Po świątecznie do pracy
Ruszam, jest mokro, wieje nieprzyjemnie zimny wiatr nie tak silny jak jeszcze wczoraj, czy przedwczoraj. Trochę mimo wszystko obawiam się, że gdzieś może być jakieś miejscowe oblodzenie. Asekuracyjnie przejeżdżam pierwszych kilka km i gdyby nie chłód to jest nieźle. Zaskakuje kompletny brak samochodów, tz są, ale wygląda to tak jakby święta trwały w najlepsze.
Mokre drogi po niedawnych opadach © amiga
Na Ligocie i Panewnikach natykam się na kilku rowerzystów i rowerzystek, cieplej ubrani, tyle, że to nie powinno dziwić. Myślałem początkowo o jeździe tylko drogami, ale odbiłem jednak w kierunku Bałtyckiej i co ciekawe nie było źle, owszem kilka kałuż się pojawiło, ale nie było jezior bez opcji przejazdu suchą oponą ;)
Jednak rowerzyści pojawili się o poranku © amiga
Po przerwie, zresztą po świętach jakiś nie mam specjalnie melodii na ciśnięcie, na pośpiech, na granie do Gliwic, rower toczy się dość jednostajnie, prędkość praktycznie nie spada poniżej 20.
Kilometr podjazdu przed Kochłowicami © amiga
Spoglądam co jakiś czas na zegarek, w Zabrzu będę około ósmej. Boję się korków, wariactwa, jednak gdy dojeżdżam do zjazdu na główne ulice miasta, okazuje się, że i tutaj jest pusto. Skracam ile się da jadąc przez ul Winklera, Matejki. Na granicy z Gliwicami rozstawiła się ekipa remontowa, chyba będą zasklepiać dziury, a może jednak zdecydują się na postawienie po raz drugi w tym miejscu wysepek?
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
W Zabrzu na ul Winklera pusto jak nigdy ;) © amiga
Będzie tylko łatanie czy może kolejny raz pojawią się wysepki w tym miejscu? © amiga
Gliwice wyglądają jak wszystkie inne mijane miasta, zero samochodów, zero rowerzystów, pieszych. Docieram do firmy i.... nie jest mi zimno.... pomimo lodowatego wiatru. Mam tylko nadzieję, że wieczorem nie będzie gorzej...
Okolice PECu w Gliwicach © amiga