Czwartek rano
Czwartek, 6 października 2016
· Komentarze(3)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Wyjeżdżam o 7:04, pogoda pod zdechłym psem, lekko zawiewa, chyba z północy... drogi mokre.
Kilka ostatnich dni odpuściłem, niedziela to jedna wielka tragedia, gdzie nie byłem w stanie nic zrobić, dopadł mnie jakiś wirus... trzymało mnie mocno do wtorku... później zaczęło odpuszczać... zresztą dalej nie jest idealnie, jednak już wczoraj musiałem się zmusić by nie jechać jeszcze rowerem... Tłumaczyłem sobie, że deszcz, że nie warto ryzykować. Dzisiaj już nie było czym się wymigać. W Katowicach przestało padać około 5:00, drogi mokre, ale co z tego...
Początkowo mam wrażenie, że za lekko się ubrałem, nie chcę też przegiąć, nie chcę jechać z całą mocą, bo jeszcze się załatwię i zamiast jeździć rowerem, będę leżał plackiem...
Po ostatnich 3 dniach dojazdów pociągami mam dość komunikacji zbiorczej... zresztą jakiejkolwiek... dojazd do centrum Katowic około 7:00 zajmuje 40 minut autobusem lub samochodem - i jedno i drugie stoi w tych samych korkach... Podczas gdy rowerem niezależnie odp pory dnia zajmuje to góra 20 minut...
Krótko po deszczu © amiga
Jako że jest po deszczu, zresztą od dobrych 4 dni leje z małymi przerwami to dojazd tylko szosami, co prawda pakuję się w krótki leśny odcinek lasu na Bałtyckiej... ale utwierdza mnie to w przekonaniu, że po lesie się nie jeździ... a przynajmniej nie na semislickach... Chociaż i tak jestem zaskoczony ich przyczepnością, ani razu nie było uślizgu... niezależnie od ilości błota, wielkości kałuży, czy liści tych ostatnich obawiałem się najbardziej, są cholernie zdradliwe.
Nieszczególne warunki © amiga
Na drogach taki sobie ruch... chociaż jak patrzę na to jak mi się jedzie w porównaniu z korkami przy jeździe busem... to nie żałuję decyzji o wyjeździe rowerem. Gdzieś w okolicach Wirka zaczyna kropić, później padać, nie jest to specjalnie nic wielkiego, jednak zastanawiam się, czy jednak nie stanąć na chwilę i ubrać przeciwdeszczówkę...
Jeszcze troszkę pod górkę © amiga
Prawie godzinę nie padało © amiga
W okolicach centrum Zabrza melduję się ciut przed ósmą, samochodów... szkoda gadać, jadę nieco dłuższą drogą chcę uniknąć tych głównych ile się da... co prawda jazda będzie wolniejsza, sama droga nieco się wydłuży... ale przynajmniej będzie spokojniej.
Niestety nie jest tak do końca, przed skrzyżowaniem z ul Matejki... jakaś pani po prost weszła na drogę nie spoglądając czy coś jedzie czy nie... byłem jakieś 30m od niej, więc sporo czasu... mogłem ją wyminąć, z prawej lub lewej, mogłem użyć trąby jerychońskiej, ale... delikatnie wcisnąłem hamulce... woda zrobiła swoje... głośny pisk.... skutek był taki jaki chciałem... odwróciła się.. trochę widać, że ją to zaskoczyło... ale może będzie miała nauczkę..., że nie włazi się na drogę nie patrząc za siebie...
Nie patrząc wlazła na drogę... dopiero gdy trochę ją postraszyłem łaskawie wyjrzała zza parasola © amiga
Pada coraz bardziej, tak jest aż do Gliwic, jednak jakieś 2 km przed firmą wszystko ustaje... mało tego nawet pojawia się na chwilę słońce...
Nie zazdroszczę im pracy w taką pogodę © amiga
Wkrótce dojeżdżam do firmy, wypakowanie się z ciepłych ubrań zajmuje wieki... to nie to co jeszcze jakiś tydzień temu gdy do zdjęcia były tyły tylko krótkie ciuchy. Tym razem są 2 warstwy... Mam tylko nadzieję, że nie przegiąłem i nie będę musiał się kurować w weekend...
