kolejna pana....
Eagles - Hotel California
Pora się zbierać, termometr wskazuje ok 0 stopni..., nie lubię takiej temperatury...
Czuję, że sporo wilgoci unosi się w powietrzu, drogi niby mokre, ale jednak jest ta nuta niepewności, szczególnie gdy słyszę odgłosy hamujących samochodów, działających absów. Na bank jest ślisko...
Ruch w Katowicach jak diabli, wydaje mi się, że to efekt późnego wyjazdu, ale nakłada się na to coś jeszcze, pewnie święta...
Kawałek zaśmieconej rowerówki w Kochłowicach..., i łapię panę, czuję, że amortyzacja jest jakby lepsza, ale rower średnio ma ochotę na toczenie się. Muszę stanąć. Wymieniam dętkę i po 10 minutach ruszam dalej. Połatam to w domu. Teraz spieszy mi się do pracy... i tak będę sporo później niż chciałbym.
Staram się trochę pocisnąć, ale coś nie mam siły..., męczy mnie jazda..., a może przesadzam? W końcu warunki są takie jakie są...
W Gliwicach jestem trochę przed 9:00 - ech...