Powrót do domu
Niedziela, 11 października 2015
· Komentarze(2)
Kategoria do 17km, Solo, W jedną stronę
Po mroźnym BikeOriencie pora wrócić do domu... powrót to mała droga przez mękę... a dokładnie przez walkę z kolejami... może nie z wszystkimi... W każdym bądź razie wyjazd ze Skierniewic był prosty :)... wsiadłem do pociągu do Warszawki, w Kolejach Mazowieckich za rower się nie płaci, więc wewnątrz od groma rowerzystów, z jednym z nich uciąłem sobie pogawędkę, aż do Grodziska Mazowieckiego, gdzie wysiadł, ja wydostałem się z wagony dopiero w Warszawie Zachodniej... i... zaczęło się...
Wyjazd z warszawy organizowała spółka TLK - ta której nie lubię bo zawsze rzuca kłody rowerzystom... nie inaczej było tym razem.... Oczywiście biletu na rower nie dało się kupić w kasie, dowiedziałem się, że muszę rozmawiać z konduktorem... pięknie...
Pociąg spóźnił się o 75 minut... w końcu miał długą drogę z Warszawy Wschodniej do Zachodniej ;p, a to może zająć sporo czasu... gdy już pociąg doturlał się na stację, dowiedziałem się, że to pociąg międzynarodowy i przepisy nie przewidują przewozu rowerów... taką informację dostałem od Pani Konduktor... masakra... w perspektywie miałem kwitnięcie na dworcu gdzieś do 4-5 rano...
ale chwila rozmowy i okazało się, że gdybym rozebrał rower to mógłby pojechać jako większy bagaż podręczny.... mało tego po chwili rozmowy okazało się, że jest wagon wyłączony z użycia, bo... nie ma w nim grzania, rower więc miał własny przedział... i nie musiałem go rozbierać... w zasadzie tylko przez uprzejmość konduktorki mogłem w miarę normalnie dojechać do Katowic. Sam siedziałem oczywiście w ogrzewanym wagonie..., było mi ciepło, było mi dobrze i odpadłem... na szczęście ustawiłem budzenie orientacyjnie na godzinę przed celem podróży...
Gdy zadzwonił telefon/budzik.... okazało się, że odrobiliśmy około 40 minut... i dojeżdżamy do Sosnowca... więc mam około 8-10 minut na pozbieranie siebie i roweru i przygotowanie się do wyjścia... W Katowicach byłem gdzieś przed pierwszą w nocy... w domu jakieś 20 kilka minut później...
zaczynam się zastanawiać nad dużą torbą na rower... i braniem jej tak na wszelki wypadek spotkań z TLK...
Piłka ręczna w Zabrzu - Rokitnicy © amiga
Wyjazd z warszawy organizowała spółka TLK - ta której nie lubię bo zawsze rzuca kłody rowerzystom... nie inaczej było tym razem.... Oczywiście biletu na rower nie dało się kupić w kasie, dowiedziałem się, że muszę rozmawiać z konduktorem... pięknie...
Pociąg spóźnił się o 75 minut... w końcu miał długą drogę z Warszawy Wschodniej do Zachodniej ;p, a to może zająć sporo czasu... gdy już pociąg doturlał się na stację, dowiedziałem się, że to pociąg międzynarodowy i przepisy nie przewidują przewozu rowerów... taką informację dostałem od Pani Konduktor... masakra... w perspektywie miałem kwitnięcie na dworcu gdzieś do 4-5 rano...
ale chwila rozmowy i okazało się, że gdybym rozebrał rower to mógłby pojechać jako większy bagaż podręczny.... mało tego po chwili rozmowy okazało się, że jest wagon wyłączony z użycia, bo... nie ma w nim grzania, rower więc miał własny przedział... i nie musiałem go rozbierać... w zasadzie tylko przez uprzejmość konduktorki mogłem w miarę normalnie dojechać do Katowic. Sam siedziałem oczywiście w ogrzewanym wagonie..., było mi ciepło, było mi dobrze i odpadłem... na szczęście ustawiłem budzenie orientacyjnie na godzinę przed celem podróży...
Gdy zadzwonił telefon/budzik.... okazało się, że odrobiliśmy około 40 minut... i dojeżdżamy do Sosnowca... więc mam około 8-10 minut na pozbieranie siebie i roweru i przygotowanie się do wyjścia... W Katowicach byłem gdzieś przed pierwszą w nocy... w domu jakieś 20 kilka minut później...
zaczynam się zastanawiać nad dużą torbą na rower... i braniem jej tak na wszelki wypadek spotkań z TLK...
Piłka ręczna w Zabrzu - Rokitnicy © amiga