Poniedziałek rano
Wyjeżdżam kilka minut po siódmej... przez chwilę chodziło mi po głowie by wjechać w las, jednak mokrość asfaltów przekonuje mnie jednak do jazdy szosami... Co prawda rowera bardziej już się nie da ubrudzić... chociaż co ja piszę, zawsze się da ;P
Niemniej gnam drogami... dzisiaj poniedziałek, spodziewam się, że będzie w firmie klasycznie zamieszanie :)... więc im szybciej będę tym być może lepiej... dla firmy, raczej nie dla mnie...
W weekend posiedziałem nad planami wycieczki do Wisły, jest co planować... wyjazd tam myślę, że mam zaplanowany, powrót to pewni będzie improwizacja więc po co się na niej skupiać... za to zostaje jeszcze wycieczka górska na którą nie mam specjalnie pomysłu.... bo nie może być specjalnie terenowa... powinna być do przejechania przez większość bikerów... i to nie takich jeżdżących standardowo po górach, ale takich którzy okazyjnie jeżdżą po mieście... mają jakąś tam kondycję, ale nie mierzyli się jeszcze z górami... zostają więc szlaki szosowe i szutrowe - szerokie... 3 metrowe, tym bardziej,. że może być to solidna ekipa... kilkanaście osób...
Korciły mnie okolice Baraniej Góry wzdłuż białej i czarnej Wisełki, jednak zostałem sprowadzony do parteru gdy się okazało, że na części tych drug jest zakaz jazdy rowerem... Ech... trzeba szukać dalej...
Droga do firmy względnie szybka, spory ruch miejscami, chyba najgorzej było już w Gliwicach... zmusiło mnie to na zejście z roweru i przeprowadzenie przez Zabską... roweru po pasach... inaczej kwitłbym w korku...
Kwitnący krzaczek :) © amiga