Dookoła Tomaszowa z Karoliną :)

Niedziela, 12 lipca 2015 · Komentarze(8)
Uczestnicy


Niedziela, późny świt... 
Pora wstawać..., zbierać się i powoli w drogę... w drogę do Koluszek... 
Początek do dotarcie do stacji PKP w Katowicach... jest chłodno... niektóre termometry podobno wskazywały cale 7 stopni, mój w liczniku pokazał na szczęście 12... nie jest źle... 

Na dworcu... muszę odszukać konduktora, którym okazuje się pani :)... chwila rozmowy i mogę wprowadzić rower... okazało się, że TLK nie przewiduje przewozu rowerów... pomimo tego, że na necie jest jak byk informacja o takiej możliwości... to chore... w zeszłym roku jakoś się dało podstawić wagon z wieszakami na rowery... w tym roku ani razu nie widziałem go w wagonach tej spółki... a inne nie kwapią się by zatrzymywać się w Koluszkach, ew... z kilkoma przesiadkami i czasem jazdy > 4 godzin... ech... Polska... 

No nic... przynajmniej obsługa miła... i też nie ich wina... cieszę, się, że jadę... 

Podróż przebiegła tak sobie, musiałem co jakiś czas kontrolować rower... 2 razy się wywalił...  gdy pociąg przejeżdżał przez progi zwalniające ;P

Miejsce na rowery w TLK
Miejsce na rowery w TLK © amiga

Lekko poobijani docieramy do Koluszek... miasta nawet nie zamierzam zwiedzać... już wcześniej dało się zauważyć, że tutaj jest mniej "atrakcji" niż na pustyni Błędowskiej... chyba że ktoś jest wielbicielem kebabów ;P

Odszykowałem rower i mogę ruszać... na wyjeździe kilka niespodzianek w postaci objazdów, rozkopanych dróg... mała zmyłka i pojechałbym nie tam... ale zauważam problem... odbijam i wracam na główną 715kę... i jadę na Redzeń, Regny. W Budziszewicach słyszę że trwa msza... sporo ludzi na zewnątrz, masa samochodów... pierwotnie miałem odbić na rezerwat Małecz i przejechać znowu lasem do Skrzynek... ale dostałem informację o nowym DDR-e w Zaosiu. Na rogatkach z Daleka widzę kogoś... to.. chyba Karolina.... 

Zatrzymuję się... chwilę się witamy... po długim niewidzeniu... 

Tuż obok jest pomnik, na chwilę podjeżdżamy zrobić fotkę... i ruszamy do... najbliższego sklepu... ;P

Pomnik w Zaosiu
Pomnik w Zaosiu © amiga

Muszę się czegoś napić... gdy wchodzę gaśnie światło... właścicielka rzuca przekleństwem... dowiaduję się że takie wyłączenia to ostatnio norma... na dokładkę raz nie ma wody, raz prądu... na szczęście udaje się kupić Nestea... opróżniam butelkę i możemy jechać dalej na Skrzynki gdzie mieliśmy się spotkać :).... 

Mijamy kilka znajomych mi miejsc w Ujeździe i Skrzynkach. W tym pierwszym zatrzymujemy się przy młynie... Co prawda budynek jest w dobrym stanie, chyba ktoś w nim nawet mieszka, ale po kole wodnym, a podejrzewam że takie było... nie ma już śladu... reszta drewnianej konstrukcji się rozpada...  :( 

Młyn... szkoda, że taki zniszczony
Młyn... szkoda, że taki zniszczony © amiga

Rozbrajający uśmiech Karoliny
Rozbrajający uśmiech Karoliny © amiga

Jedziemy w kierunku Lubochni... w zasadzie nie do końca mamy sprecyzowany plan, ale co wyjdzie to wyjdzie... Już z daleka widać 2 wieże kościelne, gdy dojeżdżamy w pobliże już wiemy, że do środka nie wejdziemy... Trwa msza... no tak... w końcu  mamy niedzielę, tuż obok stoi kramik z zabawkami, pierwsza moja myśl to odpust... ale zostaję uświadomiony, że jednak nie.. to tutaj normalne... 

