Poniedziałek rano
Ciężko mi jest się rozgrzać... jadę szosami, nie ma mowy bym poleciał lasem... za mało czasu, chciałbym być w miarę normalnie w pracy... Nawigacja coś mówi, że osiągnę cel około 9... hmmm na bank kłamie...
Śmieciarka... dziwnie jechała, od lewej do prawej, ale taka jest ich praca © amiga
Zaskakuje liczba rowerzystów, jest ich całkiem sporo, ale już wszyscy poubieranie odpowiednio, pierwszych mijam już w Piotrowicach, na Ligocie, w Panewnikach...
Na Bałtyckiej © amiga
W Kochłowicach piesi kierują ruchem, dzięki temu sprawnie przejeżdżam skrzyżowanie, podjazd na Wirek... i...samochodów co niemiara... zbliża się ósma.
Słoneczko zaczyna przygrzewać © amiga
Na chwilę blokuje mnie skrzyżowanie w Bielszowicach, nieco dalej zastanawiam się czy nie podjechać na myknę, rower po wczorajszym dniu wygląda paskudnie, wszędzie osadził się czerwony pył ziemi Łódzkiej...
No to w prawo © amiga
A może z rana na myjnię? © amiga
Rezygnuję jednak z tego pomysłu, załatwię to wieczorem gdy będę wracał, teraz lecę do firmy, minęła ósma, drogi pustoszeją można nieco mocniej przycisnąć.
I tak wyjątkowo pusto w Zabrzu © amiga
Przejeżdżam bokiem przez Poznańską, tyle, że dalej ryją, więc bokiem z tyłu alternatywnym szlakiem przejeżdżam na właściwy tor nie stojąc na skrzyżowaniach. Docieram na miejsce, kąpiel... i do pracy... pewnie po drodze będę musiał odwiedzić aptekę...