pod wiatr...
Czwartek, 27 czerwca 2013
· Komentarze(4)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Die Toten Hosen - „Altes Fieber"
Dzisiaj staram się wyjść wcześniej, wieczór raczej będzie długi..., ale to już w domu. Musze dojechać max do 18:00. Zbieram się i ruszam... Masakra... wieje od wschodu... Dziwny jest ten rok.... z reguły większość wiatrów w naszej okolicy jest z zachodu, a w tym roku wszystko się odwróciło i na dokładkę, wiosna nie przypomniała wiosny, lato nie przypomina lata... jedynie zima jest zimą...
Mam gdzieś takie ocieplenie klimatu...
Jadę po szosach, żadna rewelacja, jest pustawo..., w sumie to dobrze... na podjeździe w Sośnicy włącza mi się ścigacz widząc bikera męczącego się na nim..., wiem chore...
Przez chwilę zastanawiam się o wjeździe do lasu, tyle, że tam będzie błoto, rower niby up...y ale po co dokładać kolejne warstwy?
Męczy mnie ta jazda, dobrze że nie pada... Podjazd w Kochłowicach dał mi się we znaki.... nie dość że pod górę, to wiatrzysko spychało mnie w przeciwną stronę... Na zjeździe i tak musiałem mocniej cisnąć, aby rozbujać maszynę...
Jednak w sumie... i tak cieszę, się, że jechałem rowerem :) Pewnie po pracy już by mi się nie chciało wsiadać na rower. :)
Dzisiaj staram się wyjść wcześniej, wieczór raczej będzie długi..., ale to już w domu. Musze dojechać max do 18:00. Zbieram się i ruszam... Masakra... wieje od wschodu... Dziwny jest ten rok.... z reguły większość wiatrów w naszej okolicy jest z zachodu, a w tym roku wszystko się odwróciło i na dokładkę, wiosna nie przypomniała wiosny, lato nie przypomina lata... jedynie zima jest zimą...
Mam gdzieś takie ocieplenie klimatu...
Jadę po szosach, żadna rewelacja, jest pustawo..., w sumie to dobrze... na podjeździe w Sośnicy włącza mi się ścigacz widząc bikera męczącego się na nim..., wiem chore...
Przez chwilę zastanawiam się o wjeździe do lasu, tyle, że tam będzie błoto, rower niby up...y ale po co dokładać kolejne warstwy?
Męczy mnie ta jazda, dobrze że nie pada... Podjazd w Kochłowicach dał mi się we znaki.... nie dość że pod górę, to wiatrzysko spychało mnie w przeciwną stronę... Na zjeździe i tak musiałem mocniej cisnąć, aby rozbujać maszynę...
Jednak w sumie... i tak cieszę, się, że jechałem rowerem :) Pewnie po pracy już by mi się nie chciało wsiadać na rower. :)
W parku w Pszczynie© amiga