Parafia Wniebowzięcia N.M.P. w Lubochni
Parafia Wniebowzięcia N.M.P. w Lubochni © amiga

Jedziemy wzdłuż S8 do Czerniewic... myślałem że tam odbijemy na zielony szlak,ale dowiedziałem się od mojej przeuroczej przewodniczki, że zielony oznacza piasek... a w Czerniewicach... czeka na nas starusieńki i zniszczony drewniany kościółek... aż żal patrzeć jak podupada... z daleka jest jeszcze ok. ale gdy podejdzie się bliżej... to już widać, że niektóre deski spróchniały... tu coś się rozpada, tam wyleciało... Aż prosi się by wyciągnąć na niego kasę z UE... Za parę lat może już go nie być...  :(

Starykościół p.w. św. Małgorzaty, dziewicy i męczennicy w Czerniewicach - szkoda że tak zniszczony... :(
Stary kościół p.w. św. Małgorzaty, dziewicy i męczennicy w Czerniewicach - szkoda że tak zniszczony... :( © amiga

Może łyk wody dla spragnionego bikera?
Może łyk wody dla spragnionego bikera? © amiga

Przez dziurkę od klucza
Przez dziurkę od klucza © amiga

Zaglądając do środka
Zaglądając do środka © amiga

Zawracamy, nieco... znów przy S8... ale może kilometr dalej, może nawet 2... wjeżdżamy w las... na Gierkówkę, asfalcik prowadzący kiedyś do rezydencji Gierka... szkoda, że została zrównana z ziemią..., za to pozostały malownicze stawy na Gaci... 

Staw na Gaci
Staw na Gaci © amiga

Kolejny staw tuż przed Spałą
Kolejny staw tuż przed Spałą © amiga

Jest coraz cieplej... dochodzi południe... kierujemy się na Spałę, tam niemiła niespodzianka, trwa jarmark.. ludzi jak "mrówków", zresztą samochodów też. Jazda rowerem jest prawie niemożliwa... przeciskamy się pomiędzy tłumami... kilka razy musimy się zatrzymać... 
wjeżdżamy na 48.... trochę gnających blaszaków... ale o dziwo nie jest źle... zresztą szybko odbijamy w las... odszukać sosnę na szczudłach... ostatnia próba 2 lata temu zakończyła się brnięciem w pół metrowym śniegu. Tym razem po śniegu nie ma śladu... sosna namierzona... za to odpuszczamy Grotę św. Huberta, chociaż jest na wyciągnięcie ręki... 

Sosna na szczudłach :) - w końcu udało się do niej dotrzeć :)
Sosna na szczudłach :) - w końcu udało się do niej dotrzeć :) © amiga

Jak dziwnie wyrosła
Jak dziwnie wyrosła © amiga

Zresztą już ją widziałem wcześniej... była otulona białą kołderką :).... 

W pobliżu Pilicy
W pobliżu Pilicy © amiga

Podjeżdżamy do Ośrodka sportowego w Spale... z myślą o obiedzie... obiady zaczynają się o 13... trzeba poczekać na recepcjonistkę, ale jest otwarta kawiarnia... korzystamy z tego i zamawiamy sobie po kawie... :)... 
Możemy siąść pod parasolami, jest nieco chłodniej... zbliża się 13... więc jeszcze raz atakujemy recepcję.. i... dowiadujemy się, że dzisiaj nie będzie możliwości wykupienia obiadu... mają komplet..... wszystko wyliczone dopięte do ostatniego kotleta ;P

Cóż... jest jeszcze młoda godzina... Karolina wspomina coś o pysznym jedzeniu w Ośrodku Chrześcijańskim w Zakościelu... Więc ruszamy, zawracamy do Spały... 48 to droga dla samobójców... lepszą opcją jest droga przez Królową Wolę... W Inowłodziu  odbijamy na Zakościele przejeżdżając tuż pod kościołem św. Idziego, zauważam podjazd... ale nie dzisiaj... niedaleko jest ośrodek i bujany most :)

Na terenie ośrodka dowiadujemy się, że obiad już jest... płacimy za niego w recepcji (chyba nie przyzwyczaję się do tego)... i gnamy na stołówkę... 
w ciągu minuty dostajemy wazę z ogórkowa..., 3-4 minuty później podane zostaje drugie danie... dzban z kompotem i mizeria są na stole... gdy zbliża się 14:00 pojawiają się głodni i spragnieni uczestnicy trwającego (a w zasadzie ledwo co zaczętego) turnusu, śłuchać kilka języków... możemy się tylko domyślać skąd są...

