Kolejny raz do pracy
Czwartek, 9 sierpnia 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, W jedną stronę
Minęła 7, dosłownie kilka minut temu, jestem już gotowy do wyjazdu, ruszam. Warunki podobne do wczorajszych, choć jest wyraźnie cieplej. Na drogach trochę samochodów choć nie jest to wielka liczba. Rozkręcenie za to idzie wolno. Na Zbożowej siadam na koło jakiemuś szosowcowi. Coś strasznie się opieprza. Na góralu nie powinienem nawet myśleć o zbliżeniu się do niego... a może po prostu ma dzień odpoczynku? Skręca tam gdzie ja, w zasadzie to ja za nim jakiś czas jadę tą samą drogą, dopiero na Medyków nie wytrzymuję i przyspieszam.... Da się szybciej jechać... tym bardziej, że warunki ku temu sprzyjają.
Takie progi zwalniające to ja lubię :) © amiga
W Panewnikach odbijam w las, zaskakuje mnie ilość kałuż, wczoraj gdy tędy wracałem było bardziej sucho... więc chyba padało w nocy. Zaliczam kilka kałuż, błoto mam na sobie, na rowerze... i po co było prać wszystko wczoraj? Zaskakuje mnie tempo przejazdu, rower po prostu pędzi przez las... Uwielbiam....
Dolina Jamny o poranku © amiga
Za grzybami się nie rozglądam, chyba za wcześnie, za małe opady, ale może się mylę? Wyjeżdżam na chwilę na szosy w Halembie... mimo asfaltu jakoś ciężej mi idzie. Zmęczyłem się czy jak?
Kolejny odcinek leśny, zaczynam się zastanawiać co dalej? Jakoś nie mam ochoty na przejazd przez starą hałdę gdzie będzie sporo syfu, ale też średnio mam ochotę na hałdę w Makoszowach która po każdych większych opadach zmienia nieco kształt.
Coś mokro w lesie © amiga
Słońce wysoko © amiga
Stamtąd przyjechałem © amiga
W końcu decyduję się na przejazd ul Wiosenną, wyjeżdżam w okolicach kopani w Makoszowach, jeszcze tylko lasek Makoszowski i docieram do Gliwic. Zaczyna się robić gorąco, a parująca woda nie poprawia sytuacji. Coś czuję, że wieczorem na powrocie dostanę popalić.
Teraz do tunelu © amiga
Kawalątek rowerówką © amiga
W firmie melduję się w całkiem niezłym czasie pomimo tego, że część drogi pokonałem lasem. Zmęczony i ubrudzony odstawiam rower, a sam gnam się spłukać.
Takie progi zwalniające to ja lubię :) © amiga
W Panewnikach odbijam w las, zaskakuje mnie ilość kałuż, wczoraj gdy tędy wracałem było bardziej sucho... więc chyba padało w nocy. Zaliczam kilka kałuż, błoto mam na sobie, na rowerze... i po co było prać wszystko wczoraj? Zaskakuje mnie tempo przejazdu, rower po prostu pędzi przez las... Uwielbiam....
Dolina Jamny o poranku © amiga
Za grzybami się nie rozglądam, chyba za wcześnie, za małe opady, ale może się mylę? Wyjeżdżam na chwilę na szosy w Halembie... mimo asfaltu jakoś ciężej mi idzie. Zmęczyłem się czy jak?
Kolejny odcinek leśny, zaczynam się zastanawiać co dalej? Jakoś nie mam ochoty na przejazd przez starą hałdę gdzie będzie sporo syfu, ale też średnio mam ochotę na hałdę w Makoszowach która po każdych większych opadach zmienia nieco kształt.
Coś mokro w lesie © amiga
Słońce wysoko © amiga
Stamtąd przyjechałem © amiga
W końcu decyduję się na przejazd ul Wiosenną, wyjeżdżam w okolicach kopani w Makoszowach, jeszcze tylko lasek Makoszowski i docieram do Gliwic. Zaczyna się robić gorąco, a parująca woda nie poprawia sytuacji. Coś czuję, że wieczorem na powrocie dostanę popalić.
Teraz do tunelu © amiga
Kawalątek rowerówką © amiga
W firmie melduję się w całkiem niezłym czasie pomimo tego, że część drogi pokonałem lasem. Zmęczony i ubrudzony odstawiam rower, a sam gnam się spłukać.