Leśno Rajza
Kilka dni wcześniej dowiedzieliśmy się, że w niedalekiej okolicy organizowany jest rajd nowo otwartym szlakiem rowerowym, tzw. Leśną Rajzą…
Początek dość wcześnie, impreza zaczyna się ok. 7:00 w Kaletach, tyle, że trzeba tam dojechać…, samochód nie wchodzi w rachubę bo… to tylko 20-kilka km… dojedziemy. Wyjeżdżamy z Darkiem ok. 5:20, dobrze że jest względnie ciepło - 11 stopni, kilka km dalej mamy spotkać się z Witkiem. Dojeżdżamy na umówione miejsce spotkania i… czekamy chwilę, w końcu decydujemy się na tel. kontrolny… Witek jedzie, ale mam małe opóźnienie, zmieniamy miejsce spotkania i lecimy na Tarnowskie Góry, musimy zahaczyć o ścianę płaczu oraz jakiś sklep…
Jesteśmy już na rynku, sprawy załatwione, możemy zrobić kilka fot…
W Tarnowskich Górach na rynku© amiga
Tylko ochrona przechadza się po centrum© amiga
Dojeżdża Witek, jest późno, 6:20, naciskamy na pedały i lecimy najkrótszą drogą przez Głęboki Dół…, spoglądamy na liczniki, temperatura w tym miejscu spadła dość mocno, jest ok. 3-4 stopnie, wilgoć tego miejsca daje się we znaki, nie zatrzymujemy się…, do Kalet już niedaleko…
Kilka minut po 7:00 dojeżdżamy na start, na szczęście organizatorzy sprawdzają jeszcze listę uczestników, rozdają wodę, koszulki i gadżety. Chwilę to trwa, ruszamy…
Zdążyliśmy w ostatniej chwili :)© amiga
Spoglądając na rowery na których przyjechali uczestnicy, spodziewamy się wolnego tempa, jednak dość szybko okazuje się, że nie jest tak źle…, średnia przejazdu to ok. 20km/h… . Spoglądamy na oznaczenia, są nowiutkie widoczne z daleka, więc nie spodziewamy się problemów z tej strony…
Jako, że uczestnicy są w różnym wieku i mają różną kondycję to peleton dość mocno się rozciąga, staramy się jechać gdzieś z przodu, łudząc się, że jest tutaj jakiś przewodnik, ktoś kto prowadzi całe towarzystwo…, szybko jednak okazuje się, że jedzie z nami tylko jedna osobą odpowiedzialna za szlak, jedna która z grubsza orientuje się którędy jechać, na dokładkę jest gdzieś w połowie stawki. W efekcie nadrabiamy kilka km gubiąc szlak w miejscach gdzie jest on źle oznaczony lub nie ma oznaczeń wcale…, w końcu odnajdujemy się wszyscy w okolicach Nakła-Chechła, tutaj czeka nas pierwsze spotkanie z wójtem, dostajemy kolejny zestaw gadżetów… i chwilę później ruszamy na miejsce gdzie ma być nieco dłuższy postój…
Krótka przerwa gdzieś w lesie© amiga
Kierujemy się na Woźniki, tyle, że tym razem jedziemy razem z przewodnikiem i mamy dobre kilkadziesiąt minut na dowiedzenie się wielu informacji odnoście samego szlaku, sposobu jego zaprojektowania i tego…, że jeszcze nie wszystko jest zrobione, są miejsca gdzie nie ma jeszcze oznaczeń, trasa ma kilka odnóg prowadzących gdzieś wgłąb poszczególnych gmin…
Przynajmniej wiemy czego się spodziewać, w między czasie dojeżdżamy do Woźnik, wita nas pani Wójt, dostajemy pamiątki oraz wodę i wafle…, na miejscu jesteśmy kilkadziesiąt minut, możemy porozmawiać, wymienić się swoimi pierwszymi uwagami… w sumie chyba wszyscy są zadowoleni, na dokładkę świeci słońce, i jest ciepło…, temperatura w okolicach 24 stopni. Pięknie…
Na rynku w Woźnikach© amiga
Trochę ludzi się zjechało, w końcu pogoda też dopisała© amiga
Pora na dalszą część trasy, wiemy że ma być przerwa w Kaletach, ale wraz z kilkoma osobami wyrywamy się do przodu, w efekcie przejeżdżamy miejsce zjazdu i pojechaliśmy w ekspresowym
Leśne ścieżki© amiga
Chyba najwyższa pora pochylić się nad mapą© amiga
tempie na Koszęcin…, sms do znajomych jadących w peletonie i… wiemy że właśnie dojechali do Kalet…., będzie poczęstunek: grochówa… , nie ma sensu wracać, wjeżdżamy na rogatki Koszęcina rozsiadamy się w pobliskim Mosirze, a jako że to pora obiadowa, zamawiamy coś na ząb.