Po sytym jedzeniu pora przejść się po ośrodku... W oczy rzuca cię piękny drewniany budynek... szkoda tylko, że jest lekko zaniedbany, być może starczyło by go tylko odmalować, bo łaty łuszczącej się starej farby straszą... 

Na terenie Centrum Chrześcijańskiego w Zakościelu fundacji PROem
Na terenie Centrum Chrześcijańskiego w Zakościelu fundacji PROem © amiga

Piękny ale zaniedbany
Piękny ale zaniedbany © amiga

kilka kroków dalej jest mostek linowy... bujany... huśtany..., niewiele takich konstrukcji jest  w Polsce... w zasadzie to kolejny kojarzę w Wiśle... a tutaj niespodzianka... bujana przeprawa na wyspę :)

Kiedyś Karolina wspomniała o tym mostku
Kiedyś Karolina wspomniała o tym mostku © amiga

Trochę minęło czasu zanim udało się do niego dotrzeć
Trochę minęło czasu zanim udało się do niego dotrzeć © amiga

Potężne liny podtrzymujące konstrukcję mostka
Potężne liny podtrzymujące konstrukcję mostka © amiga

Tutaj też  kończą się plany Posterunkowej... co do wycieczki... pytanie tylko gdzie dalej... docelowo muszę zaleźć się w Opocznie... ale to dopiero przed 20... (o 19:50 ma mnie odebrać pociąg do Katowic)... Więc... cokolwiek byśmy nie wymyślili to trzeba się kierować na południe... Droga 726 jest zamknięta dla ciężarówek i tirów... więc ładujemy się na nią... po drodze mały skok w bok do źródełka przy Pilicy... 

Źródełko tuż przy Pilicy
Źródełko tuż przy Pilicy © amiga

Nawet ławeczka się znalazła
Nawet ławeczka się znalazła © amiga

Walka o dobry kadr... :)
Walka o dobry kadr... :) © amiga

Kajakarze mkną po rzece
Kajakarze mkną po rzece © amiga

Gdy wracamy na 726 na Opoczno... zaskakuje nas DDR-ka... zaskakuje to, ze w Polsce jednak się da zrobić drogę rowerową na której jest asfalt, nie ma dołów, kostki, zasieków... nie przekracza głównej drogi wijąc się raz z lewej, raz z prawej strony.... 

Musimy się zatrzymać i to uwiecznić...

Ech... żeby wszędzie były takie DDRy
Ech... żeby wszędzie były takie DDRy © amiga

Tuż obok jest pomnik, podobno wyciągnięty z lasu... z 1944 roku... 

Pomnik z 1944 roku... podobno wcześniej był w lesie
Pomnik z 1944 roku... podobno wcześniej był w lesie © amiga

Na wysokości Dęby Opoczyńskiej czeka nas objazd, wiadukt jest zamknięty... trwa remont... ale mamy okazję przejechać tunelem pod torami :)... Tam Karolinie wypada mapa z mapnika, tylko jak ona to zrobiła (mapa oczywiście), musimy się zatrzymać i wrócić po zgubę... Kierujemy się dalej na Sławno przez Kraśnicę gdzie czeka nas krótki postój przy kościele... przy okazji dowiadujemy się o Zawodach MTB... Chyba nie zazdroszczę zawodnikom tych piasków... ;P

Informacja o zawodach MTB w Sławnie
Informacja o zawodach MTB w Sławnie © amiga

Kościół z zewnątrz wygląda ciekawie, za to prawdziwe skarby znajdują się w środku..., szkoda tylko, że jedynie przez szybę mogliśmy zrobić foty... bo kazalnca jest w kształcie łodzi... 

