15 stopni :)
Czwartek, 11 kwietnia 2013
· Komentarze(4)
Kategoria Do/Z Pracy, do 34km, Solo, W jedną stronę
Rhapsody - The Wizard's Last Rhymes
Wychodzę wcześnie, jest ok 16:30..., na zewnątrz upał 15 stopni. Długie spodnie powędrowały do plecaka, jeszcze tylko długa bluza została, ale pewnie niedługo...
Wieje silny południowy wiatr, ale jest przyjemnie, przyjemnie ciepło, rozkoszuję się pogoda, co prawda pojawiły się gęste chmury, wolałbym słońce, ale cieszy mnie to co czuję, co widzę..., świetnie się jedzie...
Z tęsknotą spoglądam na wjazd do lasku makoszowskiego, jednak to co widzę, nie zachwyca, jeszcze kilka dni...
Na szosach młyn..., nic dziwnego wyjechałem wcześniej, jednak już w Rudzie zaczyna się rozluźniać, mijam miejsce gdzie rano złapałem panę... tym razem nic się nie dzieje :). Jakieś 2-3 km dalej jakiś kretyn zatrzymuje samochód na przewężeniu drogi..., spoglądam, a za kierownicą kobieta z... laptopem na kolanach... coś na nim sprawdza..., jasny gwint...., genialne miejsce. Szybko zaczyna się robić korek... wjeżdżam na chodnik, omijam go...
Dziwny dzień...
W Katowicach ładuję się na ul. Bałtycką, mam tam kilkaset metrów po lesie i... błota sporo, jednak po śniegu jest tylko wspomnienie... :)
Już w domu zabieram się za rower, zdejmuję jedną z lampek, od razu luźniej na kierownicy, przestawiam licznik i przypominam sobie o przebitej dętce...
Pompuję ją i widzę dziurę... zatykam ją palcem ale powietrze dalej schodzi..., hmmm. z drugiej strony jest... druga dziura.... Ciekawe na co rano wjechałem? Gwóźdź, drut zbrojeniowy? Pewnie nigdy się tego nie dowiem...
Wychodzę wcześnie, jest ok 16:30..., na zewnątrz upał 15 stopni. Długie spodnie powędrowały do plecaka, jeszcze tylko długa bluza została, ale pewnie niedługo...
Wieje silny południowy wiatr, ale jest przyjemnie, przyjemnie ciepło, rozkoszuję się pogoda, co prawda pojawiły się gęste chmury, wolałbym słońce, ale cieszy mnie to co czuję, co widzę..., świetnie się jedzie...
Z tęsknotą spoglądam na wjazd do lasku makoszowskiego, jednak to co widzę, nie zachwyca, jeszcze kilka dni...
Na szosach młyn..., nic dziwnego wyjechałem wcześniej, jednak już w Rudzie zaczyna się rozluźniać, mijam miejsce gdzie rano złapałem panę... tym razem nic się nie dzieje :). Jakieś 2-3 km dalej jakiś kretyn zatrzymuje samochód na przewężeniu drogi..., spoglądam, a za kierownicą kobieta z... laptopem na kolanach... coś na nim sprawdza..., jasny gwint...., genialne miejsce. Szybko zaczyna się robić korek... wjeżdżam na chodnik, omijam go...
Dziwny dzień...
W Katowicach ładuję się na ul. Bałtycką, mam tam kilkaset metrów po lesie i... błota sporo, jednak po śniegu jest tylko wspomnienie... :)
Już w domu zabieram się za rower, zdejmuję jedną z lampek, od razu luźniej na kierownicy, przestawiam licznik i przypominam sobie o przebitej dętce...
Pompuję ją i widzę dziurę... zatykam ją palcem ale powietrze dalej schodzi..., hmmm. z drugiej strony jest... druga dziura.... Ciekawe na co rano wjechałem? Gwóźdź, drut zbrojeniowy? Pewnie nigdy się tego nie dowiem...
jaki qń jest każdy widzi.... (Kopalnia Guido)© amiga