Towarzysko na biegu dzika
Niedziela, 22 stycznia 2017
· Komentarze(2)
Kategoria Z buta
Z rana małe wahanie, namawiano mnie przez tydzień bym pojawił się na biegu dzika w Panewnikach, tyle, że dalej nie jest idealnie, kaszel jeszcze męczy, ale... cóż... w końcu około 9:45 zapadła decyzja idę :) Słońce świeci, nawet grzeje, jest lekko na plusie, dzień przyjemny. Jedyne co mnie odstrasza od takich biegów to chodzenie/bieganie w kółko... Ale jest szansa na towarzystwo... W planie dojść na start, zrobić jedno kółko i do domu...
Idąc na start zahaczam jeszcze o bankomat :), kasa może się przydać :)
Dochodząc na miejsce odpuszczam sobie rejestrację, pójdę incognito ;), potowarzyszę najesz firmowej Kijkarce... w planie i tam mam powrót do domu po jednym kółku, nie chcę przeginać.
Trochę żal, że nie jadę rowerem, ale po zeszłotygodniowej jeździe, tydzień walczyłem z wirusami... niemniej z żalem patrzę jak ktoś jedzie rowerem... Dzień piękny na wycieczki.
Na starcie, chwila rozmowy i ruszamy, idziemy na spokojnie, to dobrze, w okolicach pałacu Breżniewa zaliczam lądowanie zakończone telemarkiem za 19 punktów :), miejscami jest ślisko, miejscami luźny śnieg... po pierwszym okrążeniu, jakoś pakuję się na drugie.. a miało być jedno, może jednak trzeba było się zapisać ;)
Drugie kółko to nieco większa walka, czuję już zmęczenie.... na mecie widzę, że kółko pokonane w podobnym czasie, różnica może 2 minut...
Pora zakończyć zawody ;), i po chwili odpoczynku ruszam do domu, - kolejne 5 km, jest nieźle, tym razem nie ma spinki... docieram w okolice domu, pora na kąpiel, jakiś obiad... czuję zmęczenie. Swoją drogą to chyba chore by na L4 przejść na kijach prawie półmaraton ;)
Na biegu dzika © amiga
Wracając do domu © amiga
Idąc na start zahaczam jeszcze o bankomat :), kasa może się przydać :)
Dochodząc na miejsce odpuszczam sobie rejestrację, pójdę incognito ;), potowarzyszę najesz firmowej Kijkarce... w planie i tam mam powrót do domu po jednym kółku, nie chcę przeginać.
Trochę żal, że nie jadę rowerem, ale po zeszłotygodniowej jeździe, tydzień walczyłem z wirusami... niemniej z żalem patrzę jak ktoś jedzie rowerem... Dzień piękny na wycieczki.
Na starcie, chwila rozmowy i ruszamy, idziemy na spokojnie, to dobrze, w okolicach pałacu Breżniewa zaliczam lądowanie zakończone telemarkiem za 19 punktów :), miejscami jest ślisko, miejscami luźny śnieg... po pierwszym okrążeniu, jakoś pakuję się na drugie.. a miało być jedno, może jednak trzeba było się zapisać ;)
Drugie kółko to nieco większa walka, czuję już zmęczenie.... na mecie widzę, że kółko pokonane w podobnym czasie, różnica może 2 minut...
Pora zakończyć zawody ;), i po chwili odpoczynku ruszam do domu, - kolejne 5 km, jest nieźle, tym razem nie ma spinki... docieram w okolice domu, pora na kąpiel, jakiś obiad... czuję zmęczenie. Swoją drogą to chyba chore by na L4 przejść na kijach prawie półmaraton ;)
Na biegu dzika © amiga
Wracając do domu © amiga