Kilka ostatnich dni odpuściłem, niedziela to jedna wielka tragedia, gdzie nie byłem w stanie nic zrobić, dopadł mnie jakiś wirus... trzymało mnie mocno do wtorku... później zaczęło odpuszczać... zresztą dalej nie jest idealnie, jednak już wczoraj musiałem się zmusić by nie jechać jeszcze rowerem... Tłumaczyłem sobie, że deszcz, że nie warto ryzykować. Dzisiaj już nie było czym się wymigać. W Katowicach przestało padać około 5:00, drogi mokre, ale co z tego...
Początkowo mam wrażenie, że za lekko się ubrałem, nie chcę też przegiąć, nie chcę jechać z całą mocą, bo jeszcze się załatwię i zamiast jeździć rowerem, będę leżał plackiem...
Po ostatnich 3 dniach dojazdów pociągami mam dość komunikacji zbiorczej... zresztą jakiejkolwiek... dojazd do centrum Katowic około 7:00 zajmuje 40 minut autobusem lub samochodem - i jedno i drugie stoi w tych samych korkach... Podczas gdy rowerem niezależnie odp pory dnia zajmuje to góra 20 minut...
Krótko po deszczu © amiga
Jako że jest po deszczu, zresztą od dobrych 4 dni leje z małymi przerwami to dojazd tylko szosami, co prawda pakuję się w krótki leśny odcinek lasu na Bałtyckiej... ale utwierdza mnie to w przekonaniu, że po lesie się nie jeździ... a przynajmniej nie na semislickach... Chociaż i tak jestem zaskoczony ich przyczepnością, ani razu nie było uślizgu... niezależnie od ilości błota, wielkości kałuży, czy liści tych ostatnich obawiałem się najbardziej, są cholernie zdradliwe.
Nieszczególne warunki © amiga
Na drogach taki sobie ruch... chociaż jak patrzę na to jak mi się jedzie w porównaniu z korkami przy jeździe busem... to nie żałuję decyzji o wyjeździe rowerem. Gdzieś w okolicach Wirka zaczyna kropić, później padać, nie jest to specjalnie nic wielkiego, jednak zastanawiam się, czy jednak nie stanąć na chwilę i ubrać przeciwdeszczówkę...
Jeszcze troszkę pod górkę © amiga
Prawie godzinę nie padało © amiga
W okolicach centrum Zabrza melduję się ciut przed ósmą, samochodów... szkoda gadać, jadę nieco dłuższą drogą chcę uniknąć tych głównych ile się da... co prawda jazda będzie wolniejsza, sama droga nieco się wydłuży... ale przynajmniej będzie spokojniej.
Niestety nie jest tak do końca, przed skrzyżowaniem z ul Matejki... jakaś pani po prost weszła na drogę nie spoglądając czy coś jedzie czy nie... byłem jakieś 30m od niej, więc sporo czasu... mogłem ją wyminąć, z prawej lub lewej, mogłem użyć trąby jerychońskiej, ale... delikatnie wcisnąłem hamulce... woda zrobiła swoje... głośny pisk.... skutek był taki jaki chciałem... odwróciła się.. trochę widać, że ją to zaskoczyło... ale może będzie miała nauczkę..., że nie włazi się na drogę nie patrząc za siebie...
Nie patrząc wlazła na drogę... dopiero gdy trochę ją postraszyłem łaskawie wyjrzała zza parasola © amiga
Pada coraz bardziej, tak jest aż do Gliwic, jednak jakieś 2 km przed firmą wszystko ustaje... mało tego nawet pojawia się na chwilę słońce...
Nie zazdroszczę im pracy w taką pogodę © amiga
Wkrótce dojeżdżam do firmy, wypakowanie się z ciepłych ubrań zajmuje wieki... to nie to co jeszcze jakiś tydzień temu gdy do zdjęcia były tyły tylko krótkie ciuchy. Tym razem są 2 warstwy... Mam tylko nadzieję, że nie przegiąłem i nie będę musiał się kurować w weekend...