Upalny poranek
Wtorek, 30 października 2018
· Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Ruszam o 7:02, gdy wychodzę na zewnątrz przeżywam szok termiczny. Zdejmuję z siebie bluzę, inaczej się ugotuję. termometr okazuje 18 stopni. Wieje silny wiatr chyba z południa, więc jest szansa, że trochę pomoże.
Ochojec i Piotrowice klasycznie już zakorkowane. Rowerem na szczęście da się to wyminąć, tak więc dość szybko opuszczam Katowice. Odpuściłem sobie przejazd Panewnicką, pewnie byłoby szybciej, jednak po wczorajszym dniu debila, daję sobie chwilę odpoczynku. Może jutro ;)
Korek w Ochojcu © amiga
Poranek w Piotrowicach © amiga
Przedłużenie Bałtyckiej © amiga
W Kochłowicach szykuje się podobny koszmar, przypominam sobie o drobiazgu zwanym świętem Wszystkich Świętych. Widać to na drogach, widać niedzielnych kierowców, dużo większy ruch niż normalnie. Co ciekawe Wirek i Bielszowice wyglądają równie nieciekawie. Zaczynam się bać tego co zobaczę w Zabrzu.
Stamtąd jadę © amiga
Na Bielszowickiej © amiga
Gdy dojeżdżam w pobliże Zabrskiego centrum jest jeszcze gorzej iż mogłem przypuszczać, jest 7:53... 7 minut do rozpoczęcia lekcji, a mijam 3 szkoły, jedną średnią, dwie podstawowe, nie licząc przedszkoli. O ile szkoła średnia specjalnie nie nastręcza problemów, to podstawówki i owszem. Dzieciaki muszą do szkoły zostać dowiezione samochodami. Choćby 100 m... ale muszą. W efekcie cała sportowa stoi. Gdybym sobie o tym wcześniej przypomniał pewnie pojechałbym nieco dłuższym wariantem, ale omijającym tą szkołę.
Szykuje się dogrywka w Zabrzu © amiga
W Zabrzu © amiga
Na szczęście to nie jest specjalnie długi odcinek. Wkrótce wydostaję się z Zabrza, jest już po ósmej. Gliwice prawie puste, niewiele się dzieje. Zaskakuje za to słońce. Nie byłem przygotowany na to, że się pokaże, a jednak. Nie pamiętam kiedy jechałem zupełnie na krótko. Pewnie we wrześniu... Pod koniec października nie spodziewałem się tego... Może warto wcześniej urwać się z pracy? Pojechać lasami? Nazbierać grzybów? Zobaczymy...
Jest niesamowicie przyjemnie © amiga
Słońce zaskoczyło mnie dzisiaj © amiga
Ochojec i Piotrowice klasycznie już zakorkowane. Rowerem na szczęście da się to wyminąć, tak więc dość szybko opuszczam Katowice. Odpuściłem sobie przejazd Panewnicką, pewnie byłoby szybciej, jednak po wczorajszym dniu debila, daję sobie chwilę odpoczynku. Może jutro ;)
Korek w Ochojcu © amiga
Poranek w Piotrowicach © amiga
Przedłużenie Bałtyckiej © amiga
W Kochłowicach szykuje się podobny koszmar, przypominam sobie o drobiazgu zwanym świętem Wszystkich Świętych. Widać to na drogach, widać niedzielnych kierowców, dużo większy ruch niż normalnie. Co ciekawe Wirek i Bielszowice wyglądają równie nieciekawie. Zaczynam się bać tego co zobaczę w Zabrzu.
Stamtąd jadę © amiga
Na Bielszowickiej © amiga
Gdy dojeżdżam w pobliże Zabrskiego centrum jest jeszcze gorzej iż mogłem przypuszczać, jest 7:53... 7 minut do rozpoczęcia lekcji, a mijam 3 szkoły, jedną średnią, dwie podstawowe, nie licząc przedszkoli. O ile szkoła średnia specjalnie nie nastręcza problemów, to podstawówki i owszem. Dzieciaki muszą do szkoły zostać dowiezione samochodami. Choćby 100 m... ale muszą. W efekcie cała sportowa stoi. Gdybym sobie o tym wcześniej przypomniał pewnie pojechałbym nieco dłuższym wariantem, ale omijającym tą szkołę.
Szykuje się dogrywka w Zabrzu © amiga
W Zabrzu © amiga
Na szczęście to nie jest specjalnie długi odcinek. Wkrótce wydostaję się z Zabrza, jest już po ósmej. Gliwice prawie puste, niewiele się dzieje. Zaskakuje za to słońce. Nie byłem przygotowany na to, że się pokaże, a jednak. Nie pamiętam kiedy jechałem zupełnie na krótko. Pewnie we wrześniu... Pod koniec października nie spodziewałem się tego... Może warto wcześniej urwać się z pracy? Pojechać lasami? Nazbierać grzybów? Zobaczymy...
Jest niesamowicie przyjemnie © amiga
Słońce zaskoczyło mnie dzisiaj © amiga