Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy z Karoliną

Dystans całkowity:10109.98 km (w terenie 1437.78 km; 14.22%)
Czas w ruchu:627:06
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:64444 m
Maks. tętno maksymalne:228 (123 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:356198 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:82.19 km i 5h 05m
Więcej statystyk

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień czwarty

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Po dość długiej i chłodnej nocy... zbieramy się powolutku, to ostatni nocleg w Starym Folwarku... dzisiaj ruszamy w nieznane... a w zasadzie w znane :)... Musimy dotrzeć do Goniądza... Nawigacje twierdzą że mamy do przejechania około 85 km... W sumie niedużo... jednak po raz pierwszy w trakcie tej wyprawy będziemy jechać z sakwami. Jak będzie? Nikt z nas tego nie wie... będziemy jednak wybierać asfalty, powinno być szybciej... 

Po krótkim pożegnaniu z rodzicami Karoliny ruszamy na Leszczewek gdzie musimy zdecydować którędy jechać... wybieramy szlak na Cimochowiznę, w miejscu gdzie jesteśmy wygląda w porządku... Po kilku kilometrach pojawia się szutr, piach, ścieżki leśne... miejscami nie ma możliwości by jechać... musimy przepchnąć rowery... to nie był najlepszy wybór, z drugiej strony lepiej na początku drogi niż pod jej koniec... obiecujemy sobie, że drugi raz nie wjedziemy w teren... 

Gdy wyjeżdżamy w okolicach Sobolewa musimy zrobić krótką przerwę, dopiero 10km za nami... i ponad 40 minut... dalej muszą być szosy..., musi być asfalt inaczej do Goniądza będziemy jechać ze 2 dni :)

Chwila wytchnienia po terenowym odcinku
Chwila wytchnienia po terenowym odcinku © amiga

W okolicach Płociszna wbijamy się na starą ósemkę..., ruch samochodów ciężarowych i pewnie też części osobówek został przeniesiony na pobliską S61... więc nie mamy obaw pakując się na tą drogę, tym bardziej, że jest dość szerokie asfaltowe pobocze...

Od razu jedzie się inaczej... szybciej... rowery same pędzą... czy to z górki, czy pod górkę, prędkość praktycznie nie spada poniżej 25km/h... chyba zwariowaliśmy... 

Piorunem docieramy do Augustowa... tam mała przerwa, na szybkie drugie śniadanie :)... na wysłanie kartek pocztowych... 

To niby 40-ty kilometr... z grubsza połowa drogi... gdyby tak było dalej....

Wyjeżdżamy z Augustowa.... trochę zamieszania na podwójnym rondzie, na przebudowanym węźle z 8, mapy twierdzą jedno, rzeczywistość jest jednak inna... Czeka nas na szczęście dość krótki odcinek do Białobrzegów, tam już odbijemy na boczne drogi z dala od ruchu Tirowego... 

Po wjechaniu na właściwą drogę, różnica jest niesamowita, samochody mijają nas co kilka minut... czasami rzadziej, część drogi jest w lesie, w cieniu, więc słońce tak bardzo nie przeszkadza...

Na wysokości Grabowych  Grądów widzę znak... sklep 50m podjeżdżamy i z daleka widać leżący rower i jakiegoś gościa siłującego się z nim... żartuje, że pewnie niektórzy się już dzisiaj zmęczyli... Gdy podjeżdżamy bliżej... okazuje się,. że osobników jest 2... i pomimo tego, że jest jeszcze przed południem są nieźle wstawieni... 

Na dokładkę sklep jest zamknięty, przerwa od godziny 10:30 - 13:30... trudno.. będzie następny....

Robimy jednak mały błąd, ale o tym dowiaduję się dopiero 2 tygodnie później, w Grabowych Grądach jest jedna z 4 Molenn istniejących w Polsce, 2 odwiedziliśmy wczoraj... ta była by trzecia... Cóż... będzie okazja kiedy indziej... może za rok podczas kolejnej eskapady? 

Dalsza droga jest może trochę monotonna... kilkanaście kilkometrów gdzie niby mijamy kolejne małe miejscowości składające się z kilku domów, ale głównie mamy pola i lasy... i drogę cały czas prosto, prosto, prosto.... 

Dopiero zatrzymujemy się przy śluzie w Dębowie... jakieś urozmaicenie i chyba pierwsze spotkanie z Biebrzą... teraz będzie nam towarzyszyła przez kolejne kilka km :)

Przystanek w pobliżu śluzyDębowo
Przystanek w pobliżu śluzy Dębowo © amiga

Nad Biebrzą
Nad Biebrzą © amiga

Karolina coś wypatrzyła
Karolina coś wypatrzyła © amiga

Z tego poziomu też ciekawie
Z tego poziomu też ciekawie © amiga

Pod mostem
Pod mostem © amiga

Ostatni rzut oka na rzekę
Ostatni rzut oka na rzekę © amiga

Śluza Dębowo
Śluza Dębowo © amiga

Nie ma kajakarzy
Nie ma kajakarzy © amiga

Przy śluzie spotykamy lokalnych wędkarzy... pytam o sklep.... jedyny jest 2km na północ w kierunku Polkowa... to nie nasz kierunek... trudno... do Goniądza nie powinno być już daleko... więc darujemy sobie takie eskapady...  

Wkrótce ruszamy, drogą wzdłuż Biebrzy.. wadą jej jest to, że cały czas jest to otwarty teren a temperatura powyżej 30 stopni nie pomaga, słońce wypala... Przejechaliśmy ponad 70km... więc powinno zostać nie więcej niż 15...

