Transjura 2013 - Po piachu i w burzy
Przejazd czerwonym Szlakiem Orlich Gniazd marzył mi się od bardzo dawna, pewnie gdyby nie ten rajd, to... tą fantazje odłożyłbym jeszcze na jakiś czas.
Jednak jest piątek, dzień słoneczny, dzień wolny..., wieczorem ruszamy z Darkiem na trasę Transjury 2013. Rajd/maraton jest inny od wszystkich w których do tej pory brałem udział. Więc przygotowania też inne, nieco inny wyjazd, w zasadzie wszystko jest inne..., opis też będzie inny...
Start w Częstochowie, meta w Krakowie... Więc jedziemy do... Krakowa :), pod siedzibę naszego oddziału (Etisoft Kraków) docieramy ok południa. Mamy chwilę by porozmawiać ze znajomymi..., przygotować rowery, przebrać się i.... ruszyć w kierunku dworca PKP.
Strach patrzeć za okno© amiga
W pociągu spotkanie ze Zdezorientowamymi jadącymi na ten sam rajd, chwilę później zaczyna lać, walą pioruny po okolicy...., pięknie się zaczyna, prognozy też nie napawają optymizmem...
Około 17:00 jesteśmy w Częstochowie, tylko co zrobić z czasem? Ruszamy zameldować się w bazie rajdu, odbieramy gifty, mocujemy numerki i... mały objazd po Częstochowie, szukamy jakiejś knajpki, jedziemy główną aleją w kierunku Jasnej Góry..., masakra... przez prawie całą trasę same banki, kilka jakiś sklepów (obuwniczy, jakiś spożywczy...), wrażenia jak na filmach z Korei Północnej..., tyle, że ludzie poruszają się swobodniej..., obłęd... gdzieś z boku udaje się odnaleźć jakąś restaurację/pizzerię, zamawiamy coś do jedzenia...
Gdzie my to wszystko załadujemy?© amiga
Później udaje nam się zlokalizować Biedronkę w której kupujemy zapasy na trasę, bułki, banany, kolę itp... Z wypełnionymi plecakami wracamy w pobliże bazy, dalej niewiele się dzieje, jedynie zawodników nieco więcej.
To jeszcze piwo czy już nie?© amiga
Chwila odpoczynku na Starym Rynku, przy piwie prawie bezalkoholowym, jeszcze jakaś kawa... i pozostała jeszcze godzina do startu. Wracamy do bazy.
Baza startu Transjury 2013© amiga
Teraz chwila na gadki-szmatki, i w końcu można ruszyć na miejsce startu... kończy się męczące kilka godzin bezczynności.
Jeszcze nie wiemy co nas czeka :)© amiga
Informacja o Szlaku Orlich Gniazd© amiga
Niewiele się tu zmnieniło przez te wszystkie lata, może..., więcej dziur w asfalcie© amiga
Wybija 21:00, ruszamy. Początkowo prowadzi nas Policja, jednak tuż za rogatkami miasta zostajemy sami na trasie, tzn ok 40 rowerzystów :). Początkowo każdy „ciśnie”, zastanawiam się po diabła, tak się napinać, przecież to nie MTB gdzie rywalizacja kończy się po godzinie..., jednak włącza się instynkt myśliwego, gonić zwierzynę... W którymś momencie proponuję nawet Darkowi aby się zatrzymać na chwilę i puścić całe towarzystwo przodem. Szaleństwo trwa jednak aż do Olsztyna, w końcu jednak pora odpuścić.., zatrzymuję się na rynku, kilak osób jadących za nami zatrzymuje się również za nami, pytając co się stało..., a my wyciągamy aparaty i upamiętniamy rynek tego pięknego miasta...
Rynek w Olsztynie© amiga
Jedziemy dalej, początkowo z ogonem..., jednak gdzieś na trasie udaje się go zgubić, znowu odnaleźć i ponownie zgubić. Wbrew moim wyobrażeniem jest sporo terenu, masa piachu, o czym powinienem wiedzieć z wycieczek po jurze z poprzednich lat... . Ruszyliśmy o zmroku pierwsze kilka godzin, to jazda w ciemności, przez lasy, przez wzniesienia, od czasu do czasu wjeżdżamy w kolejne miejscowości, mijamy kolejne zamki na trasie, tylko co z tego jak nic nie widać, tylko kolejne flashe burz krążących o okolicy rozjaśniają jurajskie niebo...
