Po deszczu...
Wtorek, 27 maja 2014
· Komentarze(1)
Kategoria W jedną stronę, Solo, Do/Z Pracy, do 34km
Dezerter - Polska Złota Młodzież
Kolejny poranek, sprawdzam szybko prognozy pogody, po południu możliwe burze, ale teraz niby ma być ok. Wstaję i tak późno, gonitwa ze wszystkim, z przygotowaniami do wyjazdu, śniadaniem itd... Nie zaglądam za okno...
7:10 wychodzę..., jest ciepło ale widać, że w nocy musiało solidnie lać..., przejeżdżam może 50m jeszcze raz zastanawiam się czy mam wszystko..., zawracam. Szczegół, nie wziąłem nic do przebrania, w firmie jest co prawda zestaw awaryjny (przynajmniej tak mi się wydaje), ale mimo wszystko jestem zbyt blisko domu... 5 min później drugi dosiadam ponownie szaraka...
Ulice mokre, oczywiście błotniki w domu. Już nie zawracam..., jadę dalej.
Drogi coś podejrzanie puste, normalnie powinien być sporo większy ruch. Nie tęsknię do niego, niemniej lekko to zaskakuje. Jadę szosami, to ani czas ani pora na szaleństwa. Za to noga dzisiaj coś wyraźnie podaje, nie wierzę jednak w cuda, sprawdzę w firmie, ale podejrzewam, że wieje idealny dla mnie wiatr - z południowego wschodu :)
Na jakikolwiek pierwszy zacisk trafiam dopiero w Kochłowicach przed "rynkiem", wymijam samochody i wkrótce mogę zmierzyć się z podjazdem przed Wirkiem... coś szybko poszło...
Na Wirku pusto, nie muszę czekać jak wczoraj na skręt w Bielszowicką..., dzięki temu 2 min później jestem koło kopalni w Bielszowicach. Pozostał przejazd przez Pawłów, tutaj dla odmiany trafiam na koparkę za którą muszę się bujać, nie mogę wyprzedzić... nie ma jak. Na szczęście skręca na jakąś budowę. W Zabrzu jestem ciut przed 8:00, więc czeka mnie szaleństwo, tak też jest, ale dzisiaj nie odpuszczam, pcham się dalej głównymi drogami, wkrótce docieram do Gliwic i firmy. Zaskoczył mnie czas przejazdu, ale jak później sprawdziłem to wspomagał mnie wiatr :), mam nadzieję, że wieczorem powieje z północnego-zachodu.
Gdzieś tam przebija się słońce © amiga
Kolejny poranek, sprawdzam szybko prognozy pogody, po południu możliwe burze, ale teraz niby ma być ok. Wstaję i tak późno, gonitwa ze wszystkim, z przygotowaniami do wyjazdu, śniadaniem itd... Nie zaglądam za okno...
7:10 wychodzę..., jest ciepło ale widać, że w nocy musiało solidnie lać..., przejeżdżam może 50m jeszcze raz zastanawiam się czy mam wszystko..., zawracam. Szczegół, nie wziąłem nic do przebrania, w firmie jest co prawda zestaw awaryjny (przynajmniej tak mi się wydaje), ale mimo wszystko jestem zbyt blisko domu... 5 min później drugi dosiadam ponownie szaraka...
Ulice mokre, oczywiście błotniki w domu. Już nie zawracam..., jadę dalej.
Drogi coś podejrzanie puste, normalnie powinien być sporo większy ruch. Nie tęsknię do niego, niemniej lekko to zaskakuje. Jadę szosami, to ani czas ani pora na szaleństwa. Za to noga dzisiaj coś wyraźnie podaje, nie wierzę jednak w cuda, sprawdzę w firmie, ale podejrzewam, że wieje idealny dla mnie wiatr - z południowego wschodu :)
Na jakikolwiek pierwszy zacisk trafiam dopiero w Kochłowicach przed "rynkiem", wymijam samochody i wkrótce mogę zmierzyć się z podjazdem przed Wirkiem... coś szybko poszło...
Na Wirku pusto, nie muszę czekać jak wczoraj na skręt w Bielszowicką..., dzięki temu 2 min później jestem koło kopalni w Bielszowicach. Pozostał przejazd przez Pawłów, tutaj dla odmiany trafiam na koparkę za którą muszę się bujać, nie mogę wyprzedzić... nie ma jak. Na szczęście skręca na jakąś budowę. W Zabrzu jestem ciut przed 8:00, więc czeka mnie szaleństwo, tak też jest, ale dzisiaj nie odpuszczam, pcham się dalej głównymi drogami, wkrótce docieram do Gliwic i firmy. Zaskoczył mnie czas przejazdu, ale jak później sprawdziłem to wspomagał mnie wiatr :), mam nadzieję, że wieczorem powieje z północnego-zachodu.
Gdzieś tam przebija się słońce © amiga