Jakie jest nasze zaskoczenie gdy pojawia się znak 30km... a asfalt zmienia się w szuter z tarką na całej szerokości... Prędkość momentalnie spada... trzeba kurczowo trzymać kierownicę i uważać na drogę... 

W którymś momencie czuję silny ból poniżej kolana..., zatrzymuję się, spoglądam w dół... osa mnie użądliła... masakra.. za co? Jak chciała wysiąść, mogła poprosić, a nie korzystać z hamulca bezpieczeństwa... 

Tutaj z tym nic nie zrobimy, trochę piecze, ale to wszystko, nie jestem uczulony, więc efektem będzie tylko profilaktyka przeciwreumatyczna :)...

Gdy w końcu przejeżdżamy przez most w Dolistowie... i czujemy znów asfalt pod kołami... poprawiają nam się humory... gdy nieco dalej trafiamy na sklep... już jest bardzo dobrze... rzekłbym jest idealnie... zajadamy banany... popijamy i... ruszamy dalej... do Goniądza już niedaleko... 

Tym razem już nieco główniejszą drogą 670, miejscami widzimy budowaną Green Velo, jak się okaże, jeszcze nie raz w trakcie tej wyprawy będziemy mieli okazję się z nią spotkać... Na tą chwilę to wariant piaszczysty, ale widać, że coś się dzieje... :)

W Goniądzu odszukujemy kwaterę, chwila rozmowy z właścicielami, bardzo miłym starszym małżeństwem... rowery będą nocować w garażu... zamknięte, bezpieczne, a my dostajemy przyzwoitą kwaterę, do dyspozycji wielka kuchnia, jadalnia, sala telewizyja..., na dokładkę do dostępne są mapy okolicy, przewodniki... coś pięknego

Bierzmy po cukierku na czarną godzinę...
Lubię tu być :)
Lubię tu być :) © amiga

i jedziemy szukać restauracji... (sakwy zostały w pokoju) chwila kluczenia i dopiero mieszkańcy wskazują nam drogą do hotelu... tam... przeglądamy menu... wybieramy coś... a w zasadzie poprosiłem by pani kelnerka coś zaproponowała... dostałem Policzki wołowe... 
Puki nie są to golonka czy żeberka to może być... nie wiem jak smakują, nie wiem czy będą dobre, po prostu jedna wielka niewiadoma...
Ale muszę przyznać, że jedzenie jest na niezłym poziome... Zanim podano do stołu... Skorzystaliśmy z możliwości przejścia się po pomoście nieco bardziej wgłąb Biebrzy... 

Zacumowane łodzie
Zacumowane łodzie © amiga

Rozlewiska Biebrzy
Rozlewiska Biebrzy © amiga

Pomost przy restauracji/hotelu
Pomost przy restauracji/hotelu © amiga

Z pełnymi brzuchami ruszamy na Ossowiec... to tamtejszej twierdzy, w planie zrobienie kilku zdjęć i powrót na kwaterę... 

W Ossowcu lekkie rozczarowanie... twierdza dostępna jest ledwie przez kilak godzin, na dokładkę bilety + opłacenie przewodnika to około 100zł... na 2 osoby... zupełnie bez sensu... okazuje się, że dzisiaj tam nie wejdziemy... nie popstrykamy zdjęć... trudno... może kiedy indziej...

Informacja przy fortyfikacjach w Ossowcu
Informacja przy fortyfikacjach w Ossowcu © amiga

Wojsko Polskie
Wojsko Polskie © amiga

Zawracamy do Goniądza, jeszcze zdjęcie przy pięknym asfaltowym GreenVelo... gdyby taka była na całej długości... marzenia... 

Piękna modelka reklamuje Green Velo :)
Piękna modelka reklamuje Green Velo :) © amiga

Parafia pw. Świętej Agnieszki w Goniądzu
Parafia pw. Świętej Agnieszki w Goniądzu © amiga

Kościół św. Agnieszki
Kościół św. Agnieszki © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Dojeżdżamy na kwaterę... już umęczeni, jeszcze tylko prognoza pogody i pora powolutku kłaść się spać... na jutro planowany jest najdłuższy odcinek z całej wyprawy... około 150km...

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień trzeci

Poniedziałek, 17 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się mocno rowerowo, jest inny niż wczorajszy gdzie pracowały głównie górne kończyny, dzisiaj kończy się czas odpoczynku nóg... od dzisiaj to one będą ciężko pracować...

Trochę się obawiam tego wyjazdu, w nocy kilka razy budził mnie silny ból stawów barkowych i łokciowych... jak będzie na rowerze? 

Z pewną nieśmiałością dosiadam rumaka... Karolina  chyba też ma obawy... co będzie... ale już po chwili wiadomo, że nie jest źle... że jednak stawy się zginają, pracują, że możemy jechać... 

Budowana GreenVelo
Budowana GreenVelo © amiga

Ze Starego Folwarku kierujemy się na Suwałki... nowo budowaną drogą rowerową, a dokładniej fragmentem GreenVelo, wygląda to ciekawie, chociaż na dobrą sprawę łamiemy w tej chwili przepisy, gdyż znaki informujące o tym że to jest DDRka są zasłonięte... powinniśmy jechać szosą... ale ta droga aż przemawiała "Jedźcie po mnie..., zapraszam".

