Czwartek o poranku
Korki za to w mieście jak diabli, pierwsze kilka km wiąże się z przerwami w jeździe co kilkaset metrów. Nie lubię takiej jazdy, dopiero gdy uciekam na Bałtycką i dalej na Panewnicką jest nieźle. Jakimś cudem udaje mi się przejechać Kochłowice bez zatrzymania. Za to na Wirku.... szkoda gadać...
Już na dzień dobry trafiam na zaciski © amiga
Chyba wzięli się za DDRkę... mam tylko nadzieję, że nie położą kostki, chociaż w tym kraju wszystko jest możliwe © amiga
Na Wirku lekko zaciska © amiga
Gdy dojeżdżam do Bielszowic jest już po ósmej, samochody zniknęły z ulic, robi się pusto :), temperatura idzie w górę, softshell rozpięty, ale i tak jest mi ciepło :). W Zabrzu również drogi puste, co jakiś czas tylko ktoś mnie mija.
A na Bielszowickiej pustki jak zwykle zresztą © amiga
Coś dużego mnie wyprzedziło © amiga
Nieco skracam drogę przez lasek makoszowski, wybieram jednak ścieżkę po której jadę pierwszy raz, tyle, że aby się tam dostać trzeba nieco nagiąć przepisy. Prawie 400m po chodniku, bo o normalnym wjeździe nikt nie pomyślał.
Wzdłuż DTŚki - pierwszy raz jadę od tej strony © amiga
Przygotowują się do koszenia © amiga
Na granicy Zabrza i Gliwic, gdy wyjeżdżam znowu na drogi mija mnie biker na kolarce... nie mam szans by go dogonić pomimo tego, że prędkość mam w okolicach 30 km/h... Szerokei opony, brak kondycji itd...
W firmie sprawdzam na polarze i okazuje się że to Marcin Pazik :) prawdopodobnie jechał do pracy w Nowych Gliwicach ;) -ach ta inwigilacja...
Wg Polara króliczek który mnie wyprzedził ma na imię Marcin :) i jest z Zabrza © amiga
Do firmy na drogach panuje spokój, jedynie na rondzie przy bł. Czesława muszę zwolnić, ze względu na autobus walczący z tym rondem... zastanawiam się jaką on miał trasę, bo wjeżdżał w tą samą drogę z której wyjechał... zrobił pełne 360 stopni...
6-ka - chyba jedzie z Katowic © amiga
Na Zabrskiej - ciekawe malowanie roweru © amiga
Wkrótce jestem już w firmie, pozostało tylko wziąć kąpiel i do pracy...