Wtorek rano
Wtorek, 29 kwietnia 2014
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
nirvana - rape me
Zapowiada się kolejny piękny dzień, 12 stopni na starcie..., może gdyby było jeszcze 4-5 stopni więcej... to pojechałbym zupełnie na krótko, a tak ubieram jeszcze bluzę z długim rękawkiem. Znowu wyjeżdżam nieco wcześniej, powód w sumie identyczny jak wczorajszy, chcę być wcześniej w firmie, chcę wykorzystać nieco więcej czasu, mam sporo do zrobienia, a niestety zaczynam znowu cierpieć na jego deficyt... Podania do prezydenta o wydłużenie doby nie skutkują, więc jedyne co można zrobić to urwać coś ze swojego czasu...
Jadę szosami, chociaż aż się prosi o to aby wjechać na ścieżki, do lasu, w sumie straty może nie byłoby tak dużo, góra 10 min, z drugiej strony, czekają na mnie..., nie mogę przeginać, za to wieczorem postaram się to odbić i zahaczyć o teren.
Sama droga dość spokojna, dopiero w Zabrzu prawie w samym centrum natykam się na istne szaleństwo, nie muszę nawet spoglądać na zegarek by dowiedzieć się która godzina..., na 100% jest 7:50-7:55. Odbijam nieco inaczej, boczną drogą, nie mam ochoty uczestniczyć w tym sajgonie, kilka min później jestem już na wylocie do Gliwic. Jest już zdecydowanie spokojniej. W końcu Ci co musieli są już w pracy, ja mam przed sobą jeszcze kilka minut jazdy.
Staw w lasku makoszowskim © amiga
Zapowiada się kolejny piękny dzień, 12 stopni na starcie..., może gdyby było jeszcze 4-5 stopni więcej... to pojechałbym zupełnie na krótko, a tak ubieram jeszcze bluzę z długim rękawkiem. Znowu wyjeżdżam nieco wcześniej, powód w sumie identyczny jak wczorajszy, chcę być wcześniej w firmie, chcę wykorzystać nieco więcej czasu, mam sporo do zrobienia, a niestety zaczynam znowu cierpieć na jego deficyt... Podania do prezydenta o wydłużenie doby nie skutkują, więc jedyne co można zrobić to urwać coś ze swojego czasu...
Jadę szosami, chociaż aż się prosi o to aby wjechać na ścieżki, do lasu, w sumie straty może nie byłoby tak dużo, góra 10 min, z drugiej strony, czekają na mnie..., nie mogę przeginać, za to wieczorem postaram się to odbić i zahaczyć o teren.
Sama droga dość spokojna, dopiero w Zabrzu prawie w samym centrum natykam się na istne szaleństwo, nie muszę nawet spoglądać na zegarek by dowiedzieć się która godzina..., na 100% jest 7:50-7:55. Odbijam nieco inaczej, boczną drogą, nie mam ochoty uczestniczyć w tym sajgonie, kilka min później jestem już na wylocie do Gliwic. Jest już zdecydowanie spokojniej. W końcu Ci co musieli są już w pracy, ja mam przed sobą jeszcze kilka minut jazdy.
Staw w lasku makoszowskim © amiga