Jeden z punktów żywieniowych na trasie© amiga
Od ok 40-70km chyba najbardziej wyniszczający kawałek szlaku, masa piachu, wystające korzenie, jakieś wiatrołomy, kilka razy lecę z rowery, za każdym razem udaje się jednak jakimś cudem stanąć na nogi, w jednym przypadku zahaczam o zębatkę korny i... leje się krew, a na łydce zostaje odciśnięty charakterystyczny ślad.
Nie ma możliwości na śmierć głodową, lub odwodnienie© amiga
Przed 4:00 zaczyna świtać, chwilę później rozpętuje się Armagedon, jesteśmy głęboko w lesie, wodna kurtyna ogranicza widoczność do zaledwie kilku metrów, pioruny walą dookoła nas.
PK widoczny z daleka..., jaka to odmiana po niektórych rajdach na orientację© amiga
Przy każdym błysku odliczam sekundy, 1..., 2..., 3..., kilometr od nas...., 1..., 2... - 600m..., spinamy się, tylko co z tego jak zjeżdżamy po terenie po śliskiej trasie niewiele widząc przed sobą...
Docieramy do cywilizacji - Krzywopłoty, przystanek autobusowy, w środku jeden biker, jest miejsce, chwila przerwy, chwila na rozmowę, bułkę, kolę...
To nas nie zleje© amiga
Mija dobre kilkanaście minut, ulewa zelżała, ruszamy.
Już trochę zelżalo© amiga
Jest ok 16 stopni, przerwa jednak wychłodziła nas, początkowo jest nam „zimno”, czujemy nieprzyjemny chłód. Mija dobre kilka-naście/dziesiąt minut zanim się rozgrzewamy. Mijamy kolejne miejscowości, kolejne PK, z sędziami i bez...
Zamek Rabsztyn, zrobiło się na tyle jasno, że widać je© amiga
Przy okazji pierwszy raz na maratonie spotykam się z tak genialnie rozmieszczonymi punktami żywieniowymi, co ok 30 km..., można coś zjeść, uzupełnić baki, genialne..., nie zdarzyło się abym był głodny, odwodniony..., mistrzostwo świata... może jedynie wprowadziłbym jakiś „płodozmian”, drożdżówki już na 3 punkcie obrzydły, ile w końcu można zjeść bananów, dobrze, że pojawiały się akcenty z paluszkami orzeszkami, batonami...., niemniej za to należą się wielkie brawa.
Właśnie dla takich widoków warto tu przyjechać© amiga
Mija znowu jakiś czas, napędy chrzęszczą niemiłosiernie..., na jakimś podjeździe dzielę się z Darkiem moimi spostrzeżeniami, mówiąc, że ”Dziwię się, że napędy jeszcze działają”, nie przejeżdżam nawet 50m i.... zrywam łańcuch. Czas na oliwienie już dawno minął, ech...
Kolejna przerwa, zapasowa spinka rozwiązuje szybko problem. Porcją oleju oblewam łańcuch, przy czym mam wątpliwości jak to wszystko zadziała na czymś tak zapiaszczonym... Jednak już kilkanaście metrów dalej nie mam wątpliwości, pomogło, napędu nie słychać..
Dojeżdżamy w końcu do Olkusza, od dawna nie wjeżdżaliśmy do jakiegoś większego miasta, 100m z prawej strony jest stacja benzynowa, nie zastanawiamy się, nie mamy wątpliwości, robimy przerwę...
Ten... burger, ta… kawa, ten... kibelek...., wszystko czego potrzebowaliśmy w jednym miejscu :), w suchym miejscu..., po wielu godzinach....