Przecudny uśmiech
Przecudny uśmiech © amiga

Bliżej Suwałk pojawia się kostka położona w taki sposób, że bruzdy są ustawione wzdłuż ścieżki... Rower zachowuje się jakbym jechał na nienapompowanych kołach... Tragicznie jest to położone... aż dziw bierze, że nikt tego nie zauważył, może warto to poprawić z okazji tworzenie właśnie GreenVelo które ma być wizytówką tego terenu. 

Groby Krzywe
Groby Krzywe © amiga

Wjeżdżając do Suwałk natrafiamy na Molennę, trochę ciężko ją zauważyć z drogi, jest dość głęboko ukryta, jednak Karolina zna z grubsza jej lokalizację, więc mamy prościej... Co ciekawe okazuje się, że w niej, bądź tuż obok znajduje się Naczelna Rada Staroobrzędowców... - o tym dla odmiany dowiaduję się z netu :) tyle, że 2 tygodnie później...

Molenna w Suwałkach - niestety niedostępna
Molenna w Suwałkach - niestety niedostępna © amiga

Molenna jest remontowana i nie można do niej zbyt blisko podejść, cóż... musimy się zadowolić kilkoma zdjęciami z dalszej odległości..., ruszamy dalej do centrum miasta, zatrzymując się co jakiś czas... Na placu Marii Konopnickiej udaje nam się wysłuchać tylko jednej bajki - tej o Boćku :)..., reszta przycisków nie działa.... troszkę szkoda, miasto powinno chyba co jakiś czas sprawdzać stan swoich atrakcji, a elektronika ma to do siebie, że... się psuje... więc raz w miesiącu co za problem wysłuchać wszystkich bajek :)
Piękna praca - Bajkosłuchacz :) 

Centrum miasta
Centrum miasta © amiga

Wielka kula
Wielka kula © amiga

Kle kle boćku
Kle kle boćku © amiga

Pomnik Marii Konopnickiej
Pomnik Marii Konopnickiej © amiga

Krasnale Suwalskie :)
Krasnale Suwalskie :) © amiga

Krasnoludki są na świecie
Krasnoludki są na świecie © amiga


Robimy mały objazd Suwałk... zaliczając po drodze kilka ciekawych miejsc związanych z tym miastem, m.inn.. budynek gdzie urodziła się Maria Konopnicka, zatrzymujemy się również przy kilku kościołach, odnajdujemy przyczajone krasnale :)

Kościół pw. św. Aleksandra w Suwałkach
Kościół pw. św. Aleksandra w Suwałkach © amiga

Pomnik w parku Konstytucji 3-go Maja
Pomnik w parku Konstytucji 3-go Maja © amiga

Przed muzeum
Przed muzeum © amiga

Budynek muzeum
Budynek muzeum © amiga

W tym domu urodziła się Maria Konopnicka
W tym domu urodziła się Maria Konopnicka © amiga

Pilnujący Krasnal
Pilnujący Krasnal © amiga

Jego kolega po przeciwnej stronie
Jego kolega po przeciwnej stronie © amiga

Na ławeczce z Marią szepczącą bajki
Na ławeczce z Marią szepczącą bajki © amiga

Kościół Ewangelicko-Augsburski w Suwałkach
Kościół Ewangelicko-Augsburski w Suwałkach © amiga

Pod koniec postanawiamy podjechać pod cmentarz 7-miu wyznań... niektóre kwatery są mocno zniszczone, może nie zaniedbane, bo widać, że ktoś się tym opiekuje... jednak zawieruchy wojenne zrobiły swoje... Za to na terenie cmentarza prawosławnego remontowana jest molenna :) mam wrażenie, że w tej chwili większość z nich przechodzi ten proces... czyżby miasto wyciągnęło jakieś wnioski?  Może to dofinansowanie z UE? Trudno powiedzieć, ale cieszy fakt, że takie perełki zostaną ocalone... :)

Wejście do kwatery muzułmańskiej
Wejście do kwatery muzułmańskiej © amiga

Wejście do części żydowskiej
Wejście do części żydowskiej © amiga

Widać tylko pomnik
Widać tylko pomnik © amiga

Remontowana Cerkiew pw. Wszystkich Świętych
Remontowana Cerkiew pw. Wszystkich Świętych © amiga

Pięknie się prezentuje
Pięknie się prezentuje © amiga

Słońce ukryte za krzyżem
Słońce ukryte za krzyżem © amiga

Cerkiew pw. Wszystkich Świętych - jeszcze raz
Cerkiew pw. Wszystkich Świętych - jeszcze raz © amiga

Wyjeżdżamy z Suwałk kierując się z grubsza na północ... chcemy przynajmniej częściowo objechać Suwalski Park Krajobrazowy... 

Wieje silny wiatr, słońce praży coraz bardziej... na dokładkę pojawiają się góry... teren przypomina trochę jurę.... tyle, że jest bardziej zielony i jest nieco więcej jezior ;)... Widać jednak, że przeciągająca się susza zrobiła swoje...

W Suwalskim Parku Krajobrazowym
W Suwalskim Parku Krajobrazowym © amiga

Gdy dojeżdżamy do granic Parku, skręcamy do  centrum informacji turystycznej, może tam będzie coś więcej, może uda się kupić coś do picia i jedzenia? Na miejscu udaje się kupić całkiem niezłe mapy Suwalskiego i Wigierskiego Parku :)... w zasadzie to przydadzą się dzisiaj i jutro z rana później powoli będziemy wyjeżdżać z tych terenów... 