Kościół p.w. św. Wojciecha w Kraśnicy
Kościół p.w. św. Wojciecha w Kraśnicy © amiga

Piękne wnętrza, szkoda, że nie można było wejść do środka.. i przyjrzeć się detalom
Piękne wnętrza, szkoda, że nie można było wejść do środka.. i przyjrzeć się detalom © amiga

Tuż obok znajduję się kilka grobów... prawdopodobnie są to byli właściciele ziemscy tych terenów... co ciekawe kapliczka tuż obok kościoła jest wykonana z drewna pochodzącego z rozebranego drewnianego kościoła... 
Krzyż jest, ale czaszki nie ma
Krzyż jest, ale czaszki nie ma © amiga

Wnętrze robi wrażenie jakby było niedawno wykończone... nie widać po nim upływy czasu....
Wnętrze kapliczki tuż obok kościoła
Wnętrze kapliczki tuż obok kościoła © amiga

Gdy dojeżdżamy do Sławna robimy małą przerwę w pobliżu centrum (przyznam się, że zaskoczyła mnie ta miejscowość, na mapie wyglądała na zdecydowanie większą), ważne że było zaopatrzenie, potrzebowaliśmy już napojów, potrzebowaliśmy coś zjeść, usiąść na zwykłej ławce... nie na siodełku... które już pewnie nam się odbiło... 

Dopiero teraz czuję jak bardzo mnie spaliło słońce, po raz chyba 4-ty w tym roku... 

Spoglądamy na zegarki... jest jeszcze trochę czasu... więc... możemy podjechać do Zajączkowa, w pobliże pałacu... przy okazji okazało się, że na mapie jest błąd... i droga prowadzi zupełnie inaczej niż było zaznaczone... dzięki temu zamiast do Zajączkowa na wprost docieramy do Sysek z których odbijamy na Zajączków... 

Wyjeżdżamy dokładnie przy Pałacu... jest wielki, zadbany...i... niedostępny... Całość należy do prywatnych właścicieli... nie ma opcji by wejść na jego teren... trudno, ważne że nie niszczeje, nie popada w ruinę... 

W pałacu Zajączków
W pałacu Zajączków © amiga

Szkoda tylko że zza płota
Szkoda tylko że zza płota © amiga

Tuż obok jest kościół, przy którym również przystajemy, ktoś dowcipny pokrył go ohydną blachą pomalowaną na równie paskudny kolor... Chyba tylko na zdjęciach poddanych obróbce wygląda to w miarę dobrze... 

Kościół p.w. Najświętszego Serca Jezusowego w Zajączkowie
Kościół p.w. Najświętszego Serca Jezusowego w Zajączkowie © amiga

Pomysł na pokrycie dachu blachą pomalowaną na czerwono jest średnio trafiony
Pomysł na pokrycie dachu blachą pomalowaną na czerwono jest średnio trafiony © amiga

Tutaj przycupnęła ptaszyna
Tutaj przycupnęła ptaszyna © amiga

Po kilku minutach przerwy... i analizy mapy postanawiamy pojechać na Grudzień-Kolonię, gdzie i ja i Karolina mamy w miarę prostą drogę... ona do Domu a ja do Opoczna... Gdy stajemy w cieniu przystanku autobusowego... odpalam dla zasady nawigację, wiem, że będę musiał nieco mocniej nacisnąć na pedały by mieć zapas czasu... by mieć pewność, że zdążę na pociąg... dowiaduję się, że do Opoczna, a właściwie do stacji mam około 13.5km  :) nie powinno mi to zająć więcej niż 40 minut, ale... po drodze może się wydarzyć wszystko...

Po kilkunastu minutach trzeba się rozstać, każdy jedzie w swoją stronę... to już koniec wycieczki.... może uda się zorganizować kolejną i odwiedzić miejsca gdzie jeszcze nie dotarliśmy? 