Niestety sielanka nie trwa długo, wracamy na szlak..., przebijamy się przez miasto, do Krakowa
Pobudka wstać© amiga
teoretycznie już niedaleko, tyle, że coraz bardziej odczuwamy przejechane kilometry, walkę z piachem, i tą ulewę..., dobrze że teraz przed nami nieco bardziej szosowy kawałek do Krzeszowic. W centrum chwila przerwy, jest to jedno z niewielu miejsc gdzie nie mam mowy abym się nie zatrzymał w lodziarni w centrum. Serwują tutaj najlepsze możliwe lody..., niebo w gębie...
Na szczycie górki© amiga
Przed nami jeszcze trochę szos, osiągamy Rudno i kierujemy się na Frywałd, dostarczony przez organizatora opis jest na tyle szczegółowy, że udaje nam się uniknąć pomyłek na trasie, niestety im bliżej Krakowa, tym oznaczenia coraz gorsze, mylące, bądź w ogóle ich nie ma... Nawigujemy korzystając z map, kompasu i nabytego doświadczenia... Jednak kolejne kawałki terenu coraz bardziej nam dopiekają..., Dojazd do Kleszczowa to prawdziwa masakra..., silą woli pokonujemy wzniesienia, pokonujemy teren. Osiągamy ostatni PK z wyżywieniem, zatrzymujemy się na dłużej..., rozmawiamy z sędzią..., niby teraz głównie z dół, jakoś nie dowierzamy..., jednak jak się później okazuje, nie jest źle..., pozostało ostatnie 15km..., nie ma mowy o poddaniu się o rezygnacji. Walka trwa do końca...
Rzeczki jurajskie© amiga
Osiągamy rogatki Krakowa, przebijamy się rzez boczne drogi, czasami bardziej ruchliwe, jednak do mety już niedaleko, w końcu jest..., następuje odprężenie..., wiemy że to koniec...., gdyby ktoś w tej chwili zapytał się czy pojechałbym jeszcze raz tym szlakiem to usłyszałby kawał o wężu... s.... itd...
Jednak już na następny dzień odpowiedź była by zupełnie inna... ok, kiedy?
Ostatnie odcinki terenowe, wydaje się, że będzie prosto... - wydaje się...!!!© amiga
Było niesamowicie ciężko, trasa wymagająca, dla jadącego, dla roweru..., genialne.... wspomnienia zostaną na długo...
Opis trasy wg organizatorów. Zostawiam go dla potomności i dla siebie, gdyby naszła mnie ochota...
Częstochowa - Stary Rynek (0 km) Rzeka Warta – wiadukt nad drogą E 75– rzeka Kucelinka – ul. Mirowska – Złota Góra poprzecinana wyrobiskami wapienników – dojeżdżamy do skrzyżowania ul. Mirowskiej z ul. Turystyczną i Hektarową [5 km]. W tę ostatnią skręcamy kierując się na ESE. W lesie [8 km] kierujemy się generalnie na S, przecinamy drogę Częstochowa - Srocko. Omijamy od E Zieloną Górę. Tutaj spotykamy czerwony pieszy szlak Orlich Gniazd ( dalej zwany PSOG) , przekraczamy linię kolejową, dojeżdżamy do asfaltu, skręcamy w lewo w drogę do Olsztyna [12 km]. Skrzyżowanie z zielonym rowerowym, za chwilę po lewej stacja kolejowa Kusięta Nowe. My poruszamy się asfaltem, wraz z nim kierujemy się na S na Olsztyn. Po prawej Góry Towarne, dalej po lewej cmentarz ofiar wojny. W Olsztynie mijamy rynek [18,5 km] od W – tutaj mała korekta przebiegu, po kilkuset metrach skręcamy na E, przez małe rondka i zaraz między zabudowaniami w lewo. Omijamy ruiny zamku od S, kierujemy się na E pomiędzy wzgórzami, w Przymiłowicach wjeżdżamy na asfalt i jedziemy dalej na E. W Ciecierzynie zaś na S. Po drodze Zrębice i węzeł szlaków [25,5 km] – MYLNE