Kolejny wyjazd dopracowy w tym tygodniu. Ruszając spod domu miałem wrażenie, że jest dziwnie chłodno. I nie pomyliłem się, temperatura w nocy spadła poniżej 0. Gorzej, że padający wczoraj deszcz zamarzł na jedni. Już na ok 5 km jazdy zaliczyłem glebkę, na zakręcie pomalowanej czerwoną farbą ścieżce rowerowej. Pozbieranie było problematyczne, nogi same się rozjeżdżały na szklance. 2 km dalej widziałem jak w podobnych okolicznościach SEICENTO wpada w poślizg i ląduje na poboczu. Kierowcy i samochodowi na szczęście nic się nie stało. Z duszą na ramieniu kontynuowałem jazdę. Dopiero w Zabrzu gdy temp osiągnęła 5 stopni jechało się naprawdę dobrze, oblodzenie zniknęło z asfaltu.
Cała trasa wyjątkowo po szosach, ostatni wyjazd wyglądał jak rajd ekstremalny. Wszystko obłocone, wszystko do mycia prania … .
W kilometrówce uwzględniony jest jeszcze wczorajszy wyjazd do bankomatu - 1.95km
Dzisiaj wyjazd ponownie późno, zegar pokazywał 7:10. W Rudzie Śląskiej trochę kropiło i gdzieniegdzie zrobiło się ślisko. Przekonałem sięo tym na zjeździe z autostrady w Kończycach. Tam przy skręcie w lewo przyglebiłem, przy prędkości ok 30-35km/g (Chwilę wcześniej miałem na liczniku 49km/h). Było gorąco, za mną był sznurek samochodów. Usunąłem się z jezdni i zacząłem szacować straty. W zasadzie poza odrapanym łokciem mi nic się nie stało. Rowerowi przekręcił się lewy róg, złamał się pałąk podtrzymujący zapięcie rowerowe (takie do przypinania roweru na postoju), spadł łańcuch i coś mi dzienie skrzypi. Nie jestem w stanie zlokalizować miejsca pochodzenia tego dźwięku, ale brzmi jakby coś chciało się urwać. Ostatni raz słyszałem taki gźwięk przed zerwaniem śrub ze sztycy. profilaktycznie je sprawdziłem, ale są całe, bez jakichkolwiek uszkodzęń. Przejrzałem spawy, one też wyglądająna na nienaruszone. Chyba odwiedzę dzisiaj kumpla. Może on będzie w stanie określić co to skrzypi.
Dzisiaj krótki wypad do lasu przetestować nowe pedały. Zależało mi na wyrobieniu sobie nawyku wypinania się z pedałów. I ... jak można było się spodziewać zaliczyłem glebę. W pewnym momencie zwolniłem, aby sprawdzić na skrzyżowaniu dróg leśnych gdzie jestem i gdzie skręcić. Jakoś ... nie udało mi się wypiąć i poleciałem na prawą stronę :). Prędkość prawie zerowa, podłoże miękkie więc nic się nie stało, ale właśnie dlatego "uczę" się nowych pedałów w lesie, a nie na szosie.
Dzisiaj po pracy miałem ochotę gdzieś pojechać, zmęczyć się .... po prostu musiałem. Zadzwoniłem do Piotrka - spotkaliśmy się 5 min później. Pojechaliśmy trasą którą ostatnio zaliczyliśmy w październiku zeszłego roku. W skrócie Kostuchna,
i powrót przez Piotrowice. Trasa krótka, ale dzisiaj na więcej nie mam czasu. Wracając musiałem zahaczyć o bankomat na osiedlu Odrodzenia, a później pojechaliśmy okrężną drogą obok szpitala w Ochojcu i tam mała niespodzianka. Skręcając z ul. Ziołowej na Jaworową przednie koło wpadło mi do dziury, pewnie nic by się nie stało gdybym kierownicę trzymał obiema rękami, ale skręcając wyciągnąłem lewą rękę i w tej właśnie chwili natknąłem się na niespodziankę w jezdni. Przeleciałem przez kierownicę i wylądowałem na asfalcie waląc prawym kolanem o asfalt. Szybko się pozbierałem i odholowałem rower na bok. Ból był na tyle silny że musiałem, usiąść na kilkanaście minut. Na dalszą jazdę jakoś specjalnie nie miałem ochoty więc wróciliśmy po najkrótszą możliwą trasą.
Straty - Przekręcona kierownica, Skręcone siodełko, lekko scentrowane przednie koło. Chyba przywaliłem też tarczą hamulca bo jadąc dalej słyszałem lekkie tarcie. Na kolanie mam niewielkie otarcie skóry, gorzej że przywaliłem tym samym kolanem które rozwaliłem 2 tygodnie temu. Pewnie jutro zmieni ponownie kolor ;)
Poza tą jedną wpadką bardzo przyjemnie się jechało :)
Dzisiaj wieczorem też krótki wypad. Tym razem udało się zgarnąć Piotrka. Pokazałem mu wczorajszą trasę - prawie identyczną. I taka ciekawostka, dziś po raz pierwszy "gwizdnąłem" o ziemię na nowym rowerze, przednie koło wpadło mi do koleiny z błotem. Tragedii nie było, miałem stosunkowo małą prędkość a błoto i trawa zamortyzowały upadek. Przekręciło mi się tylko siodełko i kierownica. 2 min na poprawienie usterki i pojechaliśmy dalej już bez większych przygód.