Czy po tym można jechać?© amiga
Mosir w Koszęcinie© amiga
Mija dobre 40 minut… w końcu wracamy na trasę przejazdu peletonu… szybko okazuje się, że w między czasie powstało kilak grupek jadących niby Leśną Rajzą, za oznaczeniami, ale… każda z grup, jakoś inaczej dociera na kolejne miejsca spotkań…, przypomina to trochę rajd na orientację, do dzisiaj zastanawiam się jak się wszyscy odnajdowaliśmy w lesie?
Zastanawiające są pustki dookoła© amiga
Chwila na serwis© amiga
Tym razem już bez wygłupów staramy się trzymać przewodnika, pojawia się jednak problem z oznaczeniami, pracownicy którzy je wykonywali popełnili kilka błędów wyprowadzając nas na manowce… . W efekcie trafiamy na spore odcinki zapiaszczone…, źle to wróży czasowi przejazdu, zresztą ja już jestem lekko spóźniony, jednak szukam jakiegoś miejsca gdzie mogę dotrzeć do cywilizacji.
W barze u Celiny :)© amiga
W końcu w okolicach Kotów żegnam się z Darkiem i Witkiem, muszę pędzić do Katowic, wyjeżdżam na 11 i gnam ile sił na Tarnowskie Góry, tam coś mnie kusi aby nie jechać przez Bytom tylko skręcić na południe przebić się w okolicach Miechowic i dalej już standardową trasą przejechać przez Zabrze i Rudę Śląską… Oczywiście jak to ja gdzieś gubię niebieski szlak i na czują błądzę w okolicach A1-ki, ech… masakra… jestem trochę na siebie zły, zero kompasu, zero mapy, tyle, że mam odpalone Endomondo…
Powoli zaczyna też odczuwać zmęczenie, w końcu kilka km już przejechałem, w Rudze śląskiej popełniam kolejny błąd nawigacyjny, na szczęście szybko go koryguję i wracam na ustalony szlak.
Do domu docieram ok. 19:06, prawie 190km za mną.
Już na miejscy zastanawiam się czy ten wyjazd miał sens, czy mi się podobało, czy mam jakieś uwagi?
W zasadzie na wszystko mogę odpowiedzieć tak…, chyba największy problem na tą chwilę stanowią oznaczenia i brak dostępnej „normalnej” mapy…, ale jak się dowiedzieliśmy to ten problem ma być wkrótce poprawiony a kolejna edycja powinna być już, bez niespodzianek. Czego mi najbardziej brakowało? Może tego, że przejeżdżaliśmy w pobliży kilku niesamowicie urokliwych miejsc i… nie było tam postoju…, chodźmy okolice Zielonej…, o czym dowiedziałem się po fakcie przeglądając foldery pozbierane na trasie…. Przydały by się też jakieś informacje o pobliskich atrakcjach umieszczone wzdłuż tego szlaku, bo… jazda na rowerze jest ok, ale warto mieć jakiś cel… W Woźnikach z daleka widziałem np stary drewniany Kościół, ale już nie podjechaliśmy do niego…, może przy innej okazji…? I chyba największa wpadka organizatorów to brak osób zabezpieczających cały przejazd, jeden przewodnik na ok. 60 osób to zdecydowanie za mało. Myślę, że był to główny powód rwania się peletonu i tego, że pominęliśmy postój w Kaletach…, a szkoda, grochówka pewnie była pyszka :). W sumie, jeżeli przyszłoroczny kalendarz na to zezwoli to z chęcią przejadę się po tej okolicy ponownie. Lasy są piękne.