Przy centrum informacji podziwiamy izbę regionalną... a przy okazji udaje się kupić 2 batony... wyczerpaliśmy ich cały zapas ;P, siadamy na chwilę w cieniu i snujemy plany.... 

Izba regionalna
Izba regionalna © amiga

Izba regionalna cd
Izba regionalna cd © amiga

Z mapy wynika że jakieś 2 km stąd jest wieża widokowa... ruszamy więc w tamtym kierunku... dla odmiany wieje nam w twarz... mamy pod górkę... tyle, że wieży nie ma... za to nieco dalej jest wjazd na szlak który powinien doprowadzić nas na szuter prowadzący na Wodziłki... Początkowo jest szeroki, dość przyjemny, jednak im dalej tym bardziej zarośnięty wysokimi trawami, ale oznaczenia są... gdy dojeżdżamy do granicy lasu... trawiaste podłoże znika, jest ścieżka, ma 40cm szerokości... usiana jest korzeniami, gdzieniegdzie są kamienie. Wydaje mi się, że ten odcinek będzie miał około 500m, jednak już po 250 dojeżdżamy do szerokiego szutra... dopiero wtedy uświadamiam sobie, że mapa jest w innej skali niż ta z której do tej pory korzystaliśmy...  Szuter powinien nas wyprowadzić w pobliże cmentarza w Wodziłkach... Niby prawie wszystko się zgadza, poza tym, że domy są z innej strony, a po cmentarzu nie ma śladu...

Cmentarz w Wodziłkach
Cmentarz w Wodziłkach © amiga

Nie kombinujemy zbyt długo, ważne, że są oznaczenia miejscowości, więc jesteśmy w dobrym miejscu... gdy jedziemy dalej, za zakrętem ukazuje nam się cmentarz którego szukaliśmy... chyba po prostu droga w tej chwili prowadzi nieco inaczej... przecinka która prowadziła w okolice cmentarza była nieco wcześniej i bardziej zarośnięta, z daleka wyglądała jakby kończyła się płotem... 

Dopiero gdy decydujemy się odwiedzić nekropolię, wszystko staje się jasne... ten płot... to ogrodzenie cmentarza... a zarośnięta ścieżka to ta główna na mapie... fragmentu którym dalej jechaliśmy na mapach nie ma... 

Chwila przerwy... i wracamy do "centrum"... chociaż to chyba za dużo powiedziane... odnajdujemy molennę... kolejną dzisiaj, niestety znowu jest zamknięta, cóż... zostaje nam kilka fot z zewnątrz... 

Molenna w Wodziłkach
Molenna w Wodziłkach © amiga

Po drugiej stronie stoi stodoła.... staruszka, ledwo się trzyma, jest podparta z kilku stron... 

Ledwo trzymająca się staruszka
Ledwo trzymająca się staruszka © amiga

Molenna w Wodziłkach
Molenna w Wodziłkach © amiga

Kilak zdjęć później ruszamy dalej naszym szutrem na Łopuchowo i Udziejek gdzie wg mapy jest restauracja... oznaczenia są, budynek istnieje, zajeżdżamy i... okazuje się, że nie ma gospodyni, a gospodarz potrafi jedynie zrobić herbatę i kawę, tą ostatnią tylko w ograniczonym zakresie.. Niemniej bardzo miła osoba... chwila rozmowy i już jest raźniej... 

Prywatny Skansen w okolicy Udziejek
Prywatny Skansen w okolicy Udziejek © amiga

Pokoje do wynajęcia :)
Pokoje do wynajęcia :) © amiga

Mieszkać w takiej chacie :)
Mieszkać w takiej chacie :) © amiga

Kawa dodała nam trochę sił... żegnamy się z tym miejscem i ruszamy dalej... spoglądamy na zegarki... chyba damy radę dotrzeć na kwaterę około 17... 

Korale?
Korale? © amiga

Garniec
Garniec © amiga

W Gulbieniszkach wyjeżdżamy na asfalt... w końcu odmiana... rowerem nie rzuca... dłonie nie bolą :)... wyjeżdżamy na nieco główniejszą drogę i gnamy na Jeleniewo gdzie obowiązkowo zatrzymujemy się przy kościele... a ciut dalej widać znaki informujące o najlepszej restauracji w okolicy...

Matka Boska jaskiniowa ;P
Matka Boska jaskiniowa ;P © amiga

Parafia pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jeleniewie
Parafia pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jeleniewie © amiga

Krzyż z czaszką przy kościele w Jeleniewie
Krzyż z czaszką przy kościele w Jeleniewie © amiga

Jesteśmy już bardzo głodni... więc korzystamy z okazji... odbijamy może 150m w bok... i... zamawiamy obiad... 
To co dostajemy jest wielkie... po 30-40 minutach posiłku mamy problem by się podnieść... by wsiąść na rowery i ruszyć... Na dokładkę ten skwar...

Nie ujechaliśmy nawet 500m gdy zauważamy znak informujący o kirkucie..., z map wynikało, że dojścia tam nie ma, a przynajmniej nie od strony drogi... więc nieco zaskoczeni zawracamy... i wjeżdżamy w wąską ścieżkę między posesjami... 

Cmentarz jest przyzwoicie utrzymany..., są tablice informacyjne, mało tego jest otwarty... może to wszystko dlatego, że nie jest zbyt wyeksponowany... i nie maił go kto specjalnie niszczyć... chociaż ślady dewastacji widać tu i ówdzie... 

