Piątek wieczór
Piątek, 20 marca 2015
· Komentarze(7)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Z firmy udaje mi się wyrwać dość wcześnie, niestety to raczej ostatni wyjazd w tym tygodniu... weekend prawie na 100% będzie bezrowerowy, pomimo tego, że są 2 maratony, jeden w okolicy Bydgoszczy, drugi w okolicy Zawiercia. Na tą chwilę nie ma opcji :(. Coś czuję, że pierwszy może będzie BikeOrient... ale to się jeszcze okaże... Wyjazdy dalej muszę mieć ograniczone do jednego dnia... tzn wyjechać, zrobić co zrobić i wrócić... Teoretycznie Zawiercie byłoby w zasięgu, ale...
Zaćmienie słońca © amiga
Po wczorajszych eksperymentach z drogą do domu, dzisiaj postanawiam sprawdzić jak wygląda jazda przez hałdę w Sośnicy, po zimie zawsze zmienia ona nieco swój kształt... wygląd. Do Sośnicy mam po szosach, a dalej spacer farmera przez torowisko... czemu nikt nie wpadł na to by zrobić tutaj zwykłe przejście, kładkę czy cokolwiek innego... aż się o to prosi... Jednak władze Gliwic mają gdzieś rowerzystów... A naprawdę w tym miejscu niewiele trzeba. Tak naprawdę to wystarczyło by kilku złomiarzy z polotem :), to tylko jeden tor jest używany, reszta zarosła... aż prosi się by pokroić szyny na szynki i wywieźć je do pobliskiego złomu :)
Dalej za to nie przeginam, nie wiem z czym będę miał do czynienia. Coś co mnie zaskoczyło, to ścieżka dookoła hałdy jest "wyczyszczona" przez jakiś mały pług... spychacz... nie mogło mieć to większej szerokości niż 2m, ale ślady po kołach świadczą, że coś musiało "poprawić" tą ścieżkę... Nie zmienia to faktu że jest tak sobie, w koleinach średnio się jedzie, są miejsca gdzie fragmenty hałdy spłynęły, jest grząsko... Próbuję wjechać na szczyt hałdy i... wybieram wersję najbardziej pionową i poprzecinaną wąwozami wypłukanymi przez deszcze... po kilku metrach staję... nie jestem w stanie tego podjechać, ale z buta da się wejść..
Na szczycie również widać, że jechał tędy jakiś ciężki sprzęt... trzeba bardzo uważać... Widoki za to piękne... przy bezchmurnej pogodzie widać wszystko w promieniu około 40km :)
Na szczycie hałdy © amiga
Widoki z hałdy na Sośnicy © amiga
W końcu zjeżdżam z hałdy, ścieżka jakby szersza, ale znowu ślady po czymś co przeorało tą ścieżkę...
Jestem na dole, to już Zabrze Makoszowy, dalej jest prościej... fragment szos... jednak szybko wjeżdżam na ścieżkę - niebieski szlak Zabrzański... Dobre kilkaset metrów starej hałdy prawie nieprzejezdne, jedyna możliwość to przedarcie się przez młodnik...
Masakra, jak po tym jechać © amiga
Zjazd z hałdy i dalsza trasa jest już w lepszym stanie... mogę trochę poszaleć... Droga mija dość szybko... mijam jakiś rowerzystów, biegaczy :), kiedy ja zacznę biegać... kiedy przebiegnę trasę do Gliwic...chyba jak rower mi się zepsuje ;P
Na Halembie znowu korek coś niesamowitego i dziwnego... tutaj nigdy nie było aż takiego ruchu... Dobrze, że w korku mam może 200m jazdy, wkrótce odbijam w kierunku Starej Kuźni i jadę przez lasy Panewnickie. Zaczyna się ściemniać... Staję na chwilę o odpalam lampki... Wkrótce przydają się, odcinek po zrywce jest paskudnie przeorany...
Słońce poszło spać © amiga
Kolorki niezłe © amiga
W Katowicach za to już szosami... docieram do domu :)
Teraz mogę odpocząć... Plany na weekend niestety bezrowerowe... :(
Zaćmienie słońca © amiga
Po wczorajszych eksperymentach z drogą do domu, dzisiaj postanawiam sprawdzić jak wygląda jazda przez hałdę w Sośnicy, po zimie zawsze zmienia ona nieco swój kształt... wygląd. Do Sośnicy mam po szosach, a dalej spacer farmera przez torowisko... czemu nikt nie wpadł na to by zrobić tutaj zwykłe przejście, kładkę czy cokolwiek innego... aż się o to prosi... Jednak władze Gliwic mają gdzieś rowerzystów... A naprawdę w tym miejscu niewiele trzeba. Tak naprawdę to wystarczyło by kilku złomiarzy z polotem :), to tylko jeden tor jest używany, reszta zarosła... aż prosi się by pokroić szyny na szynki i wywieźć je do pobliskiego złomu :)
Dalej za to nie przeginam, nie wiem z czym będę miał do czynienia. Coś co mnie zaskoczyło, to ścieżka dookoła hałdy jest "wyczyszczona" przez jakiś mały pług... spychacz... nie mogło mieć to większej szerokości niż 2m, ale ślady po kołach świadczą, że coś musiało "poprawić" tą ścieżkę... Nie zmienia to faktu że jest tak sobie, w koleinach średnio się jedzie, są miejsca gdzie fragmenty hałdy spłynęły, jest grząsko... Próbuję wjechać na szczyt hałdy i... wybieram wersję najbardziej pionową i poprzecinaną wąwozami wypłukanymi przez deszcze... po kilku metrach staję... nie jestem w stanie tego podjechać, ale z buta da się wejść..
Na szczycie również widać, że jechał tędy jakiś ciężki sprzęt... trzeba bardzo uważać... Widoki za to piękne... przy bezchmurnej pogodzie widać wszystko w promieniu około 40km :)
Na szczycie hałdy © amiga
Widoki z hałdy na Sośnicy © amiga
W końcu zjeżdżam z hałdy, ścieżka jakby szersza, ale znowu ślady po czymś co przeorało tą ścieżkę...
Jestem na dole, to już Zabrze Makoszowy, dalej jest prościej... fragment szos... jednak szybko wjeżdżam na ścieżkę - niebieski szlak Zabrzański... Dobre kilkaset metrów starej hałdy prawie nieprzejezdne, jedyna możliwość to przedarcie się przez młodnik...
Masakra, jak po tym jechać © amiga
Zjazd z hałdy i dalsza trasa jest już w lepszym stanie... mogę trochę poszaleć... Droga mija dość szybko... mijam jakiś rowerzystów, biegaczy :), kiedy ja zacznę biegać... kiedy przebiegnę trasę do Gliwic...chyba jak rower mi się zepsuje ;P
Na Halembie znowu korek coś niesamowitego i dziwnego... tutaj nigdy nie było aż takiego ruchu... Dobrze, że w korku mam może 200m jazdy, wkrótce odbijam w kierunku Starej Kuźni i jadę przez lasy Panewnickie. Zaczyna się ściemniać... Staję na chwilę o odpalam lampki... Wkrótce przydają się, odcinek po zrywce jest paskudnie przeorany...
Słońce poszło spać © amiga
Kolorki niezłe © amiga
W Katowicach za to już szosami... docieram do domu :)
Teraz mogę odpocząć... Plany na weekend niestety bezrowerowe... :(