Zwiewne dziewczę...
Z pracy wyjeżdżam przed 17:00. W firmie przyjemny chłód klimatyzacji, na zewnątrz upał jak diabli. Drogę obieram standardową, nie mam ochoty na szaleństwa, jeszcze nie. Kawałek za Kończycami w lesie napotykam dziwny obrazek, zwiewne dziewczę targa na plecach górala (rower), zamurowało mnie..., toż to dość niecodzienny widok, pierwsza myśl, Maja wyzdrowiała... i pewnie jest za dużo błota... . Podjeżdżam bliżej dziewczę młode <18, rower zapakowany na plecy i zap...a. Hmmm coś nie tak, zagaduję, okazuje się, kółko się nie kręci, mówi, że ma problem z tylnym hamulcem... Rzut oka i... to nie jest hamulec, złapała panę na dokładkę opona spadła z obręczy. Oferuję pomoc, dziewczę przyjmuje ją z ochotą, 15 min później dętka połatana, opona na miejscu, hamulec już nie blokuje koła. Za to była chwila na rozmowę, okazuje się, iż ten anioł rowerowy uczęszcza do szkoły o profilu wojskowym i targanie ciężarów nie jest dla niej niczym nowym ;). Szok nawet nie wiedziałem, że mamy takie szkoły... . Żegnamy się i ruszam w swoją stronę, zatrzymuję się na hałdzie w Halembie, na chwilę, na fotkę, jest piękny dzień, trzeba coś uwiecznić.
Manfred wieczorową porą© amiga