Jeśli my zapomnimy, kto będzie pamiętał?
Jeśli my zapomnimy, kto będzie pamiętał? © amiga

Obiekt zabytkowy
Obiekt zabytkowy © amiga

Brama otwarta
Brama otwarta © amiga

Wspominamy ich z miłością
Wspominamy ich z miłością © amiga

Elegia miasteczek żydowskich
Elegia miasteczek żydowskich © amiga

Ławeczka
Ławeczka © amiga

Uszkodzone macewy
Uszkodzone macewy © amiga

Troszkę zapomniane
Troszkę zapomniane © amiga

Zdewastowane
Zdewastowane © amiga

Wracamy drogą 655 do Suwałk, wszystko było by ok, gdyby nie remont drogi  na wysokości cmentarzyska Jaćwingów..., jeden pas, wahadło, aż po horyzont... odbijamy na Białą Wodę... będzie ciut dłużej, ale nie w kurzu, nie pomiędzy samochodami... 

Przez Suwałki przebijamy się trochę na czuja..., myląc raz czy 2 kierunki, ale wyjeżdżamy na właściwy szlak na Stary Folwark... gdzie jesteśmy kilka minut po 17:00... Uff... 

Ślimak, ślimak pokaż rogi
Ślimak, ślimak pokaż rogi © amiga

Jest jeszcze trochę czasu więc Karolina proponuje krótki wypad na Cimochowiznę... stąd jest niesamowity widok na klasztor Wigierski... trzeba jednak uważać, bo droga prowadzi po pomostach... Kilka razy się zatrzymujemy podziwiając okolice... 

Cimochowizna - podesty
Cimochowizna - podesty © amiga

Widok na klasztor Wigierski
Widok na klasztor Wigierski © amiga

Jezioro Wigry
Jezioro Wigry © amiga

Słońce powoli się chyli ku zachodowi
Słońce powoli się chyli ku zachodowi © amiga

Po zawróceniu już w kierunku noclegu... próbuję się zatrzymać... jakoś tak nieszczęśliwie, że noga trafia w próżnię..., poza podest... chwilę później nakrywam się rowerem i mam okazję podziwiać podesty od spodu :)... W zasadzie jedyne uszkodzenie to małe obtarcie prawej nogi... zamortyzowało mnie przytrzymanie się pobliskiego małego drzewka... o oczywiście bujnie rosnące wysokie trawy :)... 

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Musi poskładać... by popłynąć dalej
Musi poskładać... by popłynąć dalej © amiga

Chwila strachu i gramolę się na podest... Karolina chyba najadła się więcej strachu niż ja.... musiało to wyglądać i strasznie i pewnie komicznie...

Zamyślona Karolina
Zamyślona Karolina © amiga

Po powrocie na agroturystykę trzeba spłukać z siebie kurz, sól... ale jeść się nie chce... :) Obiad dalej wypełnia żołądki... 

A jutro szykuje się ciężki dzień, po raz pierwszy będziemy jechali z sakwami... niby dystans krótki... nawigacja mówi coś o 85 km... w najkrótszym wariancie... ale jak to wyjdzie... tego dowiemy się dopiero jutro... a dzisiaj trzeba się wyspać...

Nocne niebo w Starym Folwarku :)
Nocne niebo w Starym Folwarku :) © amiga

jeszcze jedna wariacja :)  nieba
Nocne niebo nad starym folwarkiem
Nocne niebo nad starym folwarkiem © amiga

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień drugi - Kajaki

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się zupełnie inaczej niż można by przypuszczać, rowery zostają w garażu ukryte przed palącym słońcem a my... udajemy się na spływ kajakowy Czarną Hańczą, to mój debiut na tej rzece... nie wiem jak będzie, co będzie się działo.... jaki jest stan rzeki... czy nie trzeba będzie przenosić kajaków, a może będzie głęboko, trzeba będzie uważać? 

Dojeżdżamy do Głębokiego Brodu... chwila powitania z przemiłą rodziną zajmującą się wypożyczaniem kajaków i transportem powrotnym... planujemy trasę ekstremalną około 25-26 km... to zajmie około 7 godzin... 

Kapelusz został :)
Kapelusz został :) © amiga

Jeszcze chwila i tam popłyniemy
Jeszcze chwila i tam popłyniemy © amiga

Pierwszy rzut oka na rzekę... jest płytko... w miejscu gdzie wsiadamy do kajaków ledwie 30-40cm... 
Rodzice Karoliny w jednym kajaku - prowadzącym, a my jako grupa pościgowa w drugim kajaku :)... Plan dość prosty... minąć 3 mosty... skręcać w odpowiednich kierunkach, zaliczyć na koniec 2 śluzy na kanale Augustowskim i... poczekać na transport powrotny.... 

W zasadzie trasa podzielona jakby na 3 odcinki..., środkowy prowadzi przez najbardziej odkryty teren, ostatni niby jest najbardziej malowniczy, a pierwszy to trochę łąk, trochę lasów...

Instrukcja obsługi i tel... wyjątkowo załączam bo firma jest godna polecenia
Instrukcja obsługi i tel... wyjątkowo załączam bo firma jest godna polecenia © amiga

Wypływamy dość wcześnie, jest 9:28 gdy ruszamy... początkowo trochę może niepewnie... nie wiemy jak będzie dalej... jednak okazuje się, że niski stan rzeki w niczym nie przeszkadza, a czasami nawet pomaga... początkowo mamy oczywiście problemy z synchronizacją machania wiosłami... ale szybko się uczymy... 