Ruszam i gnam na Sławno... w którym odbijam w ul Piłsudskiego która ma się zmienić w szuter..., zmienia się... w piaskownicę, myślałem ,że to będzie kawałek więc brnę dalej... O jeździe na cienkich kołach nie ma mowy... tutaj poradziłby sobie jedynie góral na oponach 2.1 cala... Dookoła mnie latają wielki muchy... chyba się cieszą z darmowej wyżerki... 
Co chwilę któraś na mnie ląduje... gryząc niemiłosiernie... nie zostaję dłużny, ubijam kilkanaście... o jeździe nie ma dalej mowy... więc biegnę... z rowerem u boku... dopiero po 2 km... podłoże jest na tyle ubite że mogę wsiąść na rower i uciec przed morderczym latającym muszym szwadronem.... Dopiero gdy przekraczam 16km/h muchy zostają w tyle.... żyję... umknąłem... Gdy dojeżdżam do asfaltowej drogi... prowadzącej na Prymusową Wolę natykam się na miejscowego rowerzystę który widział mnie w Sławnie.... i dopędził jadąc dookoła... Wiedział, że droga którą jadę to piaskownica...  
Miałem jechać dalej na wprost... ale nie mam ochoty na kolejną walkę z piaskiem, muchami... po krótkiej konsultacji odbijam na 12kę... i nią docieram w pobliże obwodnicy Opoczna gdzie zjeżdżam na stację Opoczno Południe... 

Tam... ludzi co niemiara.... wszyscy czekają na mój pociąg... ruch... jak w Warszawie... ;P

Podjeżdża pociąg... odszukuje mój wagon... szukam przedziału na rowery... nie ma...

Gdy w trakcie jazdy podchodzi konduktor pytam się... czy jest takowy w pociągu... pokazuje mi miejsce gdzie jestem... z informacją że tutaj jest przedział na rowery a tam... moje miejsce na drugim końcu wagonu... TLK... Chyba sobie jaja robią... 

No cóż.. 

Po podróży spędzonej na korytarzu wysiadam w Katowicach... na radarach meteo widziałem, że otaczają miasto deszczowe chmury... wsiadam czym prędzej na rower i gnam do domu... mam max 20 minut...

300m przed domem zaczyna padać... udało się... 
Teraz potrzebuję kąpieli i idę spać... jutro do pracy... oczywiście na rowerze... 



To był kolejny z udanych weekendów spędzonych z Karoliną... było świetnie, znowu odkryłem kilka ciekawych miejsc...w Raju nad Pilicą.... a gdy zobaczyłem ile natłukliśmy km... szok... 

Dziękuje Ci Karolu za kolejny wypad... jesteś świetną przewodniczką...i niesamowitą gawędziarą... :)
Liczę na kolejne wspólne wypady...

Komentarze (8)

Djk71 Dzięki

amiga 09:03 czwartek, 27 sierpnia 2015

Kolejna świetna wycieczka i relacja...

djk71 11:22 piątek, 14 sierpnia 2015

Limit To był bardzo młody ptak... podejrzewam, że rodzice wygonili go z gniazda... by uczył się "życia"... Na bank był wystraszony... pewnie nie potrafił lub bał się fruwać...

amiga 07:26 sobota, 18 lipca 2015

I jeszcze się zastanawiam jak Ty to robisz, że Ci zwierzaki tak pozują. Jak ja wyciągam aparat to zaraz zwiewają :-(

limit 20:11 piątek, 17 lipca 2015

Limit Dzięki... Co do Krupskiego Młyna to nie pamiętam.... być może...
Jurek57 Coś w tym stylu... ;P
Marusia Hmm.... to nie ja tylko moja przewodniczka :)

amiga 09:37 piątek, 17 lipca 2015

Masz dar wyszukiwania ciekawych obiektów :] Sosna na szczudłach robi wrażenie.

marusia 07:34 czwartek, 16 lipca 2015

Las namorzynowy ? :-)

Jurek57 20:39 środa, 15 lipca 2015

Świetna relacja, świetne zdjęcia. Co do mostów bujanych to czy przypadkiem w Krupskim Młynie takowego nie ma?

limit 19:43 wtorek, 14 lipca 2015
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ylisz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]