Powrót do domu po Tropicielu
Poniedziałek, 11 lipca 2016
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Wyjeżdżam z pracy przed 17... chce mi się spać, jeść, pić... masakra... Skwar leje się z nieba....
Szybko dochodzę do wniosku, że jedyna słuszna opcja przejazdu to ta leśna... W Makoszowach odbijam w las zahaczając uprzednio o sklep. Kupuję energetyki, jestem padnięty po weekendzie... a niby to tylko 2 dni bez snu ;)
Chwila na wizytę w sklepie © amiga
Na starej hałdzie w Makoszowach są jeszcze pozostałości wilgoci © amiga
Na szczęście nie tylko ja dzisiaj wyszedłem na rower, są i inni wariaci którzy przy 32 stopniach jeżdżą, w lesie temperatura i tak jest niższa o kilka stopni...
Nie tylko ja na rowerze © amiga
Na Halebie przy elektrowni Halemba, a raczej przy miejscu po niej staję na kilka minut, pora wypić energetyki i zawartość bidonu, dopiero wtedy ruszam dalej... oczy mi się zamykają...
Cały czas mi tutaj brakuje kominów elektrowni © amiga
Chyba nie chce mu się jechać, albo jedzie dla lansu.... pomimo zmęczenia nie mam problemów by go wyprzedzić © amiga
Jakieś 40 minut później jestem w domu, jedyne o czym marzę do sen...
Szybko dochodzę do wniosku, że jedyna słuszna opcja przejazdu to ta leśna... W Makoszowach odbijam w las zahaczając uprzednio o sklep. Kupuję energetyki, jestem padnięty po weekendzie... a niby to tylko 2 dni bez snu ;)
Chwila na wizytę w sklepie © amiga
Na starej hałdzie w Makoszowach są jeszcze pozostałości wilgoci © amiga
Na szczęście nie tylko ja dzisiaj wyszedłem na rower, są i inni wariaci którzy przy 32 stopniach jeżdżą, w lesie temperatura i tak jest niższa o kilka stopni...
Nie tylko ja na rowerze © amiga
Na Halebie przy elektrowni Halemba, a raczej przy miejscu po niej staję na kilka minut, pora wypić energetyki i zawartość bidonu, dopiero wtedy ruszam dalej... oczy mi się zamykają...
Cały czas mi tutaj brakuje kominów elektrowni © amiga
Chyba nie chce mu się jechać, albo jedzie dla lansu.... pomimo zmęczenia nie mam problemów by go wyprzedzić © amiga
Jakieś 40 minut później jestem w domu, jedyne o czym marzę do sen...