Trochę trzeba popracować :)
Trochę trzeba popracować :) © amiga

O poranku temperatura znośna... pozycja w kajaku... może nie jest komfortowa..., ale w tym też jest urok..., dzisiaj dla odmiany pracują głównie górne mięśnie, górne stawy... troszeczkę się obawiałem na początku co będzie z barkiem, który od czasu do czasu daje dalej o sobie znać... jednak... jest nieźle... :) Miejscami dajemy z siebie wszystko... wyprzedzając wiodącą dwójkę :)...

Dookoła sporo kaczek
Dookoła sporo kaczek © amiga

Na zmianę prowadzimy raz my, a raz rodzice Karoliny....

Zupełnie się nami nie przejmują
Zupełnie się nami nie przejmują © amiga

Chwilami jest śmiesznie, chwilami, trzeba bardzo uważać, kilka razy lądujemy w krzakach... trzeba odbić i wrócić na właściwą ścieżkę... od czasu do czasu spoglądam na endomondo sprawdzając jak na idzie..., wrażenie jest takie, że płyniemy bardzo szybko... ale jak się później okaże to tylko złudzenie... nurt rzeki jest bardzo ospały... pewnie gdyby liczyć na niego to spływ zajął by nam ze 2 dni... :) więc nie można odpoczywać cały czas... trzeba wiosłować :) 

Kajaki wyciągnięte - chwila przerwy
Kajaki wyciągnięte - chwila przerwy © amiga

Co chwilę mijamy ptaki, te mniejsze i te większe, troszeczkę obawiamy się łabędzi... jednak zostawiają nas w świętym spokoju, chociaż widzimy, że od czasu do czasu jakiś dureń w kajaku próbuje je zezłościć.... Zresztą wariatów też tutaj nie brakuje... wyprzedza nas kilka kajaków z młodzieżą... niewiele brakuje a zaliczyliby wywrotkę, chociaż nie można być pewnym czy czegoś nie zaliczyli gdy ich nie widzieliśmy, z tym bywa różnie...

I Łabądki się znalazły
I Łabądki się znalazły © amiga

Co ciekawe kilka razy mijamy panie sprzedające a to babeczki, a to jagodzianki..., w niektórych miejscach są informacje, że do sklepu jest.... x metrów..., że jest bar... lub coś innego... 

Damy radę przepłynąć pod spodem?
Damy radę przepłynąć pod spodem? © amiga

Zabija nad jedna z starszych kobiecin która z daleka nawołuje że ma najlepsze prawdziwe jagodzianki, z prawdziwych jagód, a nie z dżemem, jak inni... a po tamtych ludzie chorują... Taka ciekawa odskocznia, miejscowy folklor... później dowiadujemy się, że to ta kobieta zaczęła handel nad Czarną Hańczą :) .... 

Jest czas na opalanie :)
Jest czas na opalanie :) © amiga

Na trasie 2 razy zatrzymujemy się, pierwszy raz korzystamy z własnych zapasów, za to z drugim miejscem postojowym mamy problem, zaczął się ostatni odcinek ten najbardziej malowniczy... tyle, że tam są pustki... gdy tylko widzimy pomost, dobijamy do niego... okazuje się, że tuż obok można i zjeść i napić się kawy... 

Nie tylko kajaki :)
Nie tylko kajaki :) © amiga

Korzystamy z tej drugiej opcji, jedzenie jeszcze mamy swoje... coś z nim musimy zrobić... :) najlepiej skonsumować... 

Malowniczy fragment jest usiany powalonymi drzewami, kłodami, w wielu miejscach są mielizny... trzeba bardzo uważać... a nawet czasami trzeba zawrócić, gdy zapędziliśmy się nie w tą odnogę, w kozi róg... 

Młode łabędzie :)
Młode łabędzie :) © amiga

Robi się tłoczno
Robi się tłoczno © amiga

Kilka razy w uczy rzucają się oznakowania...  tylko co one oznaczają? Próbuję się domyślać... i prawie trafiam... ale o tym przekonuję się dopiero w domu Oznakowanie śródlądowych dróg wodnych

Co to oznacza?
Co to oznacza? © amiga

Po minięciu trzeciego mostu wiemy, że do mety już niedaleko, wpływamy na kanał Augustowki i zaliczamy 2 śluzy :), ciekawe doświadczenie... sporo piany... przy okazji widać że woda jest tutaj bardziej zanieczyszczona... 

Czekamy na śluzowanie
Czekamy na śluzowanie © amiga

Wewnątrz śluzy
Wewnątrz śluzy © amiga

Za chwilę otwarte zostaną wrota
Za chwilę otwarte zostaną wrota © amiga

Musimy się trzymać w kupie
Musimy się trzymać w kupie © amiga

W Mikaszówce nad Nettą kończymy spływ, dzwonimy po transport... Samochód dociera w ciągu kilkunastu minut... Pora zapakować się do środka i wrócić do Głębokiego Brodu, a później do Starego Folwarku... 

Pora wyjść na ląd
Pora wyjść na ląd © amiga

Czujemy już zmęczenie.... 

