Zaklinanie wiosny, a może.... przeklinanie zimy
Budzę się dzisiaj nieco wcześniej niż zwykle..., po wczorajszych zawieruchach boję się spojrzeć za okno..., odwlekam tą chwilę tak długo jak się da, sprawdzam jednak prognozy, na zewnątrz jest niby -3, opadów nie ma.... może nie będzie tak źle?
Wyjeżdżam z domu ok 7:00, wjeżdżam w lokalną boczną drogę i czuję, że jadę po lodzie..., jazda figurowa nie należy do moich ulubionych konkurencji i mało brakowało a skończyłoby się to glebą.
Dobrze, że takich dróg mam niewiele, reszta to te bardziej główne, zresztą wybierane świadomie, to jedyna szansa aby pojechać dzisiaj rowerem do Gliwic... Nie szaleję, nie pędzę, oczy dookoła głowy, mimo wszystko nie czuję się pewnie gdy śnieg zalega na poboczach..., gdy może być problem z ucieczką...
Na szczęście temperatura idzie mocno w górę, robi się przyjemnie..., chciałoby się pojechać gdzieś dalej, tym bardziej, że prognozy na najbliższe kilka dni są nieciekawe..., ale kto wie..., może jeszcze będzie ciepło...
Za kilka godzin zaczyna się astronomiczna wiosna, trzeba będzie jej poszukać dzisiaj, może gdzieś pod tym śniegiem zobaczę jakieś jej ślady...
Fota niedzielna - przygodny biker.... w okolicach kopalni Makoszowy© amiga