MIEJSCE- my jedziemy dalej asfaltem na S. W Suliszowicach [32 km] - węzeł szlaków. Skręcamy na E a następnie na N, początkowo wraz z niebieskim szlakiem. Po kilkuset metrach skręcamy na E i jedziemy wraz z zielonym szlakiem, wkrótce dołącza do nas czarny szlak i trzymamy się go dalej! Po 1 km kierunek zmienia się na S, po kolejnym km przekraczamy drogę 793. Po prawej zamek Ostrężnik [36 km], spotykamy się z PSOG. Dalej kierujemy się piachami wraz z niebieskim szlakiem na SW. Mijamy Czatachową i dopiero na przedmieściach Żarek w Przewodziszowicach, skręcamy na E [41 km]. Tu opuszcza nas niebieski szlak, chwilowo poruszamy się z czarnym. Skręcamy z drogi w przecinający go niebieski szlak – kierując się na S. Uwaga – wiatrołomy, przebieg niewyraźny. Szlak po kilkuset metrach kieruje się na E, po ponad km niebieski szlak znów skręca na S, a my opuszczamy go i dalej jedziemy na E. Z kolei w Moczydle łączymy się z PSOG i chwilowo dalej z nim na E, jednak tuż za cmentarzem w Niegowej skręcamy w prawo [48 km] i dojeżdżamy do drogi 789, przecinamy ją i jedziemy na wprost do Mirowa. Tam skręcamy na E, mijamy po lewej zamek Mirów, po prawie 2 km zamek w Bobolicach. Asfalt opuszczamy wraz z PSOG i pokonujemy dość piaszczysty odcinek aż do miejscowości Zdów [56 km]. Omijamy asfaltem od N piaski i rozlewiska Białki. W Młynach skręcamy na S, a za linią kolejową na W. Po 2 km jazdy asfaltem skręcamy na S i pokonujemy zbocza pomiędzy Kołoczkiem a Pośrednią, jadąc granicą rezerwatu Góry Zborów. Ostatecznie wyjeżdżamy przy Gościńcu Jurajskim w Podlesicach [63 km]. Przekraczamy drogę 792 wraz ze szlakiem niebieskim i kierujemy się na S, przez Skały Morskie, i dalej przez ośrodek Morsko. Dalej na S aż do Skarżyc częściowo ze szlakiem niebieskim, z miejscowości zaś na SE. W Żerkowicach przekraczamy drogę 78 [72,5 km] - UWAGA DUŻY RUCH !!! Dalej na SE, aż do Sulin, skąd na SW do Karlina i po jego przejeździe w kierunku Bzowa. Tam łączymy się z zielonym szlakiem i polnymi drogami udajemy się na SE do Podzamcza (Ogrodzieniec) [81 km]. Przejeżdżamy przez drogę 790, znajdujemy się na rynku. Droga krzyżuje się ze szlakiem niebieskim. Przed Zamkiem Ogrodzieńcem skręcamy w lewo i omijamy go. Potem jedziemy na E wraz z niebieskim szlakiem. W lesie krzyżujemy się z PSOG. Na asfalt wyjeżdżamy w Ryczowie [84 km]. Stąd dalej na SE, a potem na N, asfaltem do Smolenia [93 km]. Zaraz za zamkiem, wprost z drogi 794, skręcamy na S i u podnóża Skał Zegarowych kierujemy się na S i SW, wraz z PSOG, potem z czarnym szlakiem i wreszcie bez pieszych szlaków. W Górach Bydlińskich zjazd w prawo do głównej drogi, skręt na SE. Wylot wąwozu Ruska - tutaj węzeł szlaków [102 km]. Zmiana kierunku na E, potem na S, w Załężu mijamy zamek Bydlin. Kilometr dalej przejazd przez ośrodek szkolny. PSOG odchodzi w prawo, my w lewo, kierując się na asfalt. Mijamy Cieślin i kierujemy się na Golczowice. Stąd bierzemy kierunek na S, mijamy rzeczkę [111 km], po kilometrze opuszczamy asfalt i kierujemy się na SW u stóp Stołowej Góry, jadąc aż do Jaroszowca [114 km]. Obok garaży, kościoła, przez główną drogę. Dalej na S przez zalesione