nocami przez miasta...
Ciut dłuższy kawałek :)
Pink Floyd - Shine On You Crazy Diamond
Wychodzę z firmy, jest cholernie późno..., chociaż to w tej chwili standard..., tak będzie raczej już do stycznia. Lampki odpalone, ruszam. Początkowo jest nieźle, stosunkowo małe natężenie ruchu. Zmienia się to jednak gdy zbliżam się do Sośnicy, tutaj już spora ilość samochodów próbuje przemieszczać się pomiędzy miastami/dzielnicami. Denerwuje boczny wiatr, niby wieje z południowego zachodu, jednak chwilami mam wrażenie, że mam go na długich odsłoniętych fragmentach prosto w twarz.
Na chwilę zatrzymuję się w Kończycach, padają baterie w lampce..., kilka min na wymianę i ruszam dalej, wolałem to zrobić teraz, za chwilę czeka mnie kilka nieoświetlonych fragmentów drogi, na dokładkę w nawierzchni jest trochę dziur...
W Bielszowicach, po raz kolejny skręcam w boczną drogę pomiędzy domami, jakoś nie mam przekonania do jazdy po śliskim asfalcie..., czuję to wyraźnie ilekroć przyjdzie mi stać na skrzyżowaniu. Czuję, że buty nie mają zbyt dobrej przyczepności, za to zaskakują mnie cały czas opony, na tą chwilę zachowują się rewelacyjnie, są w swoim żywiole...
Ostatni podjazd przed Kochłowicami..., męczący..., jeszcze kawałek i jestem na szczycie..., teraz zjazd i za kilka minut powinienem być już na przedmieściach Katowic...
W okolicach Piotrowic jestem trochę przed 19:00, ruch dalej spory, czyżby to jednak święta..., jeszcze kilka dni trzeba wytrwać...