Piątek rano i nie tylko
Piątek, 29 maja 2015
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Wyjeżdżam z domu o 7:16... zupełnie mi się nie che, jestem zmęczony...
W końcu po wielu, wielu dniach świeci słońce, nie ma zbyt wielu chmur, gdyby jeszcze nie ten wiatr i te 12 stopni....
Początkowo mam problem by się rozkręcić, dopiero po 30 minutach jest lepiej... tyle, że to ponad 1/3 drogi... chyba poprzednie 4 dni mnie wykończyły... ale cóż.. w weekend będzie okazja na odpoczynek... a przynajmniej w sobotę bo plany rowerowe spaliły na panewce... Może jeszcze uda się uratować niedzielę... ale to się dopiero okaże...
Ruch na drogach spory, pełno pędzących samochodów... jednak przez myśl mi nawet nie przeszło by skręcić w las... nie mam ochoty na to, cóż z tego że świeci słońce... że będzie przepięknie... Mijam kolejne dzielnice miast... jadąc w Bielszowicach koło myjni... zawracam... rower wygląda tragicznie... deszcze w ostatnich dniach zrobiły swoje... piasek jest na wszystkim i wszędzie...
2 minuty i rower jest czysty... teraz musi wyschnąć, ale do firmy mam jeszcze 10km... więc dam radę.... Jednak im bardziej napęd schnie tym bardziej go słyszę... czeka mnie smarowanie napędu... ale do dopiero w firmie...
Chwilę po myciu © amiga
Na ul. Błogosławionego Czesława w Gliwicach jakiś idiota mało mnie nie potrąca na łuku... za bardzo go ściął... musiałem gwałtownie odbić w prawo i nacisnąć na klamki... przez chwilę miałem ochotę go dogonić i powiedzieć kilka słów do słuchu.... ale gdy dojeżdżam do skrzyżowania z Zabską on właśnie je opuszcza... trudno... a może i dobrze..., a może jednak wrócić do kamerki i nagrywania trasy? W końcu w domu leżą 2 kodaki ;P
W firmie szybki prysznic... i do pracy...
Do odległości doliczyłem jeszcze wczorajszy krótki wieczorny epizod wyjazdowy... na Zadole...
Pusto tutaj © amiga
Ale ślady po wczorajszych juwenaliach zostały © amiga
Dawno takiego śmietnika nie widziałem © amiga
W końcu po wielu, wielu dniach świeci słońce, nie ma zbyt wielu chmur, gdyby jeszcze nie ten wiatr i te 12 stopni....
Początkowo mam problem by się rozkręcić, dopiero po 30 minutach jest lepiej... tyle, że to ponad 1/3 drogi... chyba poprzednie 4 dni mnie wykończyły... ale cóż.. w weekend będzie okazja na odpoczynek... a przynajmniej w sobotę bo plany rowerowe spaliły na panewce... Może jeszcze uda się uratować niedzielę... ale to się dopiero okaże...
Ruch na drogach spory, pełno pędzących samochodów... jednak przez myśl mi nawet nie przeszło by skręcić w las... nie mam ochoty na to, cóż z tego że świeci słońce... że będzie przepięknie... Mijam kolejne dzielnice miast... jadąc w Bielszowicach koło myjni... zawracam... rower wygląda tragicznie... deszcze w ostatnich dniach zrobiły swoje... piasek jest na wszystkim i wszędzie...
2 minuty i rower jest czysty... teraz musi wyschnąć, ale do firmy mam jeszcze 10km... więc dam radę.... Jednak im bardziej napęd schnie tym bardziej go słyszę... czeka mnie smarowanie napędu... ale do dopiero w firmie...
Chwilę po myciu © amiga
Na ul. Błogosławionego Czesława w Gliwicach jakiś idiota mało mnie nie potrąca na łuku... za bardzo go ściął... musiałem gwałtownie odbić w prawo i nacisnąć na klamki... przez chwilę miałem ochotę go dogonić i powiedzieć kilka słów do słuchu.... ale gdy dojeżdżam do skrzyżowania z Zabską on właśnie je opuszcza... trudno... a może i dobrze..., a może jednak wrócić do kamerki i nagrywania trasy? W końcu w domu leżą 2 kodaki ;P
W firmie szybki prysznic... i do pracy...
Do odległości doliczyłem jeszcze wczorajszy krótki wieczorny epizod wyjazdowy... na Zadole...
Pusto tutaj © amiga
Ale ślady po wczorajszych juwenaliach zostały © amiga
Dawno takiego śmietnika nie widziałem © amiga