wzgórza, potem skrajem lasu na W, aż skręcamy na S i wkrótce SE, docierając do zamku w Rabsztynie [118 km]. Przekraczamy drogę i dalej z PSOG jedziemy na przedmieścia Olkusza. Opuszczamy czerwony pieszy i zmiana kierunku na bardziej W, pokonujemy nieco klucząc całe miasto w tym ruchliwą drogę 94 - UWAGA !!! Także linię kolejową kładką, aż w końcu wyjeżdżamy z miasta [124 km]. Nieco lasem, potem na granicy pól aż do Osieka. Chwilę asfaltem, wkrótce kierujemy się generalnie na SE przez pola. W Zimnodole na S. Na granicy lasu znów na E [127 km]. Do asfaltu, w Zawadzie na S, potem SE. Kolonia Podlesie – MYLNE MIEJSCE ! my jedziemy dalej asfaltem, ale tuż przed podjazdem do Racławic [136 km], skręcamy na S w mniejszą drogę, omijamy część miejscowości (na mapie szlak wiedzie inaczej !!!). Gdy wjedziemy już na główną drogę poruszamy się dalej na S do Paczółtowic. Stąd na W do doliny Eliaszówki [141 km]. Dalej generalnie na S, cały czas asfaltem prawie do centrum Krzeszowic, przed skrzyżowaniem z drogą z Nowej Góry [145,5 km], skręcamy w lewo i wkrótce w prawo. Szlak prowadzi wzdłuż potoku aż do centrum Krzeszowic. Przekraczamy drogę 79 [147 km] - UWAGA !!! Dalej przez linię kolejową i w Rzeczkach skręcamy na W [149 km]. Asfaltem przez Tenczynek i potem przez lasy do Rudna. Tu zmiana kierunku na E i asfaltem przez lasy – UWAGA ZARAZ MYLNE MIEJSCE ! [154 km]– jasnoczerwonożołte oznaczenia szlaku rowerowego kierują na prawo – MY ZAŚ JEDZIEMY NA WPROST NA E - wraz z zielonym rowerowym aż do Frywałdu [158 km]. Dalej już bez zielonego rowerowego szlaku, przez lasy, Bukową Górę, Kamyk, pola do Brzoskwini [163 km]. Stąd razem z niebieskim pieszym do Kleszczowa, do wąwozu Kochanowskiego, stąd kierując się bardziej na NE do Lasu Zabierzowskiego [167 km]. Tam w kompleksie leśnym wpierw na E, potem na S, SE i wreszcie do skraju lasu u wylotu doliny Grzybowskiej ( 170 km ). Stąd dalej krawędzią lasu na E. Po 1,5 km osiągamy, ciasną ścieżkę w małym wąwoziku – UWAGA ODCINEK TECHNICZNY ! zjeżdżamy do Szczyglic. Przekraczamy drogę 774, dalej za mostkiem i za boiskiem skręcamy w prawo na E, przejeżdżamy pod autostradą ( 173 km ). Ulicą Długą docieramy do stawów i dalej wpierw Krakowską a potem Balicką na E i ES - UWAGA NA DUŻY RUCH !!! Skręcamy w ulicę Zakliki z Mydlnik ( 176,5 km ), następnie w Zygmunta Starego. Ulica za torami traci swój charakter na rzecz polnej drogi …. Przekraczamy strumyk, docieramy do płotu zakładów filtracji, omijamy je od S i w końcu wyjeżdżamy na ul. Filtrową i osiągamy pętlę autobusową na skrzyżowaniu z Na Błonie ( 182,5 km ). OPUSZCZAMY SZLAK CZERWONY ROWEROWY! Przekraczamy ulicę i kontynuujemy trasę dalej Deptakiem Młynówka Królewska - ścieżką dla rowerów – oznaczenia niebieskie kwadraciki. UWAGA NA PRZEJŚCIU PRZEZ ARMII KRAJOWEJ !!! Na wysokości boiska szlak prowadzi do pętli tramwajowej, my go opuszczamy i ulicą Jadwigi z Łobzowa kierujemy się na E, kiedy ulica kończy się, pomiędzy blokami kierujemy się do ul. Bronowickiej - skrzyżowanie z Podchorążych. Przekraczamy je – OSTROŻNIE !!!! Osiągamy bramę WKS Wawel i dalej za znakami do METY! [185,0 km]. Suma podjazdów ok. 2500 m .