uciekając przed burzą
Minęła 17.
Pora wyjść, kropi deszcz, na wschodzie niebo czarne, nie wróży to dobrze. Ruszam, może kilomter dalej staję na chwilę na przystanku autobusowym, deszcz zaczyna się wzmagać, ubieram przeciwdeszczówkę, ruszam. Czekanie nie ma większego sensu, lepiej jechać.
Mijam wiadukt na Sośnicy, szybka decyzja, wjeżdżam w teren, co z tego że pada, patrząc na przemieszczające się chmury jest szansa, że uda mi się uciec przed burzą jadąc na południowy wschód. Z daleka dobiegają mnie odgłosy wyładowań. Za to powoli deszcz ustaje, niebo zaczyna się przecierać.
Jestem na Halembie, drogi mokre, pewnie jeszcze kilkanaście minut temu lało. Wjeżdżam na hałdkę na przedłużeniu ul. Ligockiej. Chwila odpoczynku, obserwuję chmury, widzę z daleka błyskawice, ale też piękny zachód słońca...
Za to po powrocie rower wygląda jak po ciężkim maratonie, średnio chce mi się go myć, jutro będzie raczej powtórka z rozrywki. Zobaczymy.
Miłego wieczora
Chwilę po deszczy na hałdzie© amiga
Dalej zalane© amiga
Bratki dla© amiga