Na kwaterze padam w krótkim czasie na łóżko i zasypiam... Co chwilę się budzę, czuję ból stawów... chyba dawno tak się nie napracowały... przynajmniej je górne... Może trzeba było płynąć rowerkiem wodnym? ;P

Tak naprawdę wo wypad kajakowy był świetną odskocznią, rzeka piękna, piękna przyroda... może gdyby jeszcze słońce tak nie paliło? 


Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień pierwszy

Sobota, 15 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Po krótkiej nocy w samochodzie... wysiadamy w Augustowie, jest 6:30 rano... jest chłodno - jedynie 16 stopni... 
Ubrani nieco cieplej ruszamy na podbój okolicy, w planie mamy zaliczeni PK postawionych przez Piotrka z BikeOrientu... punktów jest kilkanaście w okolicy, pytanie tylko czy przetrwały tyle czasu... 

Kilka dni wcześniej pisałem do Informacji Turystycznej z pytaniem o dostępność map... do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi, jedynie co mamy, to bitmapę... na tablecie... :)... 

Bazylika Mniejsza Najświętszego Serca Jezusowego
Bazylika Mniejsza Najświętszego Serca Jezusowego © amiga

Jednak zaczynamy zwiedzanie od centrum Augustowa..... centrum świeci pustkami, to nie dziwota, bo kto normalny o takiej porze wychodzi z domu na dokładkę w święto... chyba tylko jakieś Oszołomki... czyli My :)

Król Zygmunt August
Król Zygmunt August © amiga


Widać, że w niektórych miejscach działo się w nocy, sporo butelek, sporo panów z ziemistą cerą... jakoś nie mam ochoty na gawędzenie z nimi... Odszukujemy jedynie otwarty sklep by kupić długopisy o których kompletnie zapomnieliśmy... 

Centrum informacji dzisiaj zamkniete
Centrum informacji dzisiaj zamknięte © amiga

Słońce już zaczyna palić
Słońce już zaczyna palić © amiga

Posiłkując się dość nieciekawymi mapami okolicy oznaczamy na nich pozycję PK... i powolutku opuszczamy miasto...

Nad jeziorem Sajno
Nad jeziorem Sajno © amiga

Pierwszy PK to Binduga - tylko co to jest? zobaczymy na miejscu... droga dość prosta, jednak dość szybko musimy odbić na szutr, a później ścieżką po skarpie wzdłuż jeziora... kierunki się zgadzają, charakterystyczne też... jest pierwsze obozowisko, jest i drugie, to które nas interesuje... sprawdzamy okolicę, punku nie ma... Wpadam na pomysł by sprawdzić co to Binduga i już wiemy, że miejsce jest poprawne, współrzędne GPS również nam to potwierdzają, więc nie ma mowy o pomyłce... Palik.. został więc zniszczony...

Tutaj gdzieś powinien być PK
Tutaj gdzieś powinien być PK © amiga

W między czasie natykamy się na trójkę biegaczy, pozdrawiają nas, jak się okazuje ćwiczą przed triatlonem :) 

Cóż... postanawiamy wrócić na asfalt i poszukać kolejnego PK... - zakrętu ścieżki :)

Wjeżdżamy na wąską ścieżkę wzdłuż kanału Bystry, droga się dłuży, jest na niej wszystko, piach, kamienie, korzenie... w końcu porzucamy rowery i idziemy na samiuśki cypelek... tam odnajdujemy palik... jest... co prawda naruszył go ząb czasu... ale jest.... jakoś przeżył te 3 lata...

Ocalały palik :)
Ocalały palik :) © amiga

Zawracamy, droga powrotna jakby była krótsza... czemu? Złudzenie, a może to dlatego, że zrobiliśmy to co było w planie?

W pobliżu jest PK 6 opisany jako skrzyżowanie dróg... palik ocalał :)... tylko co z tego skoro jeden anihilował... zabawa wzięła trochę w łeb, ale nie ma się co przejmować, w okolicy jest tyle atrakcji, że coś znajdziemy :)... może innego może zaskakującego?

Tym razem prawie kompletny, perforator urwany, ale numerek jest :)
Tym razem prawie kompletny, perforator urwany, ale numerek jest :) © amiga

Od Studzienic odbijamy znowu w teren poszukać kolejnego palika - koniec drogi... 
Ścieżka znaleziona, koniec drogi również... tyle, że po paliku nie ma śladu... miejsce po ognisku na końcu ścieżki sugeruje nam dobitnie co mogło się stać z palikiem... Kilka fot i ruszamy z powrotem, chyba damy sobie spokój z resztą PK... 

Na końcu drogi
Na końcu drogi © amiga

Chyba marnie skończył jeden z palików
Chyba marnie skończył jeden z palików © amiga

Rumaki czekają.... jeden nawet usnął
Rumaki czekają.... jeden nawet usnął © amiga

Jedziemy w kierunku Studzienicznej tam jest co prawda kolejny PK... ale to będzie nasz ostatni... Ciekawe czy palik przetrwał...., być może pobliże kościoła dało mu jakąś ochronę... 

Czyżby to nasz PK? Chyba nie
Czyżby to nasz PK? Chyba nie © amiga

Ciut wcześniej stajemy przy pomniku... Kilka fot i... jest punkt... jest perforator, tyle, że z innej gry terenowej, to nie nasz, chociaż wygląda niemal identycznie... tyle że napis na nim sugeruje coś innego... 

Krzyż, pomnik tuż obok
Krzyż, pomnik tuż obok © amiga

Sprawdzamy wszystko dokładnie
Sprawdzamy wszystko dokładnie © amiga

Tabliczka informacyjna
Tabliczka informacyjna © amiga

Pstrykamy foty :)
Pstrykamy foty :) © amiga

Podoba mi się ten pomnik
Podoba mi się ten pomnik © amiga

Jeszcze to o niczym nie przesądza, bo to nie jest to miejsce gdzie powinien być nasz palik...
Ten ma znajdować się przy wiacie jakieś 100-150m dalej...

Liczba perforatorów w tym miejscu to jakieś przegięcie
Liczba perforatorów w tym miejscu to jakieś przegięcie © amiga

Tam kolejna niespodzianka... Punktów i perforatorów dookoła jest pełno... naliczyliśmy chyba z osiem... ale tego z AdventureOrientu nie ma... Może konkurencja go wykopała?

Cóż... 

Podjeżdżamy na chwilę do sanktuarium, robimy kilka zdjęć zza płota... trwa nabożeństwo, dookoła pełno straganów... dalej raczej nie wejdziemy...  Podjeżdżamy jeszcze do kaplicy... i wracamy... 

Sanktuarium Matki Bożej Studzieniczańskiej
Sanktuarium Matki Bożej Studzieniczańskiej © amiga

Kaplica na wyspie
Kaplica na wyspie © amiga

Jest za to dobra pora by się czymś posilić... coś szybkiego w barze czy może restauracji tuż obok...
Siadamy w cieniu... tutaj skwar tak nie dokucza...
Po szybkim płynnym posiłku ruszamy dalej... Resztę zjemy chyba gdzieś dalej, może znajdziemy coś lepszego? Zresztą o 11 to chyba za wcześnie na konkrety ;)

Tuż za jeziorem Białym źle wjeżdżamy w ścieżkę i zamiast na północ jedziemy na zachód... cóż... zawracamy i odnajdujemy nasz szlak...  

Dość długi odcinek leśnymi szutrami... docieramy do Uroczyska Powstańczego gdzie chwila odpoczynku... przy zimnym strumieniu i kilka tablicach, pomnikach. Mija nas w tym czasie quad i 2-ka rowerzystów... 

Chwila wytchnienia nad strumieniem
Chwila wytchnienia nad strumieniem © amiga

Pomnik z kosami
Pomnik z kosami © amiga

Mija nas jakiś quad
Mija nas jakiś quad © amiga

Jest i informacja o tym miejscu
Jest i informacja o tym miejscu © amiga

Miejsce Kuźni
Miejsce Kuźni © amiga

Ruszamy chwilę później, posiłkując się mapami jedziemy na Danowskie (krótka przerwa na obiad, i pora właściwa i są Kartacze), Monkinie, Bryzgiel i kierujemy się na Czerwony Krzyż... 

Drewniany kościół MB Anielskiej Monkinie
Drewniany kościół MB Anielskiej Monkinie © amiga

Dzwonnica przykościelna
Dzwonnica przykościelna © amiga

Światło... wpadające do środka
Światło... wpadające do środka © amiga

Piękne wnętrze
Piękne wnętrze © amiga

Po drodze rozmawiamy z 2-ką rowerzystów którzy odradzają nam dalszą jazdę szutrem..., ze względu na jego stan, kurz i pędzące samochody w zamian kierują nas na ścieżkę prowadzącą dookoła jeziora Wigry...

Krzyże
Krzyże © amiga

Niby pusto, ale wszędzie kurz, tarka
Niby pusto, ale wszędzie kurz, tarka © amiga

Większość drogi w lesie, w cieniu... jest przyjemnie, szczególnie gdy z nieba leje się żar...

Jest i bociek :)
Jest i bociek :) © amiga

Czerwony Krzyż
Czerwony Krzyż © amiga

Tędy Hobbity nie powinny chodzić
Tędy Hobbity nie powinny chodzić © amiga

Pewnie normalnie wszędzie pełno wody.... a dziś.... sucho
Pewnie normalnie wszędzie pełno wody.... a dziś.... sucho © amiga

W Mikołajewie odbijamy na Rosochaty Róg... widoki... zapierają dech w piersi..., bocznymi ścieżkami docieramy do miejscowości Wigry, dzisiaj to nie jest idealne miejsce na zwiedzanie czy odpoczynek, masa turystów, setki samochodów na wąskiej ścieżce... Stajemy na chwilę i... decydujemy się na ucieczkę z tego miejsca. 

Krowa w Rosochatym Rogu
Krowa w Rosochatym Rogu © amiga

Jak zawsze uśmiechnieta
Jak zawsze uśmiechnieta © amiga


Rowery 2 w Wigrach pod klasztorem
Rowery 2 w Wigrach pod klasztorem © amiga

Kierujemy się do Starego Folwarku do naszej 3 dniowej bazy... później już powoli będziemy wracać  zaliczając kolejne miejscowości na wschodniej ścianie Polski. 

A to my :) z rowerkami
A to my :) z rowerkami © amiga

Kraina wielkich Jezior zaskoczyła mnie pozytywnie, jest idealna na rower... sporo szlaków, masa szutrów, stosunkowo mało asfaltów, jeszcze gdyby mapy były dokładniejsze, częściej aktualizowane i pokrywały cały teren... Chociaż nie jest tak źle... 

Jak na pierwszy dzień, po prawie nieprzespanej nocy w aucie, wyszło nieźle, pory objechany kawałek,  szkoda tylko, że PK gry terenowej zostały zniszczone :(... Ale co tam, okolica i tak jest warta odwiedzenia...