodziewać wszystkiego.... a dalej wcale nie będzie lepiej...
Co jakiś czas spoglądam na licznik, na termometr, modlę się by temperatura wzrosła powyżej zera i to jak najszybciej... warunki są do tego niezłe... słońce już świeci, asfalt powinien się szybko nagrzać...
Gdy wyjeżdżam z lasy w Starej Kuźni.... widzę, że wiele się nie zmieniło... chociaż tutaj drogi jakby bardziej suche...
Słońce już wysoko © amiga
Solidnie zamrożony © amiga
Nie szklą się tak bardzo, niemniej pod koniec ul Skargi nie ryzykuję i objeżdżam chodnikiem, z jakiegoś powodu na nich jest sucho... nie ma śladu po lodzie, po wodzie...
Nieco dalej znów las... Droga za Halembą jest dość przyzwoita.... można nieco mocniej nacisnąć na pedały... Chwila wahania na wysokości Kończyc.... nie nie pojadę przez wiadukt A4... już raz tam leżałem, a było bardziej sprzyjające warunki niż dzisiaj... nie ryzykuję, jadę dalej lasem do Makoszów i tam przebiję się hałdą... Na starej hałdzie już niespodzianka... masa błota, kałuż...
Trochę mokrych niespodzianek w lesie © amiga
Droga na hałdę w Sośnicy też ciekawa... tyle, że kałuże większe... ale tak to jest większa hałda, większe kałuże...
Na ścieżce wokół też nieciekawie, chyba coś ciężkiego tędy przejechało, spore koleiny... masa błota... jazda powolna...
Czasami nieco większe rozlewiska © amiga
Za to gdy wyjeżdżam na Sośnicy... licznik pokazuje całe +2 stopnie... drogi mokre... i nie zamarznięte... można w końcu jechać... coś jednak przednia przerzutka haczy mi o łańcuch... zgrzyt jest dość głośny... na środkowej tarczy jest ok więc bez namyślania się jadę dalej...
Dzisiaj nawet koparka mi nie przeszkadza... mogę jechać wolno © amiga
Po kilkunastu minutach jestem w firmie, sprawdzam korbę i przerzutkę... już widzę co się stało, wypadła jedna ze śrub mocujących dużą tarczę... w domu mam ich przynajmniej kilka. Do domu więc pojadę na średniej tarczy... przeżyję :) Chyba...
W firmie krótka obdukcja..... będzie siniak na udzie wielkości 2 dłoni :), obtarcie skóry... ale w sumie nic wielkiego... Do wesela się zagoi ;p
Gdy znalazłem się już na zewnątrz... czuję, że nie będzie lekko, przez myśl przeszło mi by się wrócić... przebrać za cywila i na spokojnie pojechać pociągiem... jednak rower dawał przyczepność... kółka się kręciły... jechałem i tak wolniej niż zwykle... chyba po to by wybadać teren... w zasadzie asfalt... Jednak nocne deszcze zrobiły swoje... w komplecie z przymrozkiem...
Drogi zmrożone...po wczorajszych opadach jest diabelnie ślisko © amiga
Na ligocie na ul Medyków, w zasadzie na jej bocznej odnodze.... widzę, że coś nielicho się szkli... zwalniam... ale na łuku nie ma szans... zaliczam glebę.... to pierwsza tej jesieni... i oby ostatnia... trochę, żałuję że nie wziąłem górala... chociaż na lodzie i tak by nie dał rady... ale chyba czułbym się pewniej... oczywiście do pierwszej gleby ;P
Chwilę trwa zbieranie się... sprawdzam siebie i rower... chyba jesteśmy kompletni... więc ruszam dalej... jeszcze ostrożniej i jestem pewny, że ucieknę do lasu.... na dzisiaj mam dość asfaltów...
I za chwilę złapię zająca ;P © amiga
Nie tylko ja jestem wariatem © amiga
Piękne poranne lodowisko © amiga
Wjeżdżam do lasu w Starych Panewnikach.. jest dość sucho w lesie, nie licząc kilku kałuż... więc do Gliwic pojadę terenowo.... trochę nietypowo... alternatywą jest rowerówka w Kochłowicach na której mogę się spodziewać wszystkiego.... a dalej wcale nie będzie lepiej...
Co jakiś czas spoglądam na licznik, na termometr, modlę się by temperatura wzrosła powyżej zera i to jak najszybciej... warunki są do tego niezłe... słońce już świeci, asfalt powinien się szybko nagrzać...
Gdy wyjeżdżam z lasy w Starej Kuźni.... widzę, że wiele się nie zmieniło... chociaż tutaj drogi jakby bardziej suche...
Słońce już wysoko © amiga
Solidnie zamrożony © amiga
Nie szklą się tak bardzo, niemniej pod koniec ul Skargi nie ryzykuję i objeżdżam chodnikiem, z jakiegoś powodu na nich jest sucho... nie ma śladu po lodzie, po wodzie...
Nieco dalej znów las... Droga za Halembą jest dość przyzwoita.... można nieco mocniej nacisnąć na pedały... Chwila wahania na wysokości Kończyc.... nie nie pojadę przez wiadukt A4... już raz tam leżałem, a było bardziej sprzyjające warunki niż dzisiaj... nie ryzykuję, jadę dalej lasem do Makoszów i tam przebiję się hałdą... Na starej hałdzie już niespodzianka... masa błota, kałuż...
Trochę mokrych niespodzianek w lesie © amiga
Droga na hałdę w Sośnicy też ciekawa... tyle, że kałuże większe... ale tak to jest większa hałda, większe kałuże...
Na ścieżce wokół też nieciekawie, chyba coś ciężkiego tędy przejechało, spore koleiny... masa błota... jazda powolna...
Czasami nieco większe rozlewiska © amiga
Za to gdy wyjeżdżam na Sośnicy... licznik pokazuje całe +2 stopnie... drogi mokre... i nie zamarznięte... można w końcu jechać... coś jednak przednia przerzutka haczy mi o łańcuch... zgrzyt jest dość głośny... na środkowej tarczy jest ok więc bez namyślania się jadę dalej...
Dzisiaj nawet koparka mi nie przeszkadza... mogę jechać wolno © amiga
Po kilkunastu minutach jestem w firmie, sprawdzam korbę i przerzutkę... już widzę co się stało, wypadła jedna ze śrub mocujących dużą tarczę... w domu mam ich przynajmniej kilka. Do domu więc pojadę na średniej tarczy... przeżyję :) Chyba...
W firmie krótka obdukcja..... będzie siniak na udzie wielkości 2 dłoni :), obtarcie skóry... ale w sumie nic wielkiego... Do